Właściciele smartwatchy Appla zazwyczaj zdejmują je tylko na czas ładowania. Poza tym zegarek może cały czas być na ręku, także podczas kąpieli czy tym bardziej – pływania w basenie albo w jeziorze. Okazuje się jednak, że to ostatnie wiąże się ze sporym ryzykiem – utraty urządzenia.

Reklama
Materiały prasowe

Wygląda na to, że ich paski nie są najlepsze jeśli chodzi o trwałość zaczepów i podczas pływania może dojść do samoistnego rozpięcia. Dowodzi tego zbiór Apple Watchy jaki zgromadził płetwonurek Darick Langos z Port Barrington w stanie Illinois. Mężczyzna w krótkim czasie wydobył z dna jeziora ponad 200 zegarków. Jego zdaniem to ewidentny dowód na to, że nie można polegać na oryginalnych paskach – bo tylko takie były w wyłowionych przez niego urządzeniach.

Część kolekcji wyłowionych ostanio zegarków Apple Watch / Media

Mężczyzna zajmuje się profesjonalnym przeszukiwaniem dna jeziora. W swojej kolekcji ma smartfony, okulary, a najcenniejszym znaleziskiem jest pierścionek Cartiera z białego złota. W ostatnich miesiącach najczęstszym znaleziskiem są jednak zegarki Apple. Co ciekawe, jeśli jest taka możliwość, Langos podejmuje próby zwrócenia ich właścicielom. Jeśli Apple Watch nie ma aktywnej blokady, wysyła z niego wiadomość „zadzwoń pod ten numer”. Jak mówi, próbował nawet współpracować z firmami telekomunikacyjnymi, by te pomagały szukać mu właścicieli urządzeń, jednak operatorzy nie byli chętni, by mu w tym pomóc.

źródło