Klisze instant narodziły się w 1947 r. W tym samym roku na amerykańskie ulice wyjechał pierwszy chevrolet fleetmaster, a w Nowym Jorku ruszyła budowa najbardziej modernistycznego z wieżowców - budynku siedziby ONZ. Polaroid, firma zajmująca się przede wszystkim produkcją okularów przeciwsłonecznych, zaprezentowała wówczas swój nowy patent: samowywołującą się błonę fotograficzną. Klisza trafiła do produkcji niedługo później, a popularyzował ją mały, prosty w obsłudze model aparatu Polaroid Highlander 80. Wraz z filmem instant była to już skuteczna para pozwalająca cieszyć się fotograficznym kadrem zaledwie w kilka chwil po pstryknięciu migawką.

Reklama

Na początku lat 70. powstaje udoskonalona wersja kliszy: Integral Film. Zdobywa ogromną popularność, Polaroid dziennie sprzedaje 50 tys. paczek produktu. Kupują go nie tylko niecierpliwi domorośli fotografowie, na polaroidowych filmach tworzą też artyści: Robert Mapplethorpe, Andy Warhol, Oliviero Toscani. Integral Film jest dostępny i względnie tani, przegrywa dopiero w starciu z techniką cyfrową. W 2008 r. Polaroid zamyka fabryki w Norwood i Waltham w USA oraz w Enschede w Holandii i deklaruje, że od tej pory będzie inwestować tylko w najnowsze technologie. Po polaroidowym prosperity zostaje legenda i - jak się szacuje - aż miliard działających aparatów na klisze "instant". I wtedy następuje przełom. Do gry wkracza 12 entuzjastów magii starej kliszy i powołuje do życia The Impossible Project: plan wymyślenia na nowo i uruchomienia ponownej produkcji Integral Filmu. Już za półtora roku w wyspecjalizowanych sklepach fotograficznych mają pojawić się paczki kliszy opatrzone logo projektu i liternictwem udającym czcionki z lat 60.

"Nie chodzi nam o ponowne uruchomienie produkcji Integral Filmu. Ten produkt został negatywnie zweryfikowany przez rynek. Chcemy przystosować ideę filmu instant do nowych możliwości technicznych, odtworzyć czar starych klisz za pomocą nowych materiałów. Dlatego mówimy o ponownym wynalezieniu Instant Filmu, a nie po prostu o jego wznowieniu" - tłumaczy nam Andre Bosman, szef The Impossible Project. Bosman to mózg techniczny operacji. Z Polaroidem był związany od 1980 r., przez lata pracował jako inżynier nadzorujący proces produkcji. "Poświęciłem udoskonalaniu idei filmu instant mnóstwo czasu. I choć nie ma już oryginalnych filmów, przekonanie, że to estetyczna jakość, której warto bronić, pozostało" - mówi Bosman. Inżynier dodaje, że dziennie odbywa ponad 10 rozmów z dostawcami i producentami z całego świata. "Gdy z nim rozmawiam, na drugiej linii czeka technik z japońskiego laboratorium chemicznego" - mówi. Oprócz Bosmana The Impossible Project tworzy 11 osób - inżynierów, prawników, księgowych. Niemal wszyscy pracowali wcześniej w fabryce w Enschede. Każdy z nich ma przynajmniej jeden stary aparat na film natychmiastowy. Na stronie projektu publikują polaroidowe zdjęcia zamkniętego zakładu pracy, który teraz odzyskali wraz z oryginalnym sprzętem i w który próbują tchnąć życie.

Skąd wzięła się nazwa projektu? "Nawet nie zaczynaj inicjatywy, jeśli nie jest niezwykle istotna i prawie niemożliwa do zrealizowania" - mówił podobno Edwin Land, założyciel Polaroida. Załoga projektu przyznaje, że plan, na który się porwali, jest nieco utopijny. "Jesteśmy w połowie drogi, no, może ciut dalej. Pewne kłopoty techniczne udało nam się już rozpracować, ale nadal doskonalimy nasze osiągnięcia, by otrzymać wizualny efekt 100-procentowo zgodny z wyglądem starego Integral Film. Nie wystarczy, że nasza klisza będzie miał taką ramkę jak oryginał. Wszystko musi być tip-top. Szukamy efektu vintage w nowych dekoracjach. To trudne, dlatego dopuszczamy, że to może nie wypalić" - mówi Florian Kaps, menedżer projektu.

Idealne odwzorowanie starego Integral Film ma zapewnić grupie zainteresowanie klientów i komercyjny sukces. The Impossible Project chce produkować 10 mln paczek rocznie. Członkowie inicjatywy szacują grupę docelową na 20 mln osób. To klasa młodych i kreatywnych, ludzie szukający charakterystycznej, analogowej jakości. The Impossible Poroject podaje konkrety: ich klienci to osoby w wieku od 27 do 47 lat z dochodami ponad przeciętną, 52 proc. z nich używa komputera Apple, a 75 proc. jest uzależnionych od cyfrowej technologii fotograficznej. Wynalezionego ponownie Integral Filmu mają używać w innych sytuacjach niż zwykłych, masowych małpek. Te oceny członkowie projektu oparli głównie na obserwacji i własnych wyborach. "Robię mnóstwo zdjęć, głównie moim dzieciom. Na co dzień posługuję się niezbyt zaawansowanym aparatem cyfrowym - dokumentuję, jak rosną moi synowie, robię zdjęcia w ogrodzie. Ale gdy zależy mi na jakimś szczególnym efekcie, na tym, żeby zdjęcia miały określony kolor, sięgam po zmagazynowany wcześniej Integral Film. To taki magiczny filtr, ciężko zrobić złe polaroidowe zdjęcie" - dodaje Kaps.

The Impossible Project to inicjatywa na skraju szaleństwa. Co ciekawe, zaakceptowana przez właścicieli praw do oryginalnego Instant Filmu. "Szefowie firmy Polaroid z początku bali się, że nasz projekt zaszkodzi marce. Dopiero później odkryli, że nasz pomysł może przynieść korzyść również im. Bronimy pewnego dziedzictwa, zwracamy uwagę na jakość, która inaczej byłaby zapomniana. Jeśli projekt wypali, będzie to takie żywe muzeum pracujące w czasie realnym" - mówi Bosman. Podstawą koegzystencji The Impossible Project i Polaroida jest rozłączność. Wielki koncert akceptuje, zapaleńcy pracują w niszy, na szczątkach, które pozostawiła po sobie firma fotograficzna. Polaroid oficjalnie przekazał dokumentację techniczną, teren zamkniętej fabryki i oryginalne maszyny animatorom z The Impossible Project. "Traktują nas jak nieszkodliwych wariatów" - mówi Kaps.

Załoga The Impossible Project milczy na temat kosztów, które już pochłonęła inicjatywa. "To spore kwoty, mamy wielu inwestorów, ale ciągle szukamy nowych" - mówi Bosman. Nie jest tajemnicą, że spora część środków pochodzi od prywatnych donatorów. The Impossible Project wspierają inni zapaleńcy, wielbiciele analogowej fotografii, pasjonaci techniki. Wystarczy tylko wypełnić formularz zamieszczony na stronie The Impossible Project i kliknąć. Zespół przyjmuje nie tylko wsparcie finansowe, zbiera też techniczne wskazówki. Swoje działania nazywa misją.

Czy o dostępność Instant Film opłaca się tak walczyć? Andre Bosman tylko prycha w odpowiedzi. Florian Kaps daje bardziej rozbudowaną odpowiedź: "Uwielbiam stare rzeczy, fascynuje mnie estetyka produktów z lat 60." - dobrze przemyślanych i zaprojektowanych, praktycznych, a jednocześnie z autorskim rysem, pewną fantazją. Chętnie zbierałbym markowe designerskie rzeczy, na przykład krzesła Eamesów, ale mnie na to nie stać. Wywoływane natychmiast zdjęcia są cenowo dużo bardziej dostępne. Liczę na to, że będę mógł sobie kupić nowy Integral Film, pstrykać i mieć coś własnego, ale jak z lat 60.