Zanim jednak zajmę się samym dodatkiem, przypomnijmy, czym jest "The Crew". To samochodowa gra wyścigowa, której akcja dzieje się na drogach USA. Nie pędzimy bowiem po zamkniętych torach, a jeździmy od Nowego Jorku po Los Angeles. Jej bohaterem jest kierowca wyścigowy, wrobiony w morderstwo brata. Po kilku miesiącach zostaje wyciągnięty na wolność przez agentkę FBI i jako członek specjalnego zespołu FBI, musi wkraść się w łaski samochodowego gangu, by ujawnić jego brudną działalność. Po drodze wykonujemy pełno zadań - od niszczenia samochodów przeciwnika, do zwykłych wyścigów po dostarczenie jak najmniej uszkodzonego samochodu.
W przeciwieństwie do innych gier tego typu, nagrodą w wyścigach nie są pieniądze, za które kupujemy kolejne części do samochodów - tu części dostajemy za zwycięstwo. Jeśli zaś chodzi o samochody, to Ubisoft zastosował dość kontrowersyjny model rozgrywki - za walutę w grze możemy kupić tylko niewielką część pojazdów. Resztę (w tym najbardziej kultowe pojazdy) musimy kupić za prawdziwe pieniądze (ceny wynoszą po kilka euro za auto).
Model jazdy jest zręcznościowy, jednak między poszczególnymi samochodami czuć różnicę. Inaczej się jeździ ciężkim krążownikiem szos, a inaczej japońskim zwrotnym autem.
Co zmienia "Wild Run"? Programiści Ivory Tower naprawili słabą grafikę i lekko zmienili model sterowania. Wprowadzono też dynamiczną pogodę. Do tego rozszerzenie pozwala jeździć motocyklami i "monster truckami". Dostajemy też dwa nowe tryby rozgrywki - drift i wyścigi na ćwierć mili (to ostatnie polega tylko na zmianie biegów w odpowiednim momencie).
Jak się w "The Crew" gra? To mocny średniak. Nie ma tak dobrze odwzorowanego terenu, jak Test Drive Unlimited, a jednocześnie nie jest tak zręcznościowy, jak "Need for Speed". Grafika jest poprawna, na model jazdy narzekać nie można. Historia, opowiedziana w trybie fabularnym także nic nowego nie wprowadza. Z drugiej jednak strony, warto pograć w "The Crew", bo żaden inny tytuł nie pozwala nam przejechać słynną drogą 66, albo pomknąć wzdłuż kanadyjskiej granicy od Nowego Jorku do stanu Waszyngton.
Całkiem przyzwoitą rozgrywkę psuje jednak jeden element - bardzo agresywna "monetaryzacja". Co z tego, że gra oferuje nam dziewięć motocykli, skoro tylko dwa możemy zdobyć w grze, a resztę musimy kupić. Gdyby "The Crew" była tytułem darmowym, takie rozwiązanie byłoby sensowne. Natomiast, jeśli trzeba za grę zapłacić ponad sto złotych, a potem wydawać po kilka euro na auta, które w innych grach są standardem (Dodge Viper 2013, Corvette C3 itp) to takie rozwiązanie trzeba stanowczo potępić.