Diablo IV jest na ostatniej prostej przed premierą. Zostało więc już niewiele czasu na ewentualne poprawki. Co można uznać za plusy tej gry, a co jeszcze zostało do szybkiej korekty. Oto lista rzeczy, które wywarły na mnie pozytywne wrażenia i tych, które mi się absolutnie nie podobają.

Reklama
Diablo IV / dziennik.pl

To mi się podobało:

Klimat - O ile wobec Diablo 3 cały czas podnoszone są zaarzuty, że gra jest zbyt cukierkowa, ładna i w ogóle nie ma mrocznego klimatu, o tyle Diablo IV nie da się tego zarzucić. Pierwsze etapy gry są doskonałe zarówno pod względem fabuły, jak i grafiki. Już koniec pierwszego zadania pokazuje nam, że ratowanie dobrych wieśniaków przed złymi potworami to mit, za który przyjdzie nam zapłacić. Fabuła i uczucie koszmaru są doskonałe… Ot choćby pergamin znaleziony w zamku, opanowanym przez potwory, w którym czytamy list młodego rekruta do rodziny, w którym cieszy się, że dostał broń i żeby się nie martwiono, bo jest bezpieczny w fortecy. To jest prawdziwe Diablo i powrót do korzeni.

Reklama

Grafika - Koniec cukierkowatości. Krew leje się litrami, kończyny potworów odpadają w tempie horroru z zombie, a trup ściele się gęsto. Podziemia są mroczne, ciemne, takie jakie były w Diablo 1. Twórcy potrafią też świetnie grać światłem w korytarzach zarówno jaskiń, jak i w rycerskich zamkach, czy katedrach. Na PS5 wygląda znakomicie. Do tego przerywniki filmowe są na takim poziomie, do których przyzwyczaił nas Blizzard.

Dźwięk - zarówno głosy postaci, jak i muzyka czy odgłosy potworów są na świetnym poziomie. Konsola była podłączona do soundbaru Samsunga Q990A i te kilkanaście głośników (plus telewizyjne z trybu Q-Symphony) robi swoje. Dźwięk i muzyka nas po prostu otaczają.

Diablo IV / dziennik.pl
Reklama

Rozwój i tworzenie postaci - Koniec z generycznymi postaciami, przypisanymi do klas. Tu możemy sobie naszego bohatera, bądź bohaterkę stworzyć. Do wyboru mamy wiele opcji twarzy, włosów i kolorów. Niby nie zwraca się na to uwagi w grze, ale cieszy, że możemy stworzyć własnego awatara. Z kolei rozwój postaci jest jasny, prosto opisany i składa się z drzewka umiejętności. Oczywiście nie da się wybrać wszystkiego, trzeba więc najpierw dokładnie przejrzeć opisy zdolności i zaplanować, co chcemy stworzyć. Na przykład, w przypadku barbarzyńcy, możemy skoncentrować się na potężnych uderzeniach bronią dwuręczną i wybrać do tego umiejętności, pozwalające nam atakować obszarowo potwory. Albo też możemy się skoncentrować na używnaiu dwóch broni. W każdej chwili możemy też zmienić nasze drzewko, kasując poprzednie umiejętności i wybierając nowe (choć to wymaga złota)

Diablo IV / dziennik.pl

Koniec noszenia tysiąca zwojów portalu do miasta - Nie trzeba już kupować i nosić tomów zwojów, pozwalających nam wrócić do miasta. Portal możemy teraz otworzyć w każdej chwili.

Ogólna miodność - Proszę pańśtwa, to nie jest żaden znachor. To jest profesor Diablo. To jest dokłądnie to, czego oczekiwałem. Radosna rzeź setek potworów, powrót do miasta z łupem, do tego świetna sfera dźwiękowa, graficzna i fabularna. Tak dobrze w rzeźnię tego typu nie bawiłem się od czasu Inquisitor:Martyr.

Co jest nie tak?

Gra jest "ciągle online" - nie da się niestety grać w tryb single player poza siecią. To grzech, który Diablo IV odziedziczyło zarówno po D3, jak i po mobilkowym Immortalu. O ile w lochach zawsze będziemy sami (o ile nie wbierzemy się z drużyną), o tyle na otwartych terenach jest pełno innych graczy. Trzeba się przyzwyczaić, że będa nam ubijać potwory, czasem ukradną skrzynkę… ale czasem też pomogą w wydarzeniach miejscowych. Te bowiem są tak trudne i nasycone taką ilością potworów, że samemu się ich nie ogarnie.

Diablo IV / dziennik.pl

To zaś oznacza też problemy techniczne. Podczas bety kilka razy zostałem wyrzucony z serwera przez jakiś błąd, a żeby wrócic, kolejki były długie. Znając problemy Blizzarda z odpowiednim przygotowaniem serwerów do startu ich gier sieciowych, możemy być pewni, że ta sytuacja na pewno powtórzy się na starcie. Będziemy co trochę wypadać z serwerów, kolejki będą gigantyczne, więcej więc poczekamy na grę, niż się nią nacieszymy. Mam nadzieję, że ta czarna wizja się nie sprawdzi i Blizzard jednak tym razem zapewni odpowiednią infrastrukturę sieciową. Biorąc pod uwagę jednak, jak wielu czeka na nowe Diablo, to pewnie da się grać po tygodniu od premiery. Dla tych, jak ja, których interesuje tylko kampania fabularna, takie coś to dramat, bo nas nie obchodzą gry z innymi, my chcemy nacieszyć się historią, a do tego "always online" nam całkowicie niepotrzebne jest.

Nie ma krzyżowca/paladyna - Brakuje mojej ulubionej klasy, ciężko opancerzonego bohatera, z tarczą w ręku, który skupia się głównie na zdolnościach defensywnych. Cała nadzieja w tym, że - jak w D3 - ta klasa wróci w dodatku.

Coście uczynili z miksturami życia? - To jest chyba najgorsza rzecz w Diablo IV, żywcem przeniseiona, ale i zmieniona in minus w porównaniu do mobilkowego Immortal. Po pierwsze, mamy tylko cztery flaszeczki - nie da się dokupić ich więcej, jak to było w poprzednich częściach. Po drugie, między walkami życie się nie regneruje (pewnie staje się to możliwe po ząłożeniu odpowiednich przedmiotów, ja jednak w czasie testów ich nie znalazłem). Flaszeczki uzupełniające nasz zapas mikstur wypadają ze skrzynek, czasem z potwórów, a podczas walki z bossami, dostajemy je po zmniejszeniu paska życia bossa poniżej pewnego poziomu. Nie da się wiec już radośnie ściągnąć połowę potworów z mapy w jedno miejsce i ich ubijać, łykając mikstury, zajmujące połowę ekwipunku.

Mikstury możemy ulepszać co kilka poziomów. To wymaga jednak złota i surowców. I to jest najważniejsze, na co powinniśmy oszczędzać.

Problemy techniczne i optymalizacja - To jest mocno do poprawy. Przy jakichś 20 wrogach na ekranie moja PS5 miała kłopoty i gra zaczynała klatkować. Do tego w filmikach napisy są mocno przesunięte co do wypowiadanych kwestii. Miejmy nadzieję jednak, że zarówno poprawienie kodu, jak i niektóre drobiazgi zostaną poprawione przed dniem premiery.

Diablo IV / dziennik.pl