Telefonów, które są uczciwie wycenione już na starcie, można szukać ze świecą. Zazwyczaj z decyzją o kupnie najlepiej odczekać. Czasami miesiąc, czasami kilka, a czasami nawet rok. Wtedy nie przepłacamy. Tymczasem po Moto G5 Plus mógłbym się wybrać do sklepu choćby i dziś. W moim przypadku to o tyle dziwne, że choć telefony Motoroli mają grono swoich wyznawców, to ja, muszę przyznać uczciwie, nigdy do niego nie należałem. Owszem, doceniałem jakość ich wykonania, świetne działanie czy np. rewelacyjne głośniki (Moto X Style). Ale zawsze brakowało mi w nich „tego czegoś”. Po prostu używałem ich przez jakiś czas, po czym oddawałem i szybko o nich zapominałem. Aż do Moto G5 Plus. Ten telefon sprawił, że w mojej głowie zaświtała myśl: mógłbym go mieć. Zwłaszcza że choć doceniam działanie urządzeń „flagowych”, to jednak lepiej się czuję ze smartfonem ze średniej półki, a zaoszczędzoną kwotę wolę wydać na coś innego. Moja żona nazywa to skąpstwem, ja – rozsądkiem i oszczędnością. I właśnie takim – rozsądnym telefonem – jest Moto G5 Plus.
Zacznijmy od wyglądu. To nie jest niestety atut tego smartfona, choć oczywiście wszystko jest sprawą gustu. W mój G5 Plus raczej nie trafił. Trudno nazwać go pięknością, to bardziej taka szara myszka, która zyskuje dopiero przy bliższym poznaniu. Łączenie metalowego tyłu z ramkami jest dość dziwne (błyszczą się na szlifach, a są matowe na głównej powierzchni i nachodzą „warstwowo” na pokrywę plecków), w dodatku obiektyw aparatu potwornie wystaje. Pod nim mamy jeszcze okrągły znaczek Moto, który wygląda, jakby był doklejony. Ale gdy weźmiemy telefon do ręki, zapominamy o tych kontrowersjach. Dzięki lekkim zaobleniom trzyma się go bardzo pewnie, matowy metal jest przyjemny w dotyku, nie musimy się martwić, że telefon zaraz wyślizgnie się nam z dłoni, tak jak większość może i ładnych, ale mało praktycznych szklanych konstrukcji. W dodatku dzięki solidnej budowie sprawia wrażenie, że jest w stanie bez większych problemów przetrwać zetknięcie z podłogą czy chodnikiem.
Przód to bardzo dobrej jakości ekran IPS (434 ppi) o przekątnej 5,2 cala (idealny kompromis między wielkimi 5,5 calowcami a mniejszymi smartfonami), pokryty szkłem ochronnym Gorilla 3 generacji. Nad wyświetlaczem ulokowano donośny głośnik, a pod nim czytnik linii papilarnych. Jeszcze jakiś czas temu zastanawiałem się, jakie jest jego najlepsze umiejscowienie – pod ekranem, z tyłu telefonu czy może, tak jak robi to Sony, na prawej krawędzi. Dziś już wiem. Dla mnie najlepszy jest czytnik z przodu smartfona, ale pod warunkiem, że możemy z niego korzystać jak z touchpada i nawigować nim po telefonie. Tak jak to jest w Moto G5 Plus. Czytnik jest płytką a nie klawiszem, nie możemy go więc wcisnąć, a jedynie dotknąć. Wybudza telefon szybko, a co najważniejsze, bezbłędnie. Spokojnie możemy wyłączyć sobie przyciski funkcyjne wyświetlane na ekranie i posługiwać się tylko nim. Jak to działa? Krótkie dotknięcie to wybudzenie telefonu. Dłuższe – włączenie wyszukiwania Google. Przesunięcie palcem z prawej w lewą stronę to ruch wstecz a z lewej do prawej to włączenie ostatnio używanych aplikacji. Kolejne dotknięcie touchpada to wyłączenie telefonu. Minus? Ruch wstecz powinien być przypisany do dotknięcia touchpada a nie przesunięcia palcem. To bardziej intuicyjne rozwiązanie. Ale i do tego, co jest w Moto, można się przyzwyczaić, a po pewnej chwili wręcz uzależnić.
Najlepszy nawet touchpad nie zdziałałby wiele, gdyby telefon pracował wolno i ociężale. W Moto G5 Plus wszystko dzieje się na szczęście tak, jak powinno, i z pewnością jest to jeden z szybszych i płynniejszych smartfonów ze średniej półki. Procesor to Snapdragon 625 – może i nie najnowszy, ale za to sprawdzony – wyciąga 64162 tys. pkt w AnTuTu Benchmark. Wspomagają go 3 GB pamięci RAM, pamięci wbudowanej mamy 32 GB (około 25 dostępnych dla użytkownika), które oczywiście możemy rozszerzyć kartą pamięci. Telefon bardzo dobrze radzi sobie czy to z trzymaniem kart w pamięci, czyli tzw. multitaskingiem, czy to z grami, i to nawet tymi bardziej wymagającymi.
System to Android 7.0. wzbogacony jedynie o tradycyjne gesty Moto. (np. włączenie latarki – potrząśnięcie telefonu, aparatu – ruch nadgarstka). Niestety, nie znajdziemy żadnej aplikacji producenta do słuchania muzyki czy oglądania filmów. Musimy korzystać z programów stworzonych przez Google'a, czyli słabiutkiej Muzyki Play czy też Zdjęć, w których zaszyty jest też odtwarzacz wideo. Najlepiej od razu zainstalować sobie zamienniki ze Sklepu Play, by cieszyć się pełnią możliwości Moto G5 Plus. Bo telefon gra na słuchawkach naprawdę bardzo przyjemnie, a i puszczenie muzyki przez głośnik zewnętrzny nie zrani naszych uszu – będzie głośno, czysto i bez przesterów.
Przez ponad trzy tygodnie używania telefonu nie spotkałem się z żadnym zacięciem czy nawet dłuższym zamyśleniem telefonu i oprogramowanie jest z pewnością jedną z jego mocniejszych stron.
Stroną najmocniejszą jest jednak bateria. Ma 3000 mAh, więc nie jest to wielkość szczególnie imponująca. Telefon jest jednak rewelacyjnie wręcz zoptymalizowany. Pod tym względem to zdecydowanie jeden z lepszych smartfonów, z którymi miałem do czynienia. Dość powiedzieć, że w użyciu służbowym (czyli głównie rozmowy, w zasadzie całe mnóstwo rozmów), przy jednocześnie wciąż działającym LTE bądź WiFi i synchronizacji poczty i portali społecznościowych, używałem telefonu najdłużej przez… 4 dni. Oczywiście weekendowe wgapianie się w YouTube'a czy resetowanie kory mózgowej idiotycznymi grami powodowało, że czas od ładowania do ładowania skracał się do dwóch dni, wciąż jednak są to wyniki godne szacunku. W każdym razie nigdy nie miałem poczucia, że muszę w te pędy gnać do ładowarki, bo telefon zaraz wyzionie ducha. Nawet gdy miałem 5-6 proc. baterii, wiedziałem, że te procenty tam będą, a nie ulotnią się gdzieś niespodziewanie. Tak właśnie powinny działać smartfony. Dzięki Turbo ładowarce, którą znajdziemy w pudełku, naładujemy Moto G5 Plus w nieco ponad godzinę.
Stroną nieco słabszą są zdjęcia. Kamerki mają 12 i 5 mpx i w dobrych warunkach można z nich wykrzesać fotografie odpowiadające klasie telefonu. Im ciemniej, tym gorzej, co nie powinno być jednak specjalnym zaskoczeniem. Trudno bowiem spodziewać się tu poziomu zarezerwowanego dla urządzeń flagowych. Właśnie w jakości zdjęć widać największą różnicę pomiędzy oboma segmentami – w skrócie – jeśli nie wiecie, dlaczego płacicie za topowe urządzenia średnio dwa razy więcej niż za klasę średnią – to płacicie głównie za jakość zdjęć i wideo. Jeżeli jednak dla kogoś nie jest to najważniejsze, to Moto G5 Plus powinna spokojnie zaspokoić jego oczekiwania. Filmy możemy nagrać nie tylko w Full HD (do wyboru 30 albo 60 klatek na sekundę), ale także w 4k, jest też tryb slow motion.
Przykład tu:
Niestety, Motorola tradycyjnie już nie zdecydowała się na zamontowanie diody powiadomień. Zamiast tego mamy system always on display, czyli powiadomienia pojawiające się na wygaszonym wyświetlaczu – wystarczy, że weźmiemy telefon do ręki, nie musimy go włączać. Znajdziemy tam stan baterii, godzinę, datę i informacje o nieodebranych połączeniach czy nieprzeczytanych mailach albo SMS-ach. Osobiście oczywiście wolę diodę powiadomień, bo wtedy widzę już z daleka, czy coś mnie ominęło, ale i do rozwiązania Motoroli można się przyzwyczaić.
Na plus zapisać można obecność NFC, bo producenci nie zawsze zwracają na to uwagę, a do możliwości płacenia telefonem przekonuje się coraz większa liczba osób. Wśród nich jestem i ja i nie wyobrażam już sobie, bym musiał grzebać w portfelu w poszukiwaniu karty. A smartfon zawsze mam pod ręką.
Czas więc przejść do rzeczy najważniejszej, czyli ceny. Moto G5 Plus kosztuje 1299 zł. To o 200 więcej niż Xiaomi Redmi Note 4, równie udany smartfon ze średniej półki, który jakiś czas temu miałem w swoich rękach. Gdybym miał wybierać, wybrał bym ten droższy, czyli Moto G5 Plus. Ma solidniejszą konstrukcję, jest bardziej poręczny (5,2 kontra 5,5 cala), robi ładniejsze zdjęcia i kręci lepsze filmy, ma NFC, ale przede wszystkim świetny wielofunkcyjny czytnik linii papilarnych. To wszystko zdecydowanie warte jest tych 200 złotych różnicy. Moto G5 Plus jest rewelacyjnym smartfonem do codziennej, bezproblemowej pracy i zdecydowanie jest to najrozsądniejszy telefon ze średniej półki.