Procesor firmy Qualcomm – Snapdragon 820 – napędza wszystkie zeszłoroczne flagowce najbardziej znanych firm: LG G5, Samsung Galaxy S7 i S7 Edge, HTC 10, ZTE Axon7, OnePlus3. Każdy z nich kosztował w chwili premiery lub kosztuje teraz sporo powyżej 2 tysięcy złotych. I każdy działa doskonale. Procesor wspiera m.in. technologię Quick Charge (szybkie ładowanie), pozwala nagrywać filmy w rozdzielczości 4K, obsługuje najszybsze LTE 4G+. W dodatku nie rozgrzewa się przy tym wszystkim do temperatur zarezerwowanych dla kuchenek elektrycznych, jak to miał w zwyczaju jego poprzednik – Snapdragon 810. Jest po prostu rewelacyjny i można być pewnym, że telefon w niego wyposażony spełni nasze oczekiwania co do szybkości działania. Tyle, że by wejść w jego posiadanie, trzeba głębiej sięgnąć do kieszeni. Chyba że zdecydujemy się podjąć ryzyko i kupimy ZUK-a Z2.

Reklama

To submarka firmy Lenovo, która produkuje telefony na rynek chiński. W sklepie jej nie znajdziecie, jest za to na chińskich portalach aukcyjnych, gdzie kosztuje około 175 dol., co w przeliczeniu na złotówki daje nam… niecałe 700 zł. Dla porównania – najtańszy telefon z tym procesorem – Xiaomi mi5 kosztuje w Polsce około 1500 zł (w zależności od wersji), w Chinach ok. 1000 zł. Różnice są więc dość spore, ale oczywiście nie ma róży bez kolców.

W przypadku ZUK-a Z2 kłopotem jest oprogramowanie. Gdy nie będziemy mieli szczęścia, dostaniemy telefon z softem w języku chińskim i angielskim, bez dostępu do aplikacji Googla. Jest jednak i szansa na telefon w wersji multilanguage, z językiem polskim i usługami Googla, ale też i sporą ilością chińskich programów. Co wtedy? Nie pozostaje nam nic innego, jak zrobić sobie supersmartfon samemu. Z pomocą przychodzi nam oczywiście internet, a konkretnie YouTube. A jeszcze konkretniej – panowie z kanału Rootblog.it, którzy w przystępny sposób pokazują, jak przebić się przez gąszcz chińskich krzaczków i zainstalować soft (Francko ZIU 2.3, oparty na Androidzie 6), który pozwoli cieszyć się nam telefonem w stu procentach. Łatwo nie jest, ale warto poświęcić godzinkę (ok. może kilka godzin), bo to, co uzyskujemy, przekracza nasze najśmielsze oczekiwania. Z ręką na sercu – żaden telefon za 700, 800 zł nie będzie nam działać tak, jak ZUK Z2.

Reklama

Wygląd, wykonanie

Reklama

Zanim dokładnie zajrzymy pod maskę tego smartfona warto zwrócić uwagę na to, co na zewnątrz, bo tu też jest ciekawie. Przede wszystkim telefon jest mały (ekran IPS Full HD, 441 ppi, przekątna 5 cali), co w dzisiejszym świecie smartfonowych gigantów jest dość rzadko spotykane. Zazwyczaj wersje mini mają słabsze podzespoły w porównaniu ze swoimi "starszymi" i większymi braćmi (wyjątkiem była seria Xperii Compact, jednak ostatni model także ma gorszy procesor). Tymczasem tu nie musimy iść na żaden kompromis i możemy cieszyć się absolutnie topową wydajnością. Telefon jest też dość gruby (8,45 mm) a swoim wyglądem przypomina skrzyżowanie właśnie małych Xperii i starych Lumii.

ZUK Z2 produkowany jest w dwóch kolorach – czarnym i białym. Mi do gustu bardziej przypadła ta druga wersja. Wszystkie klawisze umieszczono na prawym boku (włączania i regulacji głośności), tam też znajduje się tacka na dwie karty nano SIM. Ramki telefonu są metalowe, a tył pokryty warstwą szkła, przez co niestety ZUK Z2 jest niesamowicie śliski. Położony na najmniejszej nawet nierówności natychmiast zaczyna się zsuwać i trzeba na niego nieustannie uważać lub po prostu zakupić jakieś etui.

Pod ekranem znajdziemy przycisk U-Touch, w którym umieszczono świetny czytnik linii papilarnych oraz touchpad, dzięki któremu możemy poruszać się po telefonie. Nie znajdziemy za to żadnych przycisków funkcyjnych – ani na, ani pod ekranem. Jak działa U-Touch? Przyłożenie do niego palca przy wygaszonym ekranie to uruchomienie telefonu. Jego wciśnięcie przerzuca nas do ekranu głównego, a lekkie przyłożenie palca oznacza ruch wstecz. Przesuwając palcem w prawo i lewo przemieszczamy się pomiędzy ostatnio otwartymi aplikacjami, dwukrotnie zaś naciskając otwieramy ich listę. Przyciskając U-Touch dłużej – gasimy ekran. Mamy też możliwość indywidualnego ustawiania gestów. Rozwiązanie jest bardzo intuicyjne, można się do niego przyzwyczaić po kilku chwilach, a o jego zaletach niech świadczy fakt, że podobną funkcjonalność (bez możliwości wygaszania ekranu) wprowadził Huawei w swoim najnowszym flagowcu – P10. Głośnik, wejście słuchawkowe i USB-C umieszczono na dolnej krawędzi, nad ekranem mamy głośnik do rozmów i obiektyw kamerki do selfie oraz diodę powiadomień, która świeci tylko na biało, z tyłu jest dioda i obiektyw kamery głównej. Telefon moim zdaniem wygląda świetnie, tak samo jest wykonany i biorąc ZUK-a do ręki wiemy, że trzymamy urządzenie Premium.

Działanie

Praktyka nauczyła mnie, że z softem tworzonym przez niezależnych developerów a nie producentów zawsze jest jakiś problem. Wyłączające się aplikacje, brak powiadomień, restarty systemu, zawsze znajdzie się coś, co uprzykrza nam życie i powoduje, że po jakimś czasie wracamy do oprogramowania stworzonego przez oficjalnego producenta. Dlatego do systemu zainstalowanego na tym telefonie podchodziłem jak pies do jeża. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie.

Jedyną wadą jaką znalazłem był brak możliwości przesłania czy odbierania MMS-ów na oryginalnej aplikacji do SMS-ów. Ale wystarczyło ją zastąpić Hangoutsem i problem zniknął. System działa stabilnie, telefon ani razu się nie zrestartował, nie zaciął, nie miałem problemu z jakąkolwiek aplikacją ani usługą Googla. Doskonale działała nawigacja a GPS nie miał najmniejszych problemów z lokalizacją. Bluetooth bezbłędnie łączył się z moimi słuchawkami, a co najważniejsze, połączenie się nie zrywało. Jednym słowem – rewelacja.

To wszystko w połączeniu z doskonałym procesorem, o którym już pisałem, wspomaganym układem graficznym Adreno 530 i 4 GB pamięci RAM, daje nam działanie zarezerwowane dla absolutnie topowych smartfonów (129274 pkt w AnTuTu Benchmark), za które musimy zapłacić, dwa, trzy razy więcej.

dziennik.pl

Jedynym niechcianym dodatkiem, którego nie mogłem się pozbyć, była aplikacja do monitorowania naszej sportowej aktywności, umieszczona na skrajnym, lewym pulpicie, w całości po chińsku. Musiałem też zainstalować odtwarzacz filmów i muzyki. Plus za to, że wszystkie aplikacje Googla, prócz sklepu Play, instalujemy sobie sami, możemy więc wybrać tylko to, z czego chcemy/mamy zamiar korzystać.

Ciekawym rozwiązaniem jest też podzielenie powiadomień, które zobaczymy ściągając górna belkę i skrótów do szybkich ustawień, do których z kolei dostaniemy się wyciągając je z belki dolnej. Korzystanie z tego jest bardzo wygodne, bo choć telefon jest zgrabny i kompaktowy, to jednak łatwiej jest sięgnąć kciukiem w dół, niż wyciągać go w górę.

Żeby nie było tak słodko, ZUK Z2 nie składa się z samych plusów. Po pierwsze pamięci wbudowanej mamy 64 GB i nie możemy jej niestety rozszerzyć kartą pamięci. Choć przyznać też trzeba, że 64 GB (trochę ponad 58 GB dostępnych dla użytkownika) powinno większości spokojnie wystarczyć. Po drugie – możliwości fotograficzne nie są niestety z najwyższej półki. Kamerki mają odpowiednio 13 i 8 mpx i rejestrują poprawne zdjęcia, które jednak troszkę odstają od topowych możliwości tego urządzenia. W dobrym świetle wszystko jest OK, przy świetle słabszym zaczynają się schody, wychodzą problemy z łapaniem ostrości i wszystkie wady które znamy ze smartfonowych aparatów. Nie znajdziemy tez żadnego trybu profesjonalnego. Wideo nagramy w formacie 4K, Full HD albo HD.

dziennik.pl

Przykłady tu:

Trwa ładowanie wpisu

i tu:

Trwa ładowanie wpisu

Nie ma niestety żadnej stabilizacji obrazu ani nawet pauzy, którą moglibyśmy włączyć podczas nagrywania filmu. Szkoda. Ale biorąc pod uwagę cenę tego telefonu, powiem szczerze, nie ma co kręcić nosem.

ZUK Z2 nie obsługuje też pasma LTE B20 (800 mhz), co dla osób mieszkających z dala od nadajników może być pewnym kłopotem.

Na koniec pochwalę ZUK-a jeszcze za trzy rzeczy. Po pierwsze za jakość rozmów. Tak, to coś na co na początku nie zwracamy uwagi, a co w ogólnym rozrachunku jest dość istotne, w końcu smartfon to jednak też i telefon. I ZUK doskonale wywiązuje się z tego zadania.

Po drugie, za czytnik linii papilarnych. Działa świetnie, bezbłędnie i co najważniejsze, szybko. Niejeden bardziej znany produceny mógłby się od ZUK-a sporo w tym względzie nauczyć. W dodatku możemy nim zabezpieczyć wybrane przez nas aplikacje.

Po trzecie zaś, za baterię. W tym telefonie ma ona pojemność 3500 mAh i pozwala na bezproblemowe korzystanie z urządzenia przez dwa dni z dala od ładowarki. Oczywiście wszystko zależy od tego, jak telefonu używamy, ale moje wyniki czasu pracy na ekranie wahały się od minimum 5 godzin 20 minut (dwa dni działania, rozmowy, nawigacja, internet, maile) do 7 godzin 34 minut. Tak, sam byłem tym zaskoczony. Telefon działał, działał i działał i nie chciał się wyładować. W dodatku możemy go naładować bardzo szybko, co prawda niektóre źródła podają, że nie obsługuje on Quick Charge, ale mi udawało się go przywrócić do życia w nieco ponad godzinę.

Czy więc poleciłbym ZUK-a Z2? Odpowiedź niby wydaje się oczywista, gdyż zalet w nim pełno, wad niewiele, a cena jest super atrakcyjna. Nie można jednak zapominać o ryzyku, jakie wiąże się z oprogramowaniem. To, które miałem w tym egzemplarzu, mogę polecić z czystym sumieniem. Czy na jakimś innym nie będą występować błędy? Nie wiem. Ale jak to się mówi, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Tym razem się udało, ZUK-u, twoje zdrowie.