Inicjatorom chodziło o stworzenie takiego miejsca w sieci, w którym nie trzeba się wstydzić się swojej wiary. Ponad to nie ma tam zgody na materiały erotyczne, przemoc, hejtowanie i przekleństwa.
- Firmy w tworzeniu stron i portali dla katolików widzą szanse na zarobienie pieniędzy. Kościół z kolei chce w ten sposób trafiać do wiernych - mówi IAR ksiądz Przemysław Śliwiński rzecznik prasowy archidiecezji warszawskiej.
Duchowny przyznaje, że na rok przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie do Kościoła zwraca się wiele poważnych firm i proponuje stworzenie portalu lub jakiegoś serwisu. Kościół natomiast dąży do tego, aby ludzie uwierzyli w Boga.
- Poza obecnością na portalu lub na stronie internetowej, Kościół musi zaoferować ludziom coś więcej niż tylko wizytę w wirtualnym świecie - dodaje rzecznik.
- Po pierwsze chodzi o skierowanie człowieka od rzeczywistości wirtualnej do rzeczywistości realnej. Po drugie o zachęcenie go do kontaktów z innymi. Po trzecie o doprowadzenie takiej osoby do spotkania z Bogiem - uzupełnia.
Brazylijskie przedsięwzięcie nazywa się Facegloria i ma już 100 tysięcy użytkowników.