Po pierwsze Oppo może skorzystać na zbanowaniu Huaweia przez amerykańską administrację i odcięciu go od usług Googla. Co prawda polityka prowadzona przez Donalda Trumpa jest delikatnie mówiąc dość nieprzewidywalna, ale póki co nie widać jakiegoś korzystnego dla Huaweia rozwiązania. Firma pracuje nad własnym systemem, ponoć testują go też bratnie Vivo i Oppo właśnie, ale przekonanie użytkowników do czegoś nowego nigdy nie jest łatwe. A Oppo przekonywać nikogo do niczego nie musi – Android i wszystkie usługi Googla z nim powiązane w jego telefonach są i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Chyba, że Donald Trump znowu nas czymś zaskoczy…
Po drugie, jak dla mnie o wiele istotniejsze, Oppo poprawiło niemal wszystkie błędy swoich pierwszych telefonów. I to w imponujący sposób. Wszystko za sprawą najnowszej wersji nakładki producenta – ColorOS 6.0. W niej uporządkowano wiele rzeczy. Na górze ekranu wyświetlają się nam już ikonki powiadomień, czego do tej pory nie było i co doskwierało bardzo, bo by zorientować się, czy mamy jakąś nieodebraną rozmowę, nieprzeczytany mail czy informację z YouTube, trzeba było za każdym razem po włączeniu ekranu ściągać górną belkę.
Nie mamy też już ograniczenia aplikacji, które mogą bez przeszkód działać w tle. W poprzedniej wersji można było ich wybrać góra pięć, resztę telefon po jakimś czasie samoczynnie zamykał. Teraz możemy ich wybrać dowolną ilość.
Wszystkie ustawienia wiadomości znajdziemy też w… wiadomościach, czyli tam, gdzie umieszczają je inni producenci. Tam możemy sobie uaktywnić np. potwierdzenie otrzymania informacji przez odbiorcę, czy raporty dostarczenia MMS-a. Wcześniej wszystkie te rzeczy były umieszczone w ustawieniach głównych w aplikacjach systemowych.
Mamy też możliwość umieszczenia ikony blokady ekranu więcej niż na jednym pulpicie. Wcześniej do dyspozycji była tylko jedna ikonka.
Poza tym Oppo Reno działa w oparciu o Androida 9, modele które miałem do tej pory (RX 17 Pro, Find X) miały Androida 8, czyli zalatywały myszką już na starcie. Cała seria Reno ma też moduł NFC (służący m.in. do płatności zbliżeniowych), którego w Europie a zwłaszcza w Polsce nie wypada nie mieć, a który jest niedostępny np. w najdroższym, flagowym Oppo Find X.
Zmian na plus jest jak widać całe mnóstwo, a mówimy tu jedynie o oprogramowaniu. Tymczasem cała reszta Oppo Reno jest równie udana.
Budowa, wykonanie
Telefon wygląda bardzo ładnie. Mój testowy egzemplarz był koloru zielonego o egzotycznie brzmiącej nazwie „ocean Green”, która przy spojrzeniu pod odpowiednim kątem wpadała w lekko niebieską/granatową barwę. Pod dwoma centralnie umieszczonymi obiektywami które nie wystają ponad powierzchnię (to dziś rzadkość), producent umieścił niewielkich rozmiarów kulkę, która minimalnie wystaje nad powierzchnię, chroniąc tym samym aparaty przed zarysowaniem gdy położymy telefon na pleckach.
Bryłę przecina błyszcząca pionowa linia z logo Oppo, a cały tył został wykonany z matowego szkła, które wygląda bardzo ładnie, a co najważniejsze, w przeciwieństwie do szkła zwykłego nie łapie odcisków palców i cały czas wygląda schludnie i estetycznie.
Przycisk do włączania telefonu umieszczono na boku prawym, regulacja głośności wylądowała na boku lewym. Na dole mamy pojedynczy, nieźle grający głośnik, USB-C i wejście mini-jack na słuchawki (brawo Oppo). Gdzie ukryto kamerkę do selfie – zapytacie? Na trójkącie wysuwanym z górnej krawędzi (zwanym przez Oppo płetwą rekina). Dzięki temu w ekranie nie ma żadnego wcięcia ani dziury. A to sprawia, że korzystanie z pięknego 6,4 calowego ekranu wykonanego w technologii AMOLED (FHD+, 403 PPI) jest jedną wielką przyjemnością.
Wysuwana kamera to jednak nie same plusy – minusem jest brak wodoszczelności, której przy takiej konstrukcji nie da się po prostu zapewnić. Także odblokowywanie twarzą nie jest już takie proste jak w innych telefonach, bo tu musimy jeszcze przeciągnąć palcem po wybudzonym ekranie, by kamera się wysunęła, nie wystarczy samo wzięcie telefonu do reki. Coś za coś, dla mnie zalet takiego ulokowania kamerki jest więcej niż wad, po prostu czysty ekran i minimalne ramki to jest to. Skoro już przy odblokowywaniu jesteśmy, możemy to też zrobić skanerem linii papilarnych, ukrytym w ekranie. Działa doskonale, niemal tak szybko jak tradycyjne skanery fizyczne, w dodatku ma bardzo efektowną animację.
Generalnie Oppo Reno jest smartfonem bardzo ładnym, nietuzinkowym i oryginalnym.
Specyfikacja, działanie
Telefon jest napędzany procesorem Qualcomma, Snapdragonem 710. Do tego mamy 6 GB RAM i aż 256 GB pamięci wbudowanej, można więc darować sobie narzekanie na brak slotu na kartę pamięci. Miłośnicy benchmarków i maniacy wydajności będą kręcić nosem na to, że w telefonie kosztującym 2200 zł nie ma topowego procesora (czyli Snapdragona 855), bo są na rynku producenci którzy oferują go w tej cenie. Ale zwykły użytkownik (do jakich ja się zaliczam), nie znajdzie powodów do narzekań. Wszystko w telefonie dzieje się natychmiast, nie ma żadnych zacięć, zwolnień, problemów z wielozadaniowością. Internet działa doskonale, aplikacje i strony odpalają się bardzo szybko, wszystko jest tak, jak być powinno. Braki w wydajności będą do zauważenia jedynie w najbardziej wymagających grach, gdzie trzeba będzie obniżyć ustawienia graficzne.
GPS działa bardzo dobrze;
NFC – jest i działa od pierwszego przyłożenia do czytnika (jeszcze raz brawa za zainstalowanie tego modułu);
rozmowy telefoniczne są na bardzo wysokim poziomie (zarówno dla mnie jak i dla moich rozmówców);
muzyka w słuchawkach jest na przyzwoitym poziomie (korektor Real Sound możemy zastosować jedynie w autorskiej aplikacji do odtwarzania muzyki zainstalowanej w telefonie). No i dzięki wyjściu mini-jack nie mamy problemów z podłączeniem swoich ulubionych słuchawek.
Zdjęcia, bateria
48 mpx matryca Sony ze światłem 1.7 plus 5 mpx do rozpoznawania głębi z tyłu i 16 mpx ze światłem 2.0 do selfie. Dzięki takiemu zestawowi aparatów możemy liczyć na bardzo ładne zdjęcia w dobrych warunkach oświetleniowych, ale też bez żadnego efektu „wow”. Szkoda, że nie ma np. trzeciej kamery z tyłu z szerokim kątem (w tej cenie telefonu można troszkę pomarudzić) i zoom jest jedynie dwukrotny. Fotografie są przyjemne dla oka, wspomaga nas sztuczna inteligencja dobierająca najkorzystniejsze ustawienia, tryb portretowy z rozmytym tłem jest ok, podobnie jak tryb nocny, z dłuższym czasem naświetlania.
Filmy nakręcimy w 4K w 30 FPS i FHD w 30 i 60 FPS. Nie ma optycznej stabilizacji obrazu, jest elektroniczna, ale najlepiej działa w FHD 30 FPS, przy wyższych parametrach obraz nieprzyjemnie się trzęsie.
Bateria ma 3765 mAh i starcza na półtora do dwóch dni działania, czyli jest bardzo dobrze. Mamy też technologię VOOC wersji 3.0, czyli szybkie ładowanie, trzeba jednak zauważyć że nie jest ono tak szybkie jak np. w modelu RX 17 Pro, gdzie telefon można było naładować do pełna w jakieś 45 min. Tu potrzebujemy nieco więcej czasu. Nie ma ładowania bezprzewodowego.
Czyli...
Oppo modelem Reno zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Firma pokazała że rozumie rynek europejski i raczej nie będzie supernową, która równie szybko zniknie, jak się pojawiła. A to doskonała wiadomość dla klientów, wiadomo, im konkurencja większa, tym ceny niższe. Reno jest drogie ale nie bardzo drogie, a gdy cena spadnie z 2200 zł na jakieś 1800-1700 zł, co prędzej czy później nastąpi, będzie warte zakupu bez większego zastanowienia. Dziś zastanowić się trzeba, ale jeśli ktoś uzna że chce mieć telefon ładny i nietuzinkowy tu i teraz, to też nie będzie żałował wydanych pieniędzy.