We współpracy z Panoptykonem SIN złożyła przeciwko Facebookowi pozew o ochronę dóbr osobistych, w którym zarzuca firmie niesłuszne ograniczenie wolności słowa organizacji. Zwraca też uwagę, że ucierpiała jej reputacja i poczucie pewności i bezpieczeństwa działania. SIN domaga się przywrócenia przez Facebooka usuniętych kont i stron oraz publicznych przeprosin. Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie.
Pozew ma dla nas znaczenie strategiczne, gdyż ilustruje szerszy problem, na który chcemy zwrócić uwagę, czyli arbitralne blokowanie treści przez platformy internetowe, co uważamy za rodzaj prywatnej cenzury. Chcemy przy jego pomocy przetrzeć szlak dla dochodzenia swoich praw przez innych użytkowników portali społecznościowych, bo tu nie chodzi tylko o Facebooka - powiedziała PAP Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon, która zajmuje się ochroną prywatności.
Docelowo dążymy do tego, żeby platformy internetowe wprowadziły przejrzyste i sprawiedliwe regulacje dotyczące blokowania treści. Chodzi o to, żeby użytkownik wiedział, dlaczego jego strona została zablokowana, mógł się do tego odnieść i przedstawić argumenty na swoją obronę. Pozwoli to skuteczniej kwestionować decyzję o takiej blokadzie. Dodatkowo użytkownik powinien mieć możliwość odwołania od ostatecznej decyzji platformy do niezależnego, zewnętrznego organu takiego jak sąd. Naszym zdaniem decyzje portali społecznościowych dotyczą sfery naszych praw podstawowych, są ingerencją w wolność słowa, a to sądy mają mandat i kompetencje, żeby rozstrzygać spory dotyczące wolności słowa, a nie prywatne firmy - podkreśliła ekspertka Panoptykonu.
Jak mówiła, stowarzyszenie, któremu Facebook zablokował stronę, czyli Społeczna Inicjatywa Narkopolityki (SIN) to grupa aktywistów, która od prawie 10 lat prowadzi w Polsce edukację narkotykową, przestrzegając przed szkodliwym działaniem substancji psychoaktywnych i pomagając osobom, które z nich korzystają.
Facebook najpierw zablokował grupę prowadzoną przez SIN, a w marcu 2018 r. zablokował prowadzoną od 2011 r. stronę Stowarzyszenia. Stało się to bez ostrzeżenia i bez podania jakiegokolwiek wyjaśnienia czy wskazania, które konkretnie posty Facebook kwestionuje. SIN dostała tylko komunikat, z którego wynikało, że treści publikowane na jej stronie naruszają standardy społeczności. Nie wskazano przy tym również, o które konkretnie standardy chodzi - opisywała Dorota Głowacka. Wskazała, że Facebook przewiduje wprawdzie procedurę odwoławczą, ale polega ona na prośbie o ponowne rozpatrzenie sprawy i nie daje nawet technicznej możliwości przedstawienia swojej argumentacji.
Jak powiedziała PAP ekspertka Panoptykonu, celem pozwu złożonego przed Sądem Okręgowym w Warszawie jest również wskazanie, że polscy użytkownicy Facebooka powinni mieć możliwość kierowania pozwów przeciw Facebookowi czy innym zagranicznym portalom do polskiego sądu, bo dochodzenie swoich praw przed sądem w Irlandii czy Kalifornii ma w praktyce charakter czysto iluzoryczny.
Jednocześnie Głowacka zwróciła uwagę, że szkodliwe i bezprawne treści, szczególnie mowa nienawiści czy przemocy, powinny znikać z platform internetowych. - W żadnym wypadku nie chodzi nam o to, żeby w portalach społecznościowych można było głosić absolutnie wszystko. Jednak w reakcji na mowę nienawiści nie można blokować treści legalnych czy nawet społecznie pożytecznych, jak to miało miejsce w wypadku zablokowania strony SIN. Portale powinny wprowadzić także gwarancje chroniące wolność słowa. Uważamy, że te dwie wartości da się pogodzić, one nie są sprzeczne - podkreśliła przedstawicielka Panoptykonu.