Deweloperka żartuje po zamachu na Charliego Kirka
Po zabójstwie Charliego Kirka w mediach społecznościowych pojawiło się wiele wpisów, które albo opłakują śmierć aktywisty, albo po prostu zwracają uwagę na problem rosnącej brutalizacji dyskursu publicznego. Na przekór temu pojawiły się także głosy, które chwalą zamachowca i bawi ich fakt śmierci.
Jedną z takich osób jest niejaka Drew Harrison, czyli jedna z deweloperek studia Sucker Punch Productions, pracująca nad Ghost of Yotei, czyli grą, która już 2 października 2025 roku trafi na konsole PlayStation 5. Opublikowała ona wpis na platformie BlueSky, w którym żartobliwie stwierdza "oby sprawca [zamachu - przyp.red] nazywał się Mario, żeby Luigi wiedział, że jego brat ma wsparcie.
Jest to nawiązanie nie tylko do zamachu na Kirka, ale także do zabójstwa Briana Thompsona, CEO UnitedHealthcare. W 2024 roku zginął on z ręki Luigiego Mangione.
Żart z zabójstwa Kirka oburzył opinię publiczną na całym świecie
Owo żartobliwe stwierdzenie nie spotkało się z aprobatą opinii publicznej, a w zasadzie doprowadziło do czegoś wręcz skrajnie odwrotnego. Użytkownicy mediów społecznościowych przekazywali dalej ten wpis, podkreślają swoje oburzenie postawą deweloperki, nawołując przy okazji do bojkotu Ghost of Yotei.
Sprawa rozlała się poza gamingową sferę medialną i była komentowana przez media i osobistości spoza tej konkretnej niszy. Wszystko to także negatywnie odbiło się na wizerunku nie tylko samego studia, ale także PlayStation oraz Sony, do których należy Sucker Punch Productions.
Deweloperka zwolniona za prześmiewczy wpis twierdzi, że "zrobiłaby to ponownie"
Po kilku dniach od tego niefortunnego wpisu na profilu Harrison pojawił się wpis, w którym otwarcie przyznała się do utraty stanowiska w studiu, w którym pracowała przeszło 10 lat. Podkreśliła przy tym, że nie żałuje swojego wpisu i że "zrobiłaby to jeszcze raz 100 razy mocniej". Wszystko w imię walki z tym, co zostało przez nią określone mianem "faszyzmu".
Do momentu publikacji tego tekstu ani Sony, ani Sucker Punch Productions nie skomentowały publicznie incydentu z udziałem byłej już pracowniczki. Opisywana sytuacja sprawia jednak, że ludzie zaczynają zadawać pytania, dlaczego osoba, która tak otwarcie eksponuje swoje poglądy przez lata, piastowała w firmie dość wysokie stanowisko.
Jest to też świetne zobrazowanie pewnego trendu, który w branży growej można zaobserwować już od pewnego czasu. Da się bowiem dostrzec, że niektórzy deweloperzy coraz śmielej zaczynają eksponować swoje poglądy polityczne i dopóki ich gry się sprzedają, to zarząd nie ma problemu. Jednak w momencie, kiedy wzbudza to społeczne oburzenie i może nawet doprowadzić do bojkotu danej pozycji, podejmowane są drastyczne decyzje o zwolnieniach i zamiatania sprawy "pod dywan".