Wyobraźcie sobie rok 2034 w USA. Androidy są wszędzie - w wojsku, w kopalniach, lecą w kosmos, są w show biznesie. Zastępują ludzi, bo są szybsze, silniejsze i nie potrzebują odpoczynku. To jednak sprawia, że wielu ludzi traci pracę, pogłębiają się nierówności społeczne, a bogaci stają się coraz bogatsi. Jednocześnie same androidy są traktowane, jak sprzęt domowy. Wyrzuca się je, gdy się zepsują, są specjalnie oznaczone, można się na nich wyżywać, w autobusach i w miejscach publicznych mogą być tylko w wyznaczonych strefach, a wiele lokali zabrania im wstępu.

Reklama

Wtedy coś się zmienia. Część robotów odkrywa, że umie czuć. Niektóre uciekają przed ludźmi, inne się buntują, zabijając właścicieli. Ludzie są przerażeni - korporacja próbuje ukryć prawdę, policja ściga zbuntowane roboty, by je zlikwidować… Wtedy do akcji wkracza gracz. Poznajemy historię z trzech różnych perspektyw - Marcusa, który staje się przywódcą buntu robotów, Kary, która po prostu stara się przetrwać i Connora, najnowszego modelu androida, który ma za zadanie rozwikłać zagadkę buntu.

dziennik.pl

Twórcy gry chwalą się, że w "Detroit Become Human" nie można podjąć złych decyzji, nie ma też "dobrego" i "złego" zakończenia. Wszystko zależy od nas. Wpływ na rozgrywkę mają nawet najmniejsze wybory. Nawet spojrzenie na zdjęcie na biurku może potem mieć wpływ na rozwój sytuacji w następnym akcie, a znalezienie broni w szufladzie otwiera nam nową ścieżkę postępowania. Po zakończeniu etapu gra pokazuje nam nasze wybory, a także możliwe inne opcje działania - są one na szczęście zakryte, więc sami musimy odkryć, co można zrobić inaczej.

Wybory, przed którymi stawia nas gra, dają do myślenia. Ukraść bilety, by ocalić swoją podopieczną przed wojskiem, czy może spróbować znaleźć inną ścieżkę ucieczki, ratować swojego partnera, czy gonić zbuntowanego androida… A na podjęcie decyzji zwykle mamy mało czasu.

dziennik.pl

Musimy też zdecydować, jak rozegramy główny wątek. Co zrobimy z androidami - czy im pomożemy w drodze do wolności, czy też zdusimy bunt w zarodku, a może wolność wywalczymy, zamieniając ulice Detroit w pole regularnej bitwy. Tylko że w tym ostatnim przypadku musimy liczyć się z kosztami dla wszystkich stron konfliktu, a także dla głównych bohaterów. Podczas ostatniej bitwy pojawia się pewna scena, która sprawia, że zaczynamy się zastanawiać czy faktycznie wybraliśmy dobrą ścieżkę i czy nie lepiej było spróbować pokojowego rozwiązania.
Detroit ma fantastycznie oddany świat apartheidu przyszłości.

Cały czas wraca też do nas pytanie, czym jest inteligentne życie i emocje. Czy androidy faktycznie uzyskały świadomość, czy też może jest to błąd oprogramowania, bo przecież wśród kabli i pomp w środku robota nie ma duszy ani umysłu.

Mechanika rozgrywki jest prosta - większość gestów, które musimy wykonać, robimy prawą gałką pada, czasem też używamy gładzika na DualShocku, czekają nas też sekwencje QTE. Jeśli jednak je zawalimy, nie czeka nas żaden napis „game over”. Gra wybierze wtedy alternatywną ścieżkę opowieści i poprowadzi nas do innego zakończenia.

Reklama

"Detroit Become Human" nie jest jednak pozbawiona błędów. Przede wszystkim problematyczne sterowanie kamerą. Czasem trzeba kilka razy podchodzić więc do interesującego nas przedmiotu, by pojawiła się ikonka jego użycia.

Do tego mam wrażenie, że twórcy nie do końca wykorzystali potencjał, tkwiący w świecie. Niestety poznajemy go tylko w zamkniętych, małych lokacjach. Szkoda, że nie dostaliśmy opcji swobodnego podróżowania po całym Detroit, by lepiej poznać świat mrocznej przyszłości. Wkurzać też może sposób wykonywania niektórych prostych czynności - gra każe nam umyć naczynia? Musimy wykonać kilka ruchów na gładziku pada. Czasem trzeba też wciskać kombinację kilku klawiszy - w innych grach wystarczy takie czynności załatwić jednym przyciskiem.

Nie spodobać się może też to, że w tej interaktywnej opowieści za mało jest "gry" - sekwencje akcji oparte są tylko na QTE, zdecydowana większość rozgrywki to przerywniki filmowe lub dialogi. Ludzie, którzy przyzwyczajeni są do gier akcji i strzelanek mogą się czuć trochę "ubezwłasnowolnieni".

dziennik.pl

Podsumowując. "Detroit Become Human" to świetna interaktywna opowieść, która wielokrotnie każe nam się zastanawiać nad wieloma kwestiami moralnymi. Tu wszystko zależy od nas. Gra może za to nie spodobać się ludziom, którzy oczekują akcji i pełnej kontroli nad zabawą. Tu tego nie ma. Jest za to fantastyczna opowieść, którą naprawdę warto poznać. Dla mnie, to jedna z najlepszych gier na PS4 ostatnich lat, która jest porównywalna z "Łowcą Androidów".

To jednocześnie też gra, która każe się nam zastanowić – w dobie raczkującej sztucznej inteligencji - jak rozwinie się nasz świat. Czy faktycznie staniemy się tak zależni od technologii, że jeśli ta technologia będzie chciała mieć takie prawa, jak my, to pójdziemy na kompromis? "Detroit Become Human" stawia więc wiele pytań o przyszłość, a jednocześnie o to, co uznajemy za moralne . Odpowiedź musimy na nie znaleźć samemu.

Wersję recenzencką gry otrzymałem od polskiego oddziału Sony