Microsoft Lumia 640 XL to przerośnięta siostra Lumii 640, phablet z większym, bo 5,7 calowym ekranem i lepszym, bo 13 Mpx aparatem. Ma też większą baterię i cenę mniej więcej o 300 zł wyższą (600 kontra 900 zł). Wisienką na torcie, albo kulą u nogi jest system Windows w wersji 8.1.

Reklama

Telefony ze średniej półki pracujące na Androidzie są bardzo często przyczyną wielu frustracji. Miewają skłonności do wieszania się, potrafią niespodziewanie zamknąć jakąś aplikację, samoczynnie się zrestartować, a wybierając numer możemy poczekać dłuższą chwilę na znalezienie właściwego kontaktu. Tymczasem smartfony z Windowsem na pokładzie posiadające podobne podzespoły działają zadziwiająco sprawnie, płynnością przypominając nawet androidowe high-endy za 2 tysiące zł. Tak też jest w przypadku Lumii 640 XL. Sercem telefonu jest jakże popularny w androidowym świecie średniaków Qualcomm Snapdragon 400. Do jego działania nie można się przyczepić. Jedyny brak płynności, jaki byłem w stanie zauważyć, to chwilka opóźnienia przy oglądaniu zdjęć i zmienianiu położenia telefonu z poziomu do pionu i odwrotnie. Rzecz praktycznie bez znaczenia. Telefon jest wyposażony w moduł LTE, więc strony internetowe wczytują się szybko, a obciążając go np. grami czy odtwarzanym filmem, nie zaobserwowałem nadmiernej, nieprzyjemnej dla użytkownika temperatury. Dobry jest też aparat fotograficzny z optyką Zeiss, a także znany z Nokii odtwarzacz muzyki.

Telefon jest wyposażony w 8 GB pamięci wewnętrznej, którą możemy rozszerzyć kartą pamięci, w dodatku wskazując ją jako miejsce zapisywania aplikacji. Ekran wykonany w technologii IPS o rozdzielczości 258 ppi to też średniak, któremu ciężko coś zarzucić. Nie ma diody powiadomień, ale wszystkie ważne informacje (godzina, nieodebrane połączenia czy SMS-y) wyświetlają się na wygaszonym ekranie. Telefon możemy wybudzić podwójnym stuknięciem, a na stanie znajdziemy także darmową nawigację Here. I na koniec bateria, która spisuje się znakomicie. Telefon z tak wielkim ekranem spokojnie wytrzymuje dwa dni intensywnego użytkowania. Jeśli będzie służył głównie do dzwonienia, SMS-ów czy wysyłania maili, czas wydłuży się o dzień lub dwa.

Czyli teoretycznie, a nawet praktycznie, wszystko jest OK, zwłaszcza jak na cenę, jaką musimy za niego wyłożyć - około 900 zł. Jest jednak jedno "ale". To system, o którym nie da się tu nie wspomnieć, bo jest on tego telefonu tak wadą, jak i zaletą. Ceną za płynność działania jest ograniczenie znanej z Androida możliwości wyboru – od modyfikacji systemowych zaczynając, na decyzjach o tym z jakich przeglądarek, odtwarzaczy multimedialnych czy np. edytorów fotograficznych chcemy korzystać kończąc. Tu wszystkie decyzje zostały już podjęte, a margines zmian jest bardzo niewielki. Ot, weźmy chociażby odtwarzanie filmów, które na tak dużym ekranie jest bardzo wygodne. W końcu wybierając phablet, kierujemy się zazwyczaj właśnie jego większymi w porównaniu do normalnego smartfona możliwościami multimedialnymi. Ten wbudowany nie jest mistrzem wszechstronności. Nawet filmy w popularnym formacie AVI sprawiają mu czasem problemy. Praktycznie jedyną alternatywą jest odtwarzacz VLC, dostępny w wersji beta w sklepie z aplikacjami. Na szczęście za darmo. Ale jego działanie na Lumii 640 XL nie było idealne. W moim przypadku nie chciał wczytać do biblioteki filmów umieszczonych na karcie pamięci, a nie w pamięci wewnętrznej telefonu. Musiałem film odnaleźć ręcznie w galerii lub plikach (też trzeba dograć menadżer plików ze sklepu) i dopiero klikając na film, wybrać VLC jako odtwarzacz.

Podobnie ograniczone możliwości mamy na przykład przy przeglądaniu internetu. Jest Internet Explorer, jako alternatywę ze sklepu mamy Operę Mini, ale działa ona tak wolno, że szkoda na nią tracić czas. Na szczęście IE pracuje zadziwiająco dobrze, w dodatku pasek do wpisywania adresów jest umieszczony na dole ekranu, co w przypadku phabletów doskonale się sprawdza. O osobnej aplikacji do YouTube możemy zapomnieć, to co jest w sklepie, to po prostu skrót do strony internetowej. Telefony z Windowsem nie są także przeznaczone dla namiętnych graczy, wielu nowości w sklepie nie znajdziemy. Ale znów – to co jest, działa bardzo dobrze. Generalnie ilość dostępnych aplikacji nie poraża, ale te najpopularniejsze, jak choćby bankowe, SkyCash, Yanosik czy do uprawianie sportu - są.

Przyzwyczajenie wymaga też sama obsługa telefonu. Kafelki spisują się bardzo dobrze, ale do niektórych ustawień trudno się dokopać. Na szczęście mamy belkę skrótów ściąganą z góry ekranu, na której możemy ustawić cztery najbardziej potrzebne nam funkcje.
Jest więc Windows systemem specyficznym. Sporo daje, ale i sporo zabiera. Jeśli więc jesteście w stanie pogodzić się z pewnymi ograniczeniami w zamian za płynność działania i macie w sobie sporo cierpliwości, by się do niego przyzwyczaić, spokojnie możecie pomyśleć o Lumii. Znam wiele osób, które zmieniły swój telefoniczny ekosystem i za nic na świecie nie powróciłyby do zielonego robocika. Ale uwaga - znam też i takie, które w Windowsie się nie odnalazły, a swoje telefony w akcie wściekłości roztrzaskiwały o ścianę.

Ja osobiście, jeśli miałbym decydować się na Windowsa, wybrałbym jednak Lumię 640 – mniejszą i wygodniejszą w użyciu. Phablet zdecydowanie wolałbym z Androidem.