Huawei pokazał swoje składane dziecko kilka dni po tym, jak zrobił to Samsung (o czym pisaliśmy tu). I obserwując podczas premiery twarz CEO firmy Richarda Yu trudno było nie odnieść wrażenia, że Chińczycy dali się wyprzedzić o te kilka dni z wyrachowaniem i premedytacją, tak by móc pokazać podczas prezentacji konkretne przewagi nad największym konkurentem. Mate X wygląda bowiem na urządzenie ciekawsze, lepiej pomyślane i świadome tego, czym chce być.
Ekran OLED w sumie ma 8 cali. W sumie, czyli po rozłożeniu. Częściej będziemy z niego raczej korzystać w „złożonej” formie i wtedy panel przedni ma przekątną 6,6, a tylny 6,38 cala. Resztę zajmuje specjalny pas w którym skryto 3 obiektywy aparatu czy przycisk power, w którym umieszczono czytnik linii papilarnych. Mechanizm składania został opatentowany i skonstruowano go ze 100 elementów – Huawei nazywa go „Falcon Wing Design”.
Nie ma żadnych wcięć w ekranie, a zestaw obiektywów jest jeden, wykorzystamy go też robiąc sobie selfie, obraz z kamery pojawi się na drugim ekranie.
Smartfon działać będzie w technologii 5G, firma zastosowała tu dwa procesory – Kirin 980 i Balong 5000, dwie baterie, które w sumie mają 4500 mAh, i które obsługują technologię szybkiego ładowania, 55W ładowarką napełnimy je w około 40 min.
Wrażenie robi także grubość smartfona – rozłożony ma jedynie 5,4 mm, złożony w pół 11 mm.
Mate X będzie miał specjalne oprogramowanie które pomoże wykorzystać rozłożony ekran. Będzie można np. pisać maila na jego jednej połowie, podczas gdy na drugiej wyświetlać się będą zdjęcia z galerii, które dołączymy do niego jednym przeciągnięciem palca.
Wrażenie robi też cena – za to cudo przyjdzie zapłacić 2299 euro. Kiedy dokładnie i gdzie będzie dostępne – tego na razie nie wiadomo – przybliżona data to połowa roku, a pierwszeństwo mają mieć kraje z rozwiniętą siecią 5G.
Dziennikarze nie mogli jednak dotknąć Mate X, a jedynie popatrzeć się na niego przez szybę – w specjalnej strefie wystawiono tylko kilka egzemplarzy.