To trochę tak jak z kobietami. Każdy chciałby mieć "flagowca" - tą idealną, modelową niczym wzorzec metra w Sevres. Ale takiej po prostu nie ma. Są za to takie, które odpowiadają naszym indywidualnym upodobaniom. Dla jednego najważniejsze są długie nogi, dla drugiego pupa, dla jeszcze innego biust. Zdarzają się też tacy, dla których ważny jest intelekt. Najważniejsze, żeby naprawdę wiedzieć, na czym nam zależy. Wtedy prędzej czy później znajdziemy swój wymarzony model.
Między kobietami a telefonami są też oczywiście różnice. Na przykład taka, że w tych drugich można łatwiej przebierać. Nie ograniczają nas konwenanse i monogamia. Ewentualnie finanse.
Ja po dwóch tygodniach z HTC M9 już wiem, że muszę szukać dalej. Co nie oznacza, że dla kogoś nie będzie on spełnieniem marzeń.
Zacznijmy od budowy. To zdecydowanie smartfonowa ekstraklasa. Jakość wykonania rewelacyjna: metal, szkło, aluminium, ani śladu plastiku. Bierze się go do ręki z niekłamaną przyjemnością. Producent przygotował tu jednak na użytkowników pułapkę. Dodał obudowę Dot View – etui, które jest przeźroczyste z tyłu, a z przodu ma gumową, dziurkowaną klapkę. Oczywiście otwierając i zamykając ją, możemy telefon wybudzić lub uśpić. A dwukrotne stuknięcie powoduje, że na ekranie wyświetlają się obrazy ostatnich aktywności telefonu, na przykład informacje o nieodebranych wiadomościach, SMS-ach czy połączeniach. Możemy nawet ustawić specjalną, kropkowaną tapetę. Generalnie to bardzo sympatyczny i ciekawy dodatek. Na czym polega więc pułapka? Właśnie na tym, że nie wiadomo, jak używać telefonu – w etui czy bez? Etui – fajny bajer, telefon zabezpieczony przed porysowaniami czy zniszczeniem. Ale. Nie po to robiono go z najwyższej jakości materiałów, żeby zamykać teraz w jakiejś gumie! A mówi się, że od przybytku głowa nie boli…
Kolejna rzecz to środek, czyli tzw. podzespoły. Ponieważ flagowce muszą być naj, więc HTC zdecydowało się zastosować w M9 najnowszy procesor firmy Qualcomm, Snapdragon 810. To dość problematyczna jednostka, o której złośliwi mówią, że jest idealna na zimę, bo dzięki gigantycznemu grzaniu telefon miło trzyma się w rękach na mrozie. Ja używałem go latem, w dodatku gdy za oknem temperatura przekraczała 30 stopni. Telefon rzeczywiście dość szybko się nagrzewał, ale nie przekraczał niebezpiecznej dla siebie czy użytkownika granicy. To dlatego, że producent tak przeprogramował procesor, by zmniejszyć liczbę używanych rdzeni w zależności od obciążenia. Na szczęście nie powoduje to żadnych widocznych dla oka spowolnień - bez względu na temperaturę telefon działa bardzo szybko, płynnie i bez zacięć.
To, na co zwracam szczególną uwagę, to aparat fotograficzny. Niestety, dla HTC to wciąż trudny temat. Firma miota się od ściany do ściany. W poprzednich flagowcach stosowała m.in. aparaty z dwoma obiektywami i tzw. UltraPixelami, ale z niską rozdzielczością matrycy (4 mpix). I choć przekonywała o wyższości swoich rozwiązań nad innymi, to było to tylko zaklinanie rzeczywistości. Zdjęcia były słabe. Tym razem więc postanowiła zwiększyć ilość mpix, wstawiając ich aż 20. Efekt? Zazwyczaj przez dwa tygodnie testów robię od kilkudziesięciu, do nawet kilkuset zdjęć. M9 zrobiłem ich… 8. Lepiej pod tym względem było w Desire One Eye, modelu z niższej półki HTC.
Ważna dla mnie jest też jakość odtwarzanej muzyki. I tu, dla odmiany, rewelacja. Dźwięk w słuchawkach doskonały, czysty, wyraźny, głęboki, głośny. Bardzo udany, zresztą tradycyjnie już dla HTC, jest też interfejs odtwarzacza - intuicyjny, z opcją pobierania okładek. A kto woli posłuchać muzyki nie przez słuchawki ale głośniki zewnętrzne – też będzie usatysfakcjonowany. By nasze szczęście było pełne – mamy też i radio.
Przy plusach pozostając: prócz sporej pamięci wbudowanej (32 GB) mamy też slot na kartę pamięci, a nakładka HTC na androida 5.0.2 lollipop jest bardzo przyjazna i przemyślana, oferuje też wiele atrakcyjnych możliwości personifikacji. Ekran ma 5 cali i bardzo dobrej jakości wyświetlacz full HD, a jeśli będziemy mieli taka fantazję, to telefon możemy zamienić np. w pilot do telewizora.
Bateria o pojemności 2840 mAh pozwala na dzień, półtora bezstresowej pracy. Ale. Z moich doświadczeń wynika, że są telefony, o których myślimy – "spokojnie, zostało jeszcze 50 proc. baterii", albo "cholera, mam już tylko 50 proc.". I M9 jest telefonem tego drugiego rodzaju. Na pocieszenie HTC oferuje specjalną ładowarkę, którą można naładować telefon od 0 do 60 proc. w pół godziny.
Jest jednak bez wątpienia coś, w czym HTC osiągnęło mistrzostwo. To cena. Jeśli uznamy, że M9 jest dla nas, to będziemy musieli wyłożyć od 2,5 do 3 tys. zł, w zależności od sklepu. Dla mnie to bardzo dużo jak na to, co ten model ma do zaoferowania. To nie jest mój ideał. Ale jak wiadomo, "każda potwora znajdzie swego amatora".