Urząd Komunikacji Elektronicznej tworzy system, który ma umożliwić konsumentom zbadanie jakości używanego przez nich łącza internetowego. Aby się dowiedzieć, czy płacimy za internet o takich parametrach, jakie mamy zapisane w umowie, będziemy musieli zainstalować na komputerze, tablecie czy smartfonie specjalną aplikację. Oprogramowanie ma działać na trzech najbardziej popularnych systemach operacyjnych komputerów stacjonarnych oraz na trzech platformach używanych przez producentów urządzeń mobilnych. Po uruchomieniu aplikacji otrzymamy raport z wynikami pomiaru, który będzie zawierał informacje o prędkości transferu danych od użytkownika do serwera testowego i z powrotem.
UKE chce także udostępnić bardziej zaawansowaną wersję oprogramowania, która pozwoli eliminować zakłócenia powodowane np. przez inne programy lub podłączony do komputera sprzęt, co umożliwi wykonanie pomiarów referencyjnych. Prędkość łączy można bowiem sprawdzić, korzystając z już dostępnych w sieci aplikacji, ale dostawca usługi zawsze może odpowiedzieć na reklamację, że zła jakość to wina naszego komputera lub oprogramowania.
W 2012 r. do UKE wpłynęło prawie 8 tys. skarg. Z danych urzędu wynika, że znaczna ich część dotyczy prędkości transferu danych w sieci. Dlatego UKE przewiduje, że z nowego narzędzia w ciągu tygodnia może korzystać nawet 5 mln osób. Problem w tym, że najpierw to narzędzie trzeba stworzyć, tymczasem pierwsza próba wyboru wykonawcy projektu się nie udała. W sierpniu br. UKE unieważnił przetarg, w którym planował wyłonić firmę odpowiedzialną za stworzenie systemu badania jakości internetu – jedyna oferta opiewała na kwotę prawie 640 tys. zł, podczas gdy urząd mógł wydać do 492 tys. zł.
– Dlatego tym razem nie ogłosiliśmy jeszcze przetargu, ale poprosiliśmy rynek o oszacowanie ceny – mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE. Dodaje, że urząd czeka na zgłoszenia do 29 listopada. – Po zebraniu ofert będzie można rozpocząć właściwą procedurę przetargową – twierdzi Strzałkowski.
Niezależnie od przygotowań do stworzenia tego systemu UKE finalizuje także prace prowadzone w ramach podpisanego z operatorami jesienią 2012 r. memorandum, które ma umożliwić obiektywne i uznawane przez wszystkich pomiary jakości usług w sieciach stacjonarnych i mobilnych.
Ustalenia między regulatorem a operatorami miały się zakończyć na przełomie września i października 2013 r., ale kością niezgody była metoda przeprowadzania testów internetu mobilnego. Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że najwięksi operatorzy, zwłaszcza T-Mobile, forsowali rozwiązanie polegające na mierzeniu prędkości transferu danych w drive testach, czyli przez terminale znajdujące się w ruchu (np. w samochodach). Sprzeciwiał się temu Play, który wolał testy stacjonarne. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja pomiarów dokonywanych przez urządzenia znajdujące się w ruchu, ale głównie w dużych miastach.
– Wyniki testów nie będą reprezentatywne, ponieważ w Polsce internet mobilny zastępuje łącza stacjonarne, czyli przez około 90 proc. konsumentów jest używany w obrębie jednego nadajnika – szacuje analityk rynku telekomunikacyjnego pragnący zachować anonimowość. Dodaje, że wyniki pomiarów będą miały głównie znaczenie marketingowe, udowodnią, że operatorzy sieci stacjonarnych, a zwłaszcza telewizje kablowe, dostarczają usługi lepszej jakości.
Kiedy UKE ogłosi wyniki prac prowadzonych w ramach memorandum? – Przygotowywany jest raport końcowy. Mam nadzieję, że ostateczny dokument określający warunki badania jakości sieci mobilnych i stacjonarnych zostanie ogłoszony jeszcze w tym miesiącu – deklaruje Jacek Strzałkowski. Potem rozpoczną się pierwsze testy.