Używając motoryzacyjnego porównania, debiutancki Pocophone to silnik Ferrari zamknięty w karoserii Trabanta – czyli topowy procesor i budżetowa obudowa. Teraz silnik nadal jest topowy, ale karoseria zdecydowanie wyszlachetniała. Zamiast plastiku szkło i metal, oryginalny design, obsługa sieci 5G, nie ma mowy o żadnych oszczędnościach. Do tego dochodzi atrakcyjna cena, nic więc dziwnego, że F2 Pro wywołuje takie zainteresowanie. Zobaczmy, czy Xiaomi, do którego należy marka POCO, udało się stworzyć kolejny rynkowy przebój. Zwłaszcza, że firma szaleje z ceną. W chwili debiutu telefon w konfiguracji 6/128 kosztował 2499 zł. Jednak do 8 sierpnia jego cena została obniżona do… 1999 zł. Taniej takiego zestawu topowych podzespołów nie dostaniemy nigdzie. Gdzie, i czy w ogóle, jest tu jakiś haczyk?
Budowa, wykonanie
Telefon zbudowany jest doskonale. Szkło Gorilla Glass 5 z przodu i z tyłu oraz rama z aluminium to zestaw materiałów znany głównie z flagowych, najdroższych urządzeń. Do tego cztery oczka aparatów skryto w lekko wystającym ponad powierzchnię plecków okręgu, co może nie jest wyjątkowo oryginalne, bo podobny układ jest choćby w Huawei Mate 30 Pro, ale i tak o niebo oryginalniejsze niż wszystkie pionowe, prostokątne bądź kwadratowe wyspy które są w niemal każdym smartfonie. W pudełku jest etui i gdy je założymy, nie musimy się już martwić o to, że przez przypadek porysujemy szkiełka obiektywów odkładając telefon na twardą powierzchnię.
W F2 Pro znajdziemy też coś, czego ze świecą szukać w większości flagowców – wejście mini-jack na słuchawki (na górze). Poza tym mamy USB-C, pojedynczy ale wyjątkowo donośny głośnik na dolnej krawędzi oraz przyciski do włączania i regulacji głośności na prawym boku. Na górnej krawędzi jest dioda podczerwieni do sterowania domowymi urządzeniami i wysuwana kamerka do selfie, co oznacza, że do dyspozycji mamy ekran AMOLED bez żadnego notcha, wcięcia albo dziury. Bardzo przyjemna sprawa. Zwłaszcza, że panel jest doskonałej jakości, ma przekątną 6,67 cala i 395 ppi. Nie ma odświeżania w 90 ani 120 ale w tradycyjnych 60 Hz, ale zdecydowanie w niczym mi to nie przeszkadza, dzięki podzespołom o których za chwilę, urządzenie jest i tak niesłychanie szybkie. Na ekranie mamy bardzo dokładnie naklejoną folię ochronną.
W telefonie jest też dioda powiadomień, ale równie dobrze mogę napisać, że jej nie ma. Umieszczono ją bowiem w obudowie wysuwanej kamerki do selfie i żeby zobaczyć, że do nas mruga, musielibyśmy mieć telefon położony cały czas odwrotnie, czyli do góry nogami. Jest za to Always on Display, który pokazuje powiadomienia z aplikacji. Jeśli miałbym się do czegoś w POCO F2 Pro przyczepić, to będzie to waga – urządzenie jest po prostu bardzo ciężkie – 218 g czuć w dłoni, a do oglądanie jakiegoś serialu trzeba trochę krzepy. W ekranie ukryto czytnik linii papilarnych który jest szybki i bezbłędny, można też do odblokowania telefonu użyć twarzy, ale do tego potrzebna jest wysuwana kamerka, więc ten proces trwa chwilkę (na szczęście krótką). Możemy za to przypisać sobie jakiś dźwięk i kolor, więc przynajmniej jest efektownie.
Z braków – telefon nie jest wodo ani pyło szczelny, czyli nie spełnia normy IP 68.
Specyfikacja, działanie
Technicznie nie ma się do czego przyczepić. Najwydajniejszy procesor Qualcomma – Snapdragon 865 z obsługą sieci 5G, do tego 6 GB RAM i 128 GB pamięci wbudowanej, wszystko to sprawia, że telefon jest po prostu rakietą. Choć przydałoby się nieco dłuższe trzymanie zakładek w pamięci – co może być spowodowane albo ilością RAM (zamiast 6 mogłoby być 8 GB), albo nakładką MIUI która dość szybko wyrzuca wszystko z pamięci. W dodatku używając POCO kilka razy miałem wrażenie, jakbym cofną się o kilka lat, do czasów kiedy nakładka MIUI żyła własnym życiem i poddawała próbie cierpliwość użytkowników. Kilka razy telefon odmówił np. współpracy z przeglądarką Chrome i musiałem odczekać dłuższą chwilę, żeby zaczął reagować na cokolwiek. Używając z nim smartwatcha codziennie rano musiałem ręcznie aktywować połączenie w aplikacji, inaczej telefon go nie widział. Niby drobnostki, ale im dłużej z telefonem przebywałem, tym bardziej zaczynały mi przeszkadzać. Pocieszające jest tylko to, że Xiaomi (a więc miejmy nadzieję i POCO) ma duże doświadczenie w naprawianiu rzeczy, które na początku samo popsuło.
Poza tymi „niemiłymi” momentami telefon działa błyskawicznie, płynnie i na flagowym poziomie.
Oprogramowanie to Android 10 z nakładką MIUI Global w wersji 11. Na lewym ekranie od ekranu głównego mamy artykuły agregowane z Googla, jest przewijana w pionie szuflada ze wszystkimi aplikacjami, ciemny motyw, tryb Game Turbo zwiększający wydajność. W roli przenośnej konsoli POCO F2 Pro sprawdza się doskonale.
GPS działa świetnie, jakość rozmów jest bez zarzutu, mamy moduł NFC, więc możemy telefonem płacić zbliżeniowo.
Zdjęcia, bateria
Zestaw kamer z tyłu to: 64 MP obiektyw główny (f/1.9), 13 MP szeroki kąt, 5 MP makro i 2 MP głębia sceny. Kamerka do selfie ma 20 MP. Nie ma OIS (optycznej stabilizacji obrazu). W zdjęciach Xiaomi, a więc i POCO, poczyniło ostatnio zdecydowanie największe postępy. Dawniej nie można było narzekać na wydajność, za to na fotografie – jak najbardziej. Teraz nie ma już na co. Wszystko stoi tu na doskonałym poziomie. Zdjęcia z głównego obiektywu są szczegółowe, mają piękne mocne ale nie przerysowane kolory, doskonałą rozpiętość tonalną, szeroki kąt również prezentuje się bardzo dobrze, a obiektywem makro możemy ustrzelić naprawdę imponującą fotkę. Ładnie wychodzą zdjęcia portretowe z rozmyciem tła, świetnie sprawdza się tryb nocny i kamerka do selfie. Dla bardziej ambitnych znajdzie się tryb profesjonalny a generalnie niezależnie od warunków, oświetlenia, pory dnia czy nocy, telefonem zrobimy po prostu bardzo ładne zdjęcia. Jedyne na co można kręcić nosem to brak optycznego przybliżenia, ale cyfrowy 2x zoom sprawdza się bardzo dobrze.
Wideo nagramy w 8K, 4K 60 i 30 FPS i niższych rozdzielczościach. Najlepiej stabilizowane są nagrania FHD.
Bateria ma pojemność 4700 mAh. 30 W ładowarką naładujemy ją do pełna w około godzinę. Na rozładowanie będziemy potrzebować dwóch dni przy około 8h czasu pracy na włączonym ekranie, chyba, że zdecydujemy się na granie, wtedy oczywiście uporamy się z baterią szybciej. Niestety nie mamy ładowania indukcyjnego.
Czyli…
Za 1999 zł dostajemy przede wszystkim bardzo wydajny smartfon z bardzo dobrymi możliwościami foto. Oczywiście – musimy zdecydować się na kompromisy w postaci braku 90 czy 120 Hz odświeżania ekranu, braku wodoszczelności, głośników stereo, ładowania indukcyjnego, czy mieć świadomość dużej wagi urządzenia, co nie każdemu może się podobać. Małe problemy z oprogramowaniem producent z pewnością poprawi, tak byśmy mogli cieszyć się znakomitą wydajnością nie przez 95 a 100 proc. czasu korzystania z telefonu. Całościowo w obecnej chwili jest to z pewnością jedna z najkorzystniejszych ofert na rynku.