Sukces komercyjny już jest. Trzecia część komputerowej wersji przygód Wiedźmina jeszcze przed premierą rozeszła się w 1,5 mln egzemplarzy. Gra drugi tydzień z rzędu okupuje pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się produkcji w Wielkiej Brytanii. W Irlandii stała się hitem 2015 r. Świetnie też sprzedaje się w Japonii (jak na grę z Zachodu, które zawsze w Kraju Kwitnącej Wiśni mają pod górkę).
Sprzedaż nakręcają doskonałe recenzje, jakie „Wiedźmin 3” masowo zbiera na zagranicznych serwisach. „Absolutne arcydzieło – jedna z najlepszych gier RPG, jakie kiedykolwiek powstały”; „przyszłość gatunku”; „tytan pośród gigantów, wyznaczający standardy dla wszystkich gier tego typu w przyszłości”; „produkcja wznosi się na poziom dostępny niewielu tytułom”; „przygoda na epicką skalę” – to fragmenty tylko niektórych pochwał (cytaty pochodzą kolejno z serwisów: Rock, Paper, Shotgun; Game Informer; Gamespot; IGN; Kotaku).
- Przebiliśmy się do mainstreamu.To jest definiujący moment w historii firmy; za parę lat inaczej będzie się patrzyło na CD Projekt przed premierą „Wiedźmina 3” i po niej – powiedział prezes firmy Adam Kiciński dla serwisu Reuters. Najbardziej udane gry RPG rozchodzą się w kilku milionach egzemplarzy, rozbudzając zainteresowanie światem podsycane przez książki, komiksy, figurki i szeroko rozumianą twórczość internetową.
W przypadku „Wiedźmina” sytuacja jest inna, bowiem książki istniały wcześniej niż gra. Dotychczas jednak zasięg prozy Sapkowskiego ograniczał się do krajów Europy Środkowej i Wschodniej, bowiem pięcioksiąg opisujący perypetie Geralta z Rivii przetłumaczono m.in. na niemiecki, rosyjski i czeski (u naszych południowych sąsiadów „wiedźmin” to „zaklínač”). To jednak publikacja pierwszej gry komputerowej w 2007 r. otworzyła wiedźmińskim przygodom drogę do szekspirowskiej mowy.
Rok po premierze ukazała się w Wielkiej Brytanii „Krew Elfów”, pierwsza część prozy Sapkowskiego. Tłumaczenia doczekały się także „Czas pogardy” i „Chrzest ognia”; w przyszłym roku ma się ukazać „Wieża Jaskółki”; w 2017 r. przyjdzie czas na „Panią Jeziora”.
Książki nad Tamizą wydaje renomowane wydawnictwo specjalizujące się w literaturze fantasy i science fiction Victor Gollancz (kiedyś jako pierwsi wydawali dzieła George’a Orwella). Na rynku amerykańskim książki nawiązują wprost do gry komputerowej, na okładce bowiem figuruje wiedźmiński amulet w takiej wersji, jaką znamy właśnie z wirtualnej wersji przygód Geralta.
W anglojęzycznym internecie nietrudno znaleźć dowody zainteresowania prozą Sapkowskiego. Zmęczeni oczekiwaniem na oficjalne wydanie angielskie fani polecają sobie amatorskie tłumaczenia. Na największym forum internetowym Reddit można znaleźć pytania o to, w jakiej kolejności czytać poszczególne części pięcioksięgu; o to, jak popularny jest „Wiedźmin” w Polsce; a nawet o to, jakie książki fantasy są podobne do przygód Geralta z Rivii. Można trafić nawet na fanatyków, którzy poszukują filmowej adaptacji „Wiedźmina”, w pełni świadomi faktu, że w swojej ojczyźnie jest znienawidzona.
Dzięki sukcesom dwóch poprzednich części „Wiedźmina” zdziwienie, że w naszej części Europy powstają doskonałe gry ustępuje miejsca wysokim oczekiwaniom względem produkcji made in Poland. Bo przecież w growym półświatku dobrą markę ma nie tylko CD Projekt; to także studio Techland odpowiedzialne za horrory „Dead Island” oraz „Dying Light”; 11bit Studios, którzy wypuścili ostatnio „This War of Mine” - grę, w której grupa ludzi musi przetrwać w ogarniętym wojną mieście; The Astronauts, którzy zrobili doskonałą przygodówkę „Zniknięcie Ethana Cartera”.
Dobra marka Polski w grach komputerowych to także kwestia tego, że w żadnym innym kraju w regionie nie powstaje tyle zróżnicowanych produkcji. Dominuje raczej model, w którym tylko jedno studio wybija się na międzynarodową arenę (jak w przypadku Czech, gdzie twórcy z Bohemia Interactive wydają ultrarealistyczny symulator pola walki „Arma”, czy z ukraińskiego GSC znanego z serii gier „STALKER” o poszukiwaczach artefaktów na terenach wokół elektrowni w Czarnobylu).
Fenomen polskiego przemysłu gier komputerowych nie uszedł uwadze zachodnich dziennikarzy, zarówno z branży, jak i spoza. Historii CD Projektu przyglądał się w ub. r. wieloletni korespondent BBC w Polsce Adam Easton. Z kolei amerykański portal Polygon.com wysłał nawet w ub. r. do naszego kraju korespondenta, który przez tydzień rozmawiał z twórcami gier znad Wisły, począwszy od dużych studiów, po jednoosobowych deweloperów.
Przy okazji mowy o książkach Sapkowskiego padają pytania także o innych, polskich autorów. Tutaj oczywiście pada nazwisko Stanisława Lema, który był obficie tłumaczony na język angielski, jednak jako pisarz starszego pokolenia nie jest powszechnie znany wśród dzisiejszych odbiorców gier. To oznacza, że być może szansa czeka na Jacka Dukaja, który doczekał się na razie tylko jednego tłumaczenia na język angielski. Potencjalnie oznacza to również szansę dla innych twórców.
Geralt z Rivii nie zachęci turystów do spędzania wakacji na Bałtykiem. Ale sukces gier komputerowych i książek zrobi na Zachodzie więcej dla promocji Polski niż nowe logo organizacji turystycznej. Dla kraju, który nie kojarzy się ze zbyt duża ilością rzecz, taki sukces to okazja na zbudowanie własnej marki.