Samsung może zdalnie całkowicie zablokować Galaxy Note 7 - pisze portal GSM Arena, powołując się na informacje z Reddita. Koncern po 30 września ma bowiem tym ludziom, którzy nie zgłosili się do programu wymiany smartfona na nowy, licząc że ich ten problem nie dotknie. Samsung nie potwierdza ani nie zaprzecza tym plotkom. Francuski oddział koncernu stwierdził jedynie, że wkrótce wszystkie informacje o problemach z S7 Note zostaną opublikowane na ich stronie. Koncern wezwał bowiem wszystkich użytkowników telefonu, by od razu wyłączyli urządzenie i zanieśli do najbliższego punktu serwisowego koreańskiego koncernu. Telefon zostanie potem sprawdzony i jeśli zawiera wadliwą baterię, to po kilku tygodniach zostanie wymieniony na nowy - na czas wymiany użytkownicy dostaną (przynajmniej w USA) smartfony zastępcze.
Koncern ma jednak coraz większy wizerunkowy kłopot. Mimo, że zaledwie ok 0,1 proc. sprzedanych smartfonów może mieć problemy z płonącą baterią, a tylko 35 telefonów stanęło w płomieniach, to jednak problem jest poważny. Kilka ofiar trafiło do szpitali, a ludzie pokazują w sieci zdjęcia całkowicie spalonych smartfonów. Dlatego też amerykański urząd lotnictwa cywilnego wezwał pasażerów, by wyłączali całkowicie smartfony po wejściu na pokład samolotów oraz by nawet nie próbowali go ładować podczas lotu, by nie doprowadzić do tragedii. To wezwanie, zdaniem analityków obniżyło wycenę koreańskiego koncernu o 10 miliardów dolarów (wymiana telefonów ma kosztowa kolejny miliard).
Sama afera wybuchła w najgorszym dla Samsunga momencie. Note 7 miał przyćmić premierę iPhone 7 i być potężną bronią w walce z Apple. Tymczasem problemy z płonącą baterią, wywołane wadliwym procesem produkcyjnym sprawiły, że ludzie mogą wybrać konkurencyjne smartfony.