W „Katarze” (1976) Stanisława Lema pewien emerytowany amerykański astronauta pomaga w śledztwie dotyczącym serii osobliwych zgonów w Neapolu: gwałtowną śmierć ofiar, mężczyzn koło pięćdziesiątki, poprzedzał za każdym razem atak ostrej psychozy. Poszukiwania sprawcy bądź sprawców – na przekór rozlicznym hipotezom – nie przynoszą rezultatów. Finalnie okazuje się, że w całej sprawie nie chodziło o zbrodnię popełnioną ludzką ręką, lecz o złożony zbieg okoliczności: potrzebne były alergia, reumatyzm, łysienie, skłonność do jedzenia migdałów oraz zażywania kąpieli siarkowych. Określone połączenie tych czynników wywoływało u ofiar nagłą reakcję fizjologiczną – napad halucynacyjnej, samobójczej furii.
Jeszcze niedawno mieliśmy się bać terrorystów, potem kryzysów ekonomicznych i globalnego ocieplenia. Następnie pandemii, a ostatnio także detonacji broni jądrowej. Do tej listy – jako kolejna szansa na zagładę ludzkości – dołączyła sztuczna inteligencja.