- "Doom: Mroczne wieki" - broń i przeciwnicy
- "Doom: Wieki Ciemne" - żadnego skradania!
- "Doom: Mroczne wieki" - rozwój postaci
- "Doom: Mroczne wieki" - poziom trudności
- "Doom: Mroczne wieki" - mapy i zagadki
Nasz bohater, "Doom Slayer" trafia w sam środek konfliktu między siłami piekła, dowodzonymi przez bezwzględnego i piekielnie sprytnego księcia demonów Ahzraka, szukającego pradawnego artefaktu. Po drugiej stronie mamy zaś Strażników, czyli ludzi, prowadzonych przez króla Novika. Nasza postać bierze więc w dłoń śrutówkę i rusza przeciw hordom demonów...
"Doom: Mroczne wieki" - broń i przeciwnicy
Sama nazwa "Wieki Ciemne" sugeruje, że nowa odsłona Dooma ma pewne średniowieczne konotacje. Pełno jest więc gotyckiej architektury, a i sama broń, mimo takich rzeczy jak działka plazmowe, jest trochę mniej nowoczesna od tego, co znamy z klasycznych gier. Zamiast działka obrotowego mamy np. broń, która miażdży ludzkie czaszki na okruchy i tymi okruchami faszeruje wrogów, a zamiast słynnego BFG, dostajemy BFC czyli kuszę (ballistic force crossbow), której jeden pocisk potrafi wybić całą hordę demonów.
Piekło nasyła na nas wszelakiej maści przeciwników, od zombie, przez gości chronionych potężnym tarczami, demony jeżdżące na bestiach, aż po takie znajome "twarze" jak "cyberdemony", "pajęcze demony" i inną menażerię, znaną z wcześniejszych części. Jest jej na tyle dużo, że nigdy nam wrogów nie zabraknie.
Do tego pojawiają się specjalni bossowie. By ich pokonać, trzeba np. najpierw wyciąć całą okoliczną hordę, by wróg stracił swój pancerz. Walka z nimi jest wymagająca, wymaga korzystania z elementów terenu... ale tak naprawdę sprowadza się do czystej esencji Dooma, czyli strzelania do wroga z naszej najpotężniejszej broni, aż padnie. Dodano też elementy ataku wręcz. Mamy do wyboru trzy różne bronie, od pancernej rękawicy przez korbacz aż do maczugi. Do tego, gdy wróg jest ciężko ranny i świeci się na fioletowo, możemy zadać cios finalny, zabijający demona i zostawiający nam zdrowie i amunicję.
"Doom: Wieki Ciemne" - żadnego skradania!
To bowiem nie jest żaden CoD czy Battlefront. Tu nie kryjemy się za osłonami, by przekraść się przez wrogów i zdjąć przeciwnika jednym celnym strzałem, a potem kryć się za elementami mapy. O nie... tu trzeba być w ciągłym ruchu, rzucać naszą tarczą z piłą łańcuchową, zbierać znajdźki, unikać ataków i cały czas strzelać. To nie jest gra dla miłośników skradania się. To jest prawdziwa rzeźnia, a piekło dostarcza nam tylko kolejnych celów.
"Doom: Dark Ages" wykorzystuje też ciekawą mechanikę, którą nazywam "demonicznym ping-pongiem". Otóż potężniejsze potwory odpalają czasem w naszą stronę ataki, zaznaczone na zielono. Wtedy powinniśmy w odpowiedniej chwili użyć klawisza bloku, by atak odbić w stronę przeciwnika. To go albo oszałamia, albo zrywa z niego elementy pancerza i pozwala nam wreszcie dopaść wroga. Teoretycznie sprawa łatwa... ale nie wtedy, gdy demony odpalają te ataki ze wszystkich stron.
"Doom: Mroczne wieki" - rozwój postaci
W "Doom: Mroczne wieki" pojawiają się też elementy rozwoju postaci. Nie, nie zamieniono tej gry w RPG. Jednak za zdobyte złoto, rubiny i łzy, możemy ulepszyć naszą broń. Mój ulubiony karabin plazmowy strzela więc częściej, demony są też rażone prądem, a po ich zabiciu plazmowy piorun rani wszystkie inne stwory w okolicy. Z kolei ulepszenia śrutówki pozwalają - za każdym trafieniem - odzyskać od demonów części pancerza.
"Doom: Mroczne wieki" - poziom trudności
Na szczęście, w porównaniu do "Doom Eternal" zrezygnowano z elementów platformowych. Nie musimy więc bawić się w "Demonicznego Mario" i skakać po ruchomych platformach. Do tego tryb "łatwy" wreszcie jest "łatwy". Możemy też zmodyfikować moc ataku potworów, prędkość ich poruszania itp. - każdy więc dopasuje tę grę do własnych umiejętności, by można się było jak najlepiej bawić, szlachtując wesoło kolejne hordy.
Dodano za to takie elementy jak walki w potężnych mechach, czy latanie na smoku. Nie są to za skomplikowane czynności. W przypadku "robota", dopadamy wrogów, bijąc ich piąchą, aż naładuje się pasek ataku specjalnego. Zaś w przypadku latającej bestii, kluczowym elementem stają się uniki ataków wroga, pozwalające nam na naładowanie specjalnej zdolności, która niszczy wrogie wieżyczki czy bestie. Jak dla mnie, to te dwa elementy niekoniecznie powinny się znaleźć w grze, bo po prostu są nudne i stają się zwykłymi wypełniaczami, żeby można było mówić, że skończenie gry zajmuje ponad 20 godzin.
"Doom: Mroczne wieki" - mapy i zagadki
Oczywiście są też zagadki i sekretne miejsca, w których zbieramy wpisy do kodeksu czy "zabawki" przedstawiające wrogów. Jako, że pokazują się one na mapie, to jedynym problemem jest, jak się do nich dostać. Czasem trzeba odpowiednio rzucić tarczą, czasem znaleźć specjalny klucz... a czasem, po 20 minutach biegania po okolicy dajemy sobie spokój... by odkryć, że sekret staje się dostępny po przejściu kolejnego etapu misji.
Jeśli chodzi o mapy, to są duże, wielopoziomowe, fajnie zrobione, tylko brakuje w nich jednego - opcji szybkiej podróży. Do części sekretów, jeśli chcemy odkryć je wszystkie, musimy bowiem wrócić przez całą planszę, a to jest żmudne i niepotrzebne. Pare punktów szybkiej podróży by problem rozwiązało.
"Doom: Mroczne wieki" - wymagania techniczne, jakość grafiki i dźwięku
Graficznie i muzycznie "Doom: Dark Ages" jest znakomity. Sceneria - nie ważne, czy to Argent D'Nur, Piekło, czy inne krainy, to są rewelacyjnie oddane. Tak samo jak demony i wszystko inne. Jeśli zaś chodzi o wymagania sprzętowe, to na AMD 9950x, RTX 5090 i 48 GB DDR5 7200 MHz przy włączonej generacji klatek NVIDII w rozdzielczości 4K i maksymalnych ustawieniach, wyciągam ponad 200 FPS.
Muzyka, jak przystało na Dooma jest świetna. Radośnie łomocze w słuchawkach, gdy pojawiają się pierwsze demony i cichnie, gdy wystrzelamy wszystko co się ruszało. Tu nie jest ważne pozycjonowanie wrogów, żeby zastawić na nich pułapkę i zdjąć ich celnym strzałem, więc takie efekty ważne nie są. Natomiast ścieżka dźwiękowa orbi nam świetną atmosferę, zwłaszcza, gdy używamy dobrych słuchawek, podłączonych pod odpowiedni wzmacniacz i przetwornik cyfrowy.
"Doom: Mroczne wieki" - wrażenia z gry
Jak się w ogóle gra w "Doom: Mroczne wieki"? Rewelacyjnie. Przypominają się czasy młodości i szkolne lekcje informatyki, gdy grało się w latach 90. w pierwszego Dooma. Tu nie trzeba myśleć, skradać się przez pół mapy, sprawdzć, gdzie są patrole przeciwników. Tu zeskakujemy ze skały, tworząc falę uderzeniową przy lądowaniu, która zabija słabsze demony i od razu wciskamy lewy przycisk myszy... i trzymamy go wciśniętego, póki nie padnie ostatni demon. To radosna rzeźnia, która doskonale odpręża i pozwala wyładować wszystkie złe emocje z całego dnia. Ta gra może i niczego nie wnosi do gatunku, ale wszystkie cechy gier FPS ulepsza, wzmacnia i poprawia, dając nam czystą radość z kolejnej egzekucji bossa. Więcej takich tytułów, droga Bethesdo, a mniej takich gier jak "Redfall".
Oczywiście są pewne niedociągnięcia, jak trochę za duże mapy bez punktów szybkiej podróży czy mało wciągające etapy smoczo/mechowe... ale te drobne wady nie zmieniają jednego - w nowego Dooma trzeba po prostu obowiązkowo zagrać.