"Pokemon Go" to gra, która polega na łapaniu Pokemonów w świecie rzeczywistym. Idąc ulicą, dostajemy informację na komórkę, że w pobliżu znajduje się stworek. Trzeba go odszukać, kierując się wskazówkami ze smartfona i naciskając na ekran złapać. Potem złapanymi stworkami można toczyć pojedynki z innymi graczami - trzeba je jednak wytrenować, wydając na to punkty doświadczenia, dostępne w specjalnych miejscach zwanych "PokeStop" - znajdują się one zwykle w najbardziej rozpoznawalnych punktach miast.
Pokemony możemy też wyhodować z jaj - jeśli takie znajdziemy, należy po prostu chodzić ze smartfonem w kieszeni - po przejściu odpowiedniej ilości kilometrów, stworek się wykluje. Tu ważna uwaga - działa tylko chodzenie - jazda komunikacją miejską czy samochodem nie liczy się. Aplikacja wykrywa bowiem prędkość, z jaką chodzimy i gdy uzna, że poruszamy się za szybko, to przestaje liczyć kilometry.
Aplikacja wywołała światową burzę Ludzie ściągają ją w takim tempie, że nie wytrzymały serwery i firma Nintendo opóźniła europejską premierę gry (to jednak nie przeszkadza, by aplikację zainstalować i z niej korzystać). Premiera miała też wpływ na finansową kondycji japońskiej firmy - jej akcje podrożały o około 15 proc.
Jak pokazują jednak przykłady z Australii czy USA, "Pokemon Go" wyłącza myślenie nie tylko wśród dzieci, ale i dorosłych. Zdaniem policji, ludzie stracili wszelkie instynkty samozachowawcze. Jak ostrzegają policjanci, wielu nie patrzy pod nogi - "trenerzy Pokemonów" często wpadają więc pod auta, czy ulegają kontuzjom na nierównych chodnikach. Kierowcy zaś parkują samochody w niebezpiecznych miejscach, stwarzając zagrożenie na drogach. Dzieci nie boją się też wchodzić na posesje nieznajomych, starając się złapać upragnionego stworka. Jak ludzie oszaleli na punkcie polowania na Pokemony widać najlepiej na zdjęciu, na którym uwieczniono tłum, biegnący w kierunku miejsca, gdzie miał pokazać się rzadki rodzaj stworka.
Doszło już nawet do tego, że nawet dyrekcja muzeum w byłym hitlerowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz prosi zwiedzających, by podczas wizyty nie grali w tę grę. Podobną prośbę wystosowali także zarządcy cmentarzy czy muzeów na całym świecie.
Do tego, jako że przy użyciu specjalnej "przynęty" można zwabiać Pokemony w wybrane miejsce, a o położeniu zanęty informowani są inni gracze, funkcjonariusze boją się, że ta gra może posłużyć przestępcom. Pojawiły się już raporty o tym, że taką "przynętę" wykryto w domu amerykańskiego pedofila. Z kolei w stanie Missouri, przestępcy najpierw rozłożyli przynętę a potem zabierali pieniądze i telefony ludziom, którzy chcieli złapać Pokemona. Jest też już niestety pierwsza ofiara śmiertelna szaleństwa - w USA utopił się nastolatek, który próbował złapać w rzece Pokemona. Dlatego też policja radzi, by uważać na otoczenie, a także by dzieci nie łapały stworków bez nadzoru rodziców.
JAK ZAINSTALOWAĆ APLIKACJĘ?
Instalowanie "Pokemon Go" na telefonach z Androidem jest bardzo proste - wystarczy znaleźć w sieci plik gry z rozszerzeniem .apk, wyłączyć w opcjach telefonu blokadę instalowania aplikacji z nieznanych źródeł i zainstalować grę z poziomu menedżera plików. Warto jednak dokładnie sprawdzić, skąd ją pobieramy - hakerzy przygotowali bowiem "specjalne wersje" gry, które oprócz samego "Pokemon Go" zawierają kod, którym mogą przejąć informacje z naszego telefonu.
W przypadku urządzeń Apple, procedura jest bardziej skomplikowana. Najpierw musimy założyć konto w amerykańskim czy australijskim AppStore i zalogować się na nie na naszym smartfonie czy tablecie. Potem trzeba grę ściągnąć, zaktualizować i zalogować się na polski AppStore.