Największą inteligencją w przypadku smartwatchów wykazują się ich producenci. Bo oto znaleźli nowy kanał wyciągania pieniędzy z kieszeni klientów. Wmówienie ludziom, że potrzebują jeszcze jednego ułatwienia w życiu, może być o tyle łatwiejsze, że rośnie nam pokolenie (które zresztą sami hodujemy), dla którego klasyczna tarcza zegara będzie przeszkodą nie do sforsowania. Wiem to, bo w jeden z ostatnich grudniowych piątków spędziłem upiorne trzy godziny, starając się wytłumaczyć ośmioletniemu synowi, co oznacza kwadrans po siedemnastej czy za dwadzieścia szósta i w jaki sposób należy ustawić wskazówki zegara. Na swoją niewielką pociechę miałem to, że tylko dwie spośród 30 osób w jego klasie potrafiły dobrze odpowiedzieć na te jakże skomplikowane pytania. Po 180 minutach umysłowego wysiłku junior padł na łóżko i zasnął, a ja poszedłem do łazienki sprawdzić, czy zostały mi jeszcze jakieś włosy na głowie, czy też wyrwałem z rozpaczy wszystkie. Następnego dnia, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, syn kazał sobie narysować zegary i napisać godziny tak, by mógł ustawić do nich wskazówki i sprawdzić, czy wiedza, którą z takim wielkim bólem przyjął, została mu w głowie, czy też oddaliła się w niewiadomym kierunku. Na czas jego pracy ja zamknąłem się w łazience, po czym junior zawołał, że już, i szybkim krokiem udał się do swojego pokoju, barykadując się pod łóżkiem. Pewnie nie chciał rozpraszać mnie przy sprawdzaniu wyników. Na szczęście dla nas obu wszystko skończyło się dobrze, wskazówki zostały dopasowane do godzin i temat zegarka został zamknięty.

Reklama

Gdyby syn używał Huawei Watch, nie miałby żadnego kłopotu z odczytaniem godziny. Bo wybór tarcz tego zegarka jest przeogromny i oczywiście prócz wielu wersji ze wskazówkami - niektórymi bardzo kiczowatymi i pretensjonalnymi, ale też dyskretnymi i eleganckimi - są też tarcze wyświetlające godzinę w wersji cyfrowej. A jeśli ktoś lubi łamigłówki, może ustawić wyświetlacz przypominający jajko sadzone na patelni - odgadnięcie, którą godzinę pokazuje, zajmie trochę czasu.

Dużą zaletą zegarka Huaweia jest to, że jest... podobny do klasycznego zegarka. Okrągły, ładnie wykonany: szafirowe szkło, metalowa koperta, skórzany pasek. Zastosowano w nim ekran AMOLED o średnicy 1,4 cala, który zużywa mniej energii, co przekłada się na dłuższą pracę na jednym ładowaniu.

Jednak praktyczne zastosowanie smartwatcha to nie zmienianie jego wyglądu co pięć minut, a korzystanie z udogodnień systemu Android Wear stworzonego przez Google'a (Huaweia możemy sparować także z iPhonem). Bezpośrednio na ekranie możemy odczytywać maile, sms-y, powiadomienia z Facebooka, sprawdzać, jak szybko dotrzemy do domu, skorzystać z nawigacji czy nawet odebrać telefon (przez zegarek jednak nie porozmawiamy). Niby dość wygodne, jednak są to wszystko czynności wykonywane na smartfonie, który i tak zawsze mamy pod ręką. Brak jakiejkolwiek wartości dodanej powoduje, że dla mnie taki sposób korzystania z zegarka jest pozbawiony większego sensu. Mówiąc bardziej obrazowo - jesteśmy w toalecie, widzimy, że ktoś do nas dzwoni, ba - możemy tę rozmowę nawet odebrać, ale i tak będziemy musieli wciągnąć spodnie i pofatygować się do pokoju po telefon. Irytująca sytuacja.

Reklama

Osobną kwestią jest wykorzystywanie zegarka do kontrolowania treningu i wszelkiego rodzaju aktywności ruchowej. Dzięki zestawowi czujników zmierzymy puls, policzymy kroki, jakie przeszliśmy w ciągu dnia, a na tej podstawie zegarek obliczy liczbę zużytych kalorii.

Piętą achillesową wszystkich inteligentnych czasomierzy jest bateria. Nie inaczej jest też i tu. Osiągnięcie dwóch dni przy moim, chyba niespecjalnie intensywnym sposobie użytkowania, było praktycznie niemożliwe. Huawei Watch co noc lądował w ładowarce - kolejnej, na którą musiałem znaleźć wolne gniazdko.

Przez dwa tygodnie swojej przygody ze smartwatchem ani razu nie doświadczyłem sytuacji, w której odczułbym, że na jego posiadaniu skorzystałem. Lubię gadżety, ale takie, które naprawdę ułatwiają mi życie. Możliwość szybkiego odczytania sms-a w zatłoczonym tramwaju nie jest jak dla mnie warta ani 1700 złotych (bez złotówki), jaką musimy wydać na najtańszą wersję urządzenia tego producenta, ani jakiejkolwiek kwoty żądanej przez inną firmę.

Reklama