Astro A50 wyglądają ładnie - w wersji na PS4 i PC metalowe boczne pałąki są w kolorze błękitnym (wersja Xbox jest zielona). Są one wykonane z dobrego tworzywa i dość lekkie, choć solidne. Dzięki dużym muszlom na uszach leżą wygodnie i nie męczą, nawet po kilku godzinach gry. Oprócz zestawu słuchawkowego, w pudełku znajdziemy stację dokującą, którą łączymy kablem USB z pecetem lub konsolą (nie da się niestety połączyć dwóch urządzeń na raz) - źródło dźwięku wybieramy za pomocą przycisku.
Słuchawki jednak - wbrew zapowiadanym 12 godzinom pracy - wytrzymują zaledwie 7-8 godzin. Czas pełnego ładowania to około 5 godzin. Ałaje się je wkłądając do stacji dokującej - trzeba jednak uważać, by metalowe elementy na spodzie headsetu dokładnie leżały na tych na bazie.
Podłączenie do peceta jest proste - wpinamy stację dokującą do portu USB, ściągamy aplikację Astr0o (któa pozwala nam też zmienić ustawienia korektora graficznego), resetujemy komputer i wszystko powinno już działać.
Wrażenia z użytkowania? Astro A50 grają naprawdę dobrze. Radzą sobie z dźwiękiem przestrzennym w grach FPS – zarówno w tych dla jednego gracza, jak Wolfenstein New Colossus, jak i w Battlefield 1. Wyraźnie słychać, skąd nadciąga wróg. Równie dobrze oddano też odgłosy eksplozji itp., nie ma też problemu ze zbyt mocnym basem, choć scena muzyczna mogła by być trochę szersza. Słuchawki radzą też sobie z muzyką i filmami. Muszę jednak dodać, że w trybie stereo brzmią odrobinę gorzej niż moje AKG K712 podłączone do karty Strix Soar.
Największa wada słuchawek nie jest jednak winą Astro. Jest nią bowiem brak kompatybilności słuchawek bezprzewodowych z Xbox One i PS4. Jeśli mamy obie konsole i chcemy na obu korzystać z bezprzewodowego headsetu musimy kupić dwa zestawy, a to już poważne uszczuplenie budżetu - A50 kosztują bowiem ponad 1300 złotych.
Czy warto kupić ten headset? Jeśli koniecznie musicie mieć bezprzewodowe słuchawki z mikrofonem, które grają całkiem nieźle i da się ich używać i z konsolą i z pecetem, a jednocześnie macie na tyle gruby portfel, że stać was na nie? To tak, warto.