Philips 272G5DYEB ma klasyczny design - czarne, plastikowe (ale z tworzywa dobrej jakości) ramki, zwykła podstawa - pod względem wyglądu, nie różni się niczym od innych monitorów. To jednak sprawia, że w przeciwieństwie do tzw. designerskich ekranów, zapewnia on idealne dopasowanie monitora do naszego fotela i biurka. Możemy bowiem dowolnie regulować wysokość, czy kąty pochylenia.

Reklama

Monitor wyposażono w cztery porty USB 3.0 (ww tym jeden z funkcją szybkiego ładowania urządzeń). Ekran ma za to tylko jedno gniazdo wejściowe - możemy połączyć go z komputerem tylko złączem DisplayPort. Monitor ma matrycę TN o odświeżaniu 144 Hz, czasie reakcji 1 ms (g2g), jest wyposażony w moduł G-SYnc, potrafi też obsługiwać 3D w technologii 3D Vision, a jego natywna rozdzielczość to 1920x1080.

Kolory ekranu, jak na matrycę TN są bardzo przyzwoite. Z testów wynika, że paleta barw monitora to aż 98 proc sRGB (zwykle TN osiągają zaledwie 95 proc.). Po kalibracji udaje się też osiągnąć współczynnik delta-E 1, czyli uzyskać prawie idealne odwzorowanie kolorów. Nie ma też kłopotów z równomiernym podświetleniem ekranu. Oczywiście, problemy pojawiają się, gdy patrzymy na monitor nie wprost - kiepskich kątów widzenia matrycy TN nie jest w stanie pokonać nawet Philips.

Jak monitor sprawdza się w grach? Odświeżanie i czas reakcji sprawiają, że nie ma mowy o żadnych opóźnieniach. Do tego, dzięki modułowi G-Sync znika wreszcie irytujący problem wyboru między opóźnieniami przy włączonej synchronizacji pionowej, czy przy tzw. tearingu jeśli ilość FPS nie odpowiada odświeżaniu monitora. Moduł "nakazuje" monitorowi poczekać z odświeżeniem ekranu, póki układ graficzny nie wyrenderuje nowej klatki. To sprawia, że wszystko jest idealnie płynne (co liczy się szczególnie przy sieciowej rozgrywce w FPS).

Monitor byłby idealny, gdyby nie jeden problem - rozdzielczość FullHD. Z jednej strony rozumiem Philipsa - koncern chciał, by monitor mogli kupić gracze, którzy nie mają najnowszej karty graficznej, a by uzyskać wysoką liczbę klatek na sekundę w rozdzielczości FullHD nie trzeba mieć "wypasionego" sprzętu. Z drugiej jednak strony, rozdzielczość 1080p jest zbyt niska, jak na 27-calową przekątną. Szkoda, że nie wydano dwóch wersji monitora - 24-calowej z 1080p i 27 z 1440p. Do tego, jak na 27" calowy FullHD ekran jest za drogi - jego cena to 2200 złotych.

Jeśli jednak graczom nie przeszkadza rozdzielczość i chcą mieć zapewnioną nie tylko idealną płynność, ale także rewelacyjne, jak na TN, odwzorowanie kolorów, wtedy ten ekran Philipsa taje się bardzo dobrym wyborem.