Pierwszym, testowanym modelem jest XF-9000. To soundbar o głośnikach 2.1, z symulowanym dźwiękiem przestrzennym 7.1.2 i bezprzewodowym subwooferem. Jego rozmiary i kształt zostały tak dobrane, by idealnie mieścił się między nóżkami telewizorów tegorocznej linii modelowej. Z tyłu soundbaru znajdziemy wejście i wyjście HDMI z HDCP 2.2 i passthrough 4k. Urządzenie ma też port USB i moduł BlueTooth, brakuje za to modułu WiFi. Jeśli chodzi o formaty dźwięku, to XF-9000 obsługuje zarówno Dolby Digital, jak i DTS:X oraz Dolby Atmos.
Podłączenie jest banalnie proste. Podłączamy nasz odtwarzacz do soundbaru jednym kablem, drugi wyprowadzamy do telewizora (w przypadku podłączenia napędu 4K, trzeba kupić dwa kable zapewniający odpowiednią jakość sygnału), potem podłączamy subwoofer do prądu i wszystko powinno działać. Menu soundbaru jest łatwe w obsłudze – musimy w nim jedynie włączyć HDCP 2.2 w portach HDMI oraz ustawić odległość kanapy czy fotela od urządzenia. To akurat jest bardzo ważne, bo dzięki temu procesor dźwięku odpowiednio ustawi symulowany dźwięk przestrzenny.
Jak gra XF-9000? Świetnie. Specjalny tryb dźwięku przestrzennego odczytuje idealnie ścieżkę w Dolby Atmos. Zarówno w Królu Arturze, jak i Matrixie wszystko słychać tak, jak chcieli twórcy. Podczas słynnej strzelaniny w lobby, wyraźnie słyszymy, gdzie upadły pociski i w którą stronę leci gruz, odpadający ze ścian. Z kolei w Królu Arturze na przykład podczas starcia w szkole walki, gdy Artur unosi miecz, a piasek z areny tworzy miniaturową burzę, słyszymy, jak każde ziarenko leci w odpowiednią stronę.
Minus urządzenia? Przede wszystkim to brak wyświetlacza – jeśli bowiem soundbar nie jest połączony z TV wejściem ARC a jedynie za pomocą BlueTooth, to nie widzimy wyświetlanych na ekranie komunikatów o trybie pracy.
Drugim, znacznie droższym, ale i lepiej wyposażonym modelem jest flagowy soundbar ZF9. Design ma równie klasyczny – to czarny prostopadłościan z odczepianym metalowym grillem z przodu. Dostajemy w nim dwa wejścia HDMI 2.0, moduł WIFI z Chromecastem. Ma też ekranik, na którym widać, który tryb jest włączony. Do tego można do niego podłączyć tylne głośniki bezprzewodowe.
Menu i podłączenie jest identyczne, jak w XF-9000. Tu także zresztą trzeba ustawić odległość od sooundbaru oraz włączyć obsługę 4k w portach HDMI
Jak gra ZF9? Różnicę klasy słychać. Scena dźwiękowa jest dużo szersza niż w XF-9000. Na filmach lepiej słychać dźwięki w tle - ot choćby chór magów w pierwszych scenach Króla Artura, którzy recytują zaklęcia. Dużo też lepiej i ostrzej słychać strzelaniny w Matrixie. Równie dobrze jest w grach, obsługujących Atmos. W AC:Origins dokładnie słyszymy, skąd nadciąga przeciwnik, czy efekty walki. A wjazd do ruchliwego miasta, jak Aleksandria czy Cyrenajka sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli w samym środku akcji. Nic to dziwnego, bo listwę wyposażono w trzy, a nie dwa głośniki. Mocniej gra też subwoofer. Gdy podbijemy jego głośność na maksimum, to czuć jak podłoga się trzęsie. Jednocześnie jednak nie tracimy jakości dźwięku.
Minus? Design. Przez grill słąbo widać ekran z powiadomieniami, z kolei, jeśli go zdejmiemy, to same głośniki wyglądają dość brzydko. Można to było lepiej rozwiązać.
Podsumowując, XF-9000 i ZF9 to bezkompromisowe urządzenia, świetnie symulujące dźwięk przestrzenny oraz efekty Dolby Atmos. Tak, będą grały gorzej niż dedykowany system 7 głośników w połączeniu z głośnikami sufitowymi. Jednocześnie jednak grają lepiej niż stare kina domowe 5.1, a zajmują dużo mniej miejsca. Muszę przyznać, że to pierwsze soundbary, w których efekt surround działa wreszcie poprawnie i – nawet bez Dolby Atmos – radzą sobie świetnie w grach i filmach. Niestety za jakość dźwięku trzeba też zapłacić. XF9000 kosztuje 2100 złotych, natomiast ZF9 jest dużo, dużo droższy – podstawowa wersja systemu to ok 3400 złotych, a tylne głośniki wydrenują nasz portfel o kolejne 900 złotych.