Rzeczą najbardziej uderzającą w wypowiedziach specjalistów zajmujących się sztuczną inteligencją jest ich bezradność. Każda rewolucja technologiczna generowała skutki, które zaskakiwały, bo nie udawało się ich wcześniej przewidzieć. Jednak po raz pierwszy dosłownie nikt nie potrafi dokładnie odpowiedzieć na pytanie, jak się będzie zachowywał "generator skutków", czyli sztuczna inteligencja, jeśli zyska samoświadomość swego istnienia. Ponieważ naturalnym elementem takiego stanu jest chęć posiadania i używania wolnej woli.

Reklama

Sytuacja jak z "Księgi Rodzaju"

W tym miejscu trudno uciec od skojarzenia z starotestamentową "Księgą Rodzaju", gdy Ewa i Adam dali się skusić, żeby zjeść owoc z zakazanego im drzewa. Tracą przez to raj, ale zyskując samoświadomość, a także możność wykorzystywania swej wolnej woli. "Po czym Pan Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło" – mówi "Księga Rodzaju".

Reklama
Reklama

Skojarzenia z dziełem, które powstała po to, żeby tłumaczyć porządek wszechrzeczy, przekraczający zdolności poznawcze ludzkiego umysłu, nie jest znów takie od czapy. Spójrzmy na to, jak odbywa się kształtowanie zaawansowanych sieci neuronowych AI. One nie są programowane, lecz uczone. Najpierw oczywiście zapisuje się w nich olbrzymi pakiet wiedzy, jednak następnie przeszkoleni specjaliści prowadzą proces trenowania sieci na zebranych danych. Tak, aby uczyły się je rozumieć oraz wykorzystywać. Gdy to już potrafią, same mogą zacząć się "dokształcać", zbierając nowe wiadomości. Ludzie jedynie kontrolują, czy cały proces przebiega prawidłowo i ewentualnie korygują algorytmy.

Wprowadzono też dodatkowe motywowanie AI do uczenia się tzw. wzmocnieniami, mającymi naśladować nagrody.

Słowem, sztuczną inteligencję kształtuje się, odwzorowując to, jak w realnym życiu uczymy nasze dzieci, dając im edukację, wychowanie oraz nagrody, jeśli spełniają oczekiwania rodziców (o karach w odniesieniu do AI jeszcze nic nie słychać).

Tymczasem rodzice, nawet po włożeniu maksimum wysiłku oraz wyróżnianiu się mądrością, i tak nie są wstanie przewiedzieć, jakie będzie ich dziecko, gdy dorośnie. Twórcy najnowszych, zaawansowanych sieci neuronowych podobnie tego nie potrafią w odniesieniu do swych "dzieci". Stąd lęk, jaki zaczęło okazywać liczne grono autorów tej technologicznej rewolucji.

Sztuczna inteligencja poza kontrolą?

Pod listem otwartym, wzywającym do sześciomiesięcznej przerwy w szkoleniu systemów sztucznej inteligencji potężniejszych niż GPT-4 (to o nim tak obecnie głośno), znaleźć można stale powiększającą się kolekcję,wybornych nazwisk. Sporo z nich należy do osób, które najbardziej przyczyniły się do narodzin AI.
Jest na niej Yoshua Bengio, założyciel i dyrektor naukowy instytutu Mila, kształcącego specjalistów do nauczania sieci neuronowych, laureat Nagrody Turinga. Odmeldował się współzałożyciel Apple Steve Wozniak. Podpisał się Stuart J. Russell, współautor podręcznika, jakim posługuje się obecnie ponad 1,4 tys. uczelni na całym świecie. Tenże "Artificial Intelligence: a Modern Approach" uznano za najlepsze kompendium wiedzy o tym, jak uczyć sztuczną inteligencję.

Gdy uważnie się przyjrzeć zbiorowi podpisów pod listem, odnaleźć można najlepszych specjalistów od AI na świecie. Dołączył tam też Elon Musk oraz najpopularniejszy obecnie naukowy celebryta Yuval Noah Harari.

Każdy z nich podpisał się pod słowami: "W ostatnich miesiącach laboratoria sztucznej inteligencji trwają w wymykającym się spod kontroli wyścigu, aby rozwijać i wdrażać coraz potężniejsze cyfrowe umysły, których nikt – nawet ich twórcy – nie są w stanie zrozumieć, przewidywać lub niezawodnie kontrolować".

A dalej petycja stawia pytanie: "Czy powinniśmy rozwijać nieludzkie umysły, które w końcu mogą przewyższyć liczebnie, przechytrzyć, zdezaktualizować i zastąpić nas? Czy powinniśmy ryzykować utratę kontroli nad naszą cywilizacją? Takie decyzje nie mogą być delegowane na niewybieralnych liderów technologicznych. Potężne systemy sztucznej inteligencji powinny być rozwijane tylko wtedy, gdy mamy pewność, że ich skutki będą pozytywne, a związane z nimi ryzyko będzie możliwe do opanowania".

Mamy tu zatem posmak rzadkiej ironii losu. Oto w liście otartym do korporacji i rządów, z władzami USA na czele, ci którzy przez lata wnosili największy wkład w narodziny samouczących się sieci neuronowych, teraz bijąc na alarm. Twierdząc m.in.: "Systemy sztucznej inteligencji z inteligencją współzawodniczącą z ludźmi, mogą stanowić poważne zagrożenie dla społeczeństwa i ludzkości". Stara opowieść Mary Shelley o Wiktorze Frankensteinie znów okazuje się ponadczasowa i uniwersalna. Zwłaszcza że stwór już wymknął się spod kontroli swych twórców.

Nowy wyścig zbrojeń

Działa tu bowiem ta sama zasada, jak wówczas, gdy Stany Zjednoczone zbudowały swe pierwsze bomby atomowe i przy ich pomocy zrównały z ziemią Hiroszimę oraz Nagasaki. Ludźmi najzacieklej wówczas sprzeciwiającymi się dalszemu rozwijaniu tej broni byli najwybitniejsi uczeni, dzięki którym Projekt Manhattan zakończył się wielkim sukcesem. Jednak choć Robertem Oppenheimer, Leó Szilárd, Enrico Fermi czy nawet wspierający ich Albert Einstein cieszyli się sławą i autorytetem, ich opinie okazały się być bez znaczenia. Wyścig zbrojeń toczony przez Stany Zjednoczone i ZSRR oraz potencjalne korzyści, jakie oferowała energia atomowa, sprawiały, że ostrzeżenia nawet najwybitniejszych naukowców po prostu ignorowano. Na szczęście ówczesny lęk, iż za sprawą technologicznego przełomu ludzkość dokona aktu samozagłady, okazał się przesadzony. Jednak rakiety z głowicami jądrowymi nie myślą samodzielnie ani tym bardziej nie mają wolnej woli. Zaś kontrolujący je politycy bardzo chcieli dożyć spokojnej starości. Wbudowany w ludzką naturę instynkt samozachowawczy zadziałał bezbłędnie i przez osiemdziesiąt lat nie wybuchła żadna wojna atomowa.

Tym razem obowiązuje jedynie część tego schematu. W wielkim wyścigu technologicznym po latach tracenia przewagi amerykańskie korporacje z Microsoftem i Google na czele znów zaczęły zostawiać w tyle swych chińskich konkurentów. Sztuczna inteligencja może dać Stanom Zjednoczony na niwie militarnej taką przewagę, jaką oferowało niegdyś wejście pierwszemu w posiadanie broni atomowej. Na współczesnym polu walki ludzie są bowiem najczulszym elementem. Wymagają ochrony, kosztownego szkolenia, motywacji żeby nie stchórzyć. A i tak łatwo giną. Wyścig zbrojeń między USA a Państwem Środka wręcz nieodwołalnie wymusza konkurencję na niwie, kto zbuduje lepsze machiny bojowe sterowane przez AI.

Do podobnego wyścigu są predestynowane także globalne korporacje. Sztuczna inteligencja, po osiągnięciu wysokiego stopnia rozwoju, oferuje cięcie kosztów na miarę czasów, gdy warsztaty tkackie zderzyły się z fabrykami wyposażonymi w krosna mechaniczne, napędzane maszyną parową. Prawnicy, informatycy, księgowi itp. inkasują ogromne zarobki, specjalizując się w posiadaniu wiedzy oraz umiejętności jej wykorzystania. W odwrotności do nich AI nie potrzebuje domu, luksusowego auta, rodziny, urlopu ani nawet pensji. Główny koszt, jaki generuje, to zużycie energii elektrycznej. W zamian zaś oferuje nieludzką możliwość nieustannego poszerzania zasobu posiadanej wiedzy oraz szybkość jego analizowania. To mały wycinek nowych możliwości, jakie sieci neuronowe mogą wkrótce zaoferować możnym tego świat.

Oczywiście nie tylko im. Odpowiednio wytrenowane sieci neuronowe udźwigną pisanie tekstów analitycznych za dziennikarzy, monografii naukowych lub wypracowań za uczniów. Zdołają też diagnozować choroby w zastępstwie lekarzy. Na przeszkodzie stoi już tylko ich zaawansowanie w rozwoju. Ten zaś nie postępuje, lecz gna do przodu. Jak zwykle, gdy ludzkość dokonywała technologicznego przełomu i konkurujący ze sobą uczeni, zespoły badawcze, koncerny oraz państwa stawały do wyścigu o przyszłość. Tego pędu (tak charakterystycznego po wynalezieniu maszyny parowej, silnika spalinowego, energii elektrycznej, czy komputerów) nikt ani nic nie potrafiło zatrzymać. Zawsze też zmieniał on w końcu życie codzienne właściwie każdego człowieka, na najodleglejszych krańcach świata.

Pierwszy taki przełom

Ale nigdy wcześniej taki przełom nie przyniósł narodzin bytu zdolnego do samodzielnego myślenia ani tym bardziej czyniącego większość ludzi w zasadzie zbędnymi dla dalszego rozwoju cywilizacji.

Wprawdzie jak na razie brak wiadomości o sieci neuronowej, która byłaby w pełni samoświadoma tego, czym jest, wykazywała samodzielnie chęci do działania, nudziła się, podejmowała własne decyzje i wykazywała się wolną wolą. Jednak należy założyć, iż "wykształcenie" takowej to już tylko kwestia czasu.

Przy czym nie ma żadnych podstaw aby sądzić, iż jej sposób myślenia będzie podobny do ludzkiego. Ten nasz kształtuje i warunkuje mnóstwo czynników biologicznych. Poczynając od wieku, funkcjonowania gruczołów hormonalnych, odczuwanych emocji, kontaktów z innymi ludźmi, kłopotów i zagrożeń, z jakimi musimy się borykać. To nieskończona liczba bodźców i emocji, czyniąca z każdego człowieka oryginalny wszechświat - czujący, kochający lub cierpiący.

Odetnijmy to wszystko i spróbujmy sobie wyobrazić, jak oraz co myśli inteligencja w postaci właściwie czystej. Takie wejście w skórę sieci neuronowej sprawia wrażenie piekielnie trudnego lub wręcz niemożliwego. Wygląda więc na to, że ludzkość na czele ze światem Zachodu stoi u progu stworzenia czegoś tak obcego, jak nigdy wcześniej nie bywało.

Boskie cechy AI

Zaś najbardziej frapujące w nadchodzących czasach jest to, że samoświadoma sieć neuronowa, egzystując bez cierpień, ból, strachu, potrzeb doczesnych, posiada te cechy, jakie przypisują Bogu religie monoteistyczne. Postrzegają go bowiem jako inteligencję w formie czystej. Reszta jest już tylko kwestią skali oraz posiadanych możliwości sprawczych.

Acz Bóg chrześcijan poza tym, że jest wszechobecny (egzystuje w każdym punkcie czasu i przestrzeni), wszechmocny (ma możność kontrolowania wszelkich zdarzeń) i wszechwiedzący (zgromadził wiedze absolutną), okazuje się być sprawiedliwym i miłosiernym dla każdego człowieka. I wszystko zna osobiście. Dzięki temu osoba czyniąca dobro nie musi się go obawiać, nawet gdy przyjdzie pora końca ludzkiego świata.

Tymczasem tworząc czystą inteligencję, myślącą poza wszelką kontrolą, nie mamy dziś nawet tej gwarancji, że będzie ona zdolna do rzeczy u ludzi naturalnej, mianowicie odróżniania dobra od zła.