– Zaczynamy analizę ofert od operatorów z całej Europy, ale z dotychczasowego, pobieżnego przeglądu, wynika, że tylko Polska jest tak ewidentnie problematyczna. Wyraźnie widać opór operatorów przed zastosowaniem się do unijnych regulacji – mówi nam nieoficjalnie przedstawiciel Komisji Europejskiej. Od 15 czerwca wszyscy mieszkańcy Unii mają rozmawiać i esemesować w podróży na tych samych zasadach co w kraju. "Roam like at home", czyli płać jak w domu, to naczelna idea rozporządzenia, które zacznie działać za miesiąc. W Polsce w ofertach trzech z czterech największych telekomów została ona jednak ograniczona. Jak pisaliśmy wczoraj, tylko Orange potraktował ją dosłownie, Plus, Play i T-Mobile wprowadziły obostrzenia.
Posiadacze pakietów nielimitowanych – a jest to, jak wynika z naszych informacji, 80–90 proc. wszystkich klientów "wielkiej czwórki" – nie będą mogli dzwonić i esemesować za granicą bez obaw o dodatkowe koszty. Darmowe będą tylko rozmowy i SMS-y przyznane im w ramach rocznej puli. Play daje np. od 250 do maksymalnie 820 min. na rozmowy rocznie, T-Mobile od 500 do 2 tys. min., w zależności od taryfy.
– Nielimitowane rozmowy i SMS-y powinny pozostać nieograniczone także w roamingu. Wprowadzanie jakichkolwiek limitów w tym przypadku jest niezgodne z rozporządzeniem – mówi Nathalie Vandystadt, rzeczniczka KE ds. jednolitego rynku cyfrowego.
KE ma więcej zastrzeżeń. Na przykład do cen zaproponowanych przez polskie telekomy. Dodatkowe opłaty za transfer danych w większości taryf zarówno w Play, jak i w T-Mobile mają wynieść 9 gr (2,1 eurocenta) za 1 MB. Ustalona odgórnie unijna stawka to 0,77 centa za MB (plus VAT).
We wtorek operatorów wezwał na dywanik prezes UKE. Po spotkaniu urząd wydał komunikat, w którym dał do zrozumienia, że nie zaakceptuje polityki operatorów, i postraszył ich karami.
– Prezes UKE uznał konieczność przełożenia ofert krajowych na roaming bez odnoszenia się do stawek z cenników podstawowych lub tworzenia innych stawek lub pakietów dla usług roamingowych – tłumaczy Monika Radecka z UKE. – Ograniczenia w wykorzystaniu usług lub dodatkowe dopłaty mogą pojawić się w przyszłości, jednak będzie to zależało od sytuacji precyzyjnie opisanych w dokumentach unijnych – dodaje.
Operatorzy nie chcą komentować zarzutów. Twierdzą, że zastosowali się do unijnych reguł. Wygląda jednak na to, że będą musieli zmienić cenniki. – Analizując sytuację rynkową i wsłuchując się w głos naszych klientów, rozważamy różne opcje dalszych działań – mówi Arkadiusz Majewski z Plusa.
Problem polega na tym, że Unia, znosząc roaming, nie zlikwidowała hurtowych stawek, które operatorzy muszą płacić między sobą. Za minuty wydzwonione przez Polaka czy wysłane przez niego SMS-y w czasie wakacji w Hiszpanii jego operator będzie musiał zapłacić hiszpańskiemu konkurentowi kwotę określoną przez KE. Francuskiemu czy włoskiemu telekomowi, gdzie nielimitowany abonament kosztuje średnio trzy razy więcej niż w Polsce, będzie się to nadal opłacać, polskiemu niekoniecznie.
Piotr Mieczkowski, ekspert EY, zwraca uwagę, że ceny usług telekomunikacyjnych w Polsce są jednymi z najniższych w Europie. – Taryfy "nielimitowane" zaczynają się już od 19,90 zł miesięcznie. Niewiele mniej kosztuje kawa. Operatorzy obawiają się nadużyć i wysokich kosztów "nielimitowanego" roamingu, zwłaszcza w odniesieniu do danych, dlatego się zabezpieczają. Zagrożenie jest realne. Niedawno u naszych sąsiadów rozgorzała dyskusja na temat wysokich cen usług telekomunikacyjnych. Czeski minister stracił posadę po tym, jak radził rodakom jechać do Polski, jeśli chcą dzwonić taniej – tłumaczy. Gdyby po 15 czerwca Czesi masowo zastosowali się do tego pomysłu, mogliby zaoszczędzić na rozmowach, ale kosztem polskich telekomów.
– Orange się wyłamał, na pewno ktoś pójdzie w ich ślady. Ale długofalowy efekt tej strategii będzie taki, że ceny usług w kraju wzrosną – mówi nam jeden z menedżerów.