Jak przystało na japońskie RPG musi być miasto, oblężone przez potwory. Z nimi walczą specjalne jednostki z wojownikami posługującymi się magią i bronią. My zaś wcielamy się w kadeta, posługującego się bronią białą, lub też kadetkę, używającą magii i broni dystansowej. Zdecydowałem się na "maginię". Po krótkim prologu, wyjaśniającym nam zasady, panujące w świecie, trafiamy - już jako pełnoprawny żołnierz do oddziału i zaczynamy gromić potwory. Jako jednak, że w japońskich RPG nic nie jest takie, jak się wydaje, to po pewnym czasie odkrywamy drugie dno świata (ale bez spoilerów - fabułę musicie odkryć samemu, żeby sobie nie zepsuć przyjemności).
Rozgrywka w Scarlet Nexus składa się z kilku etapów - najpierw biegamy po mieście, zbierając zadania poboczne, potem czeka nas rozmowa z drużyną, a na koniec walki. Po walkach trafiamy do specjalnych kryjówek, w których możemy wykonać zadania, umacniające nasze więzy z członkami oddziału. Lepiej z tego nie rezygnować, bo dzięki nim dostajemy nowe możliwości w walce. Rozmowy z postaciami toczą się w konwencji mangowej - widzimy narysowane postaci, ruszające ustami, które jednak nie wykonują żadnych innych akcji podczas rozmowy. Niestety nie mamy żadnego wpływu na dialogi - fabuła (już po wyborze bohatera/ki) staje się do bólu liniowa (jak to w japońskich RPG).
Mechanika walki
Sama walka jest... dziwna. Oczywiście wygląd potworów jest tradycyjnie japoński, czyli odchylony od europejskiej normy. Spotkamy więc biegające wazony, gigantyczne szczury z książkami na głowach, mechaniczne jednorożce i całą taką menażerię. Najpierw musimy - zwykłymi atakami - naładować pasek mocy magicznej, a potem używamy tejże mocy do rzucania w potwory samochodami, ławkami, latarniami, słowem wszystkim, co znajdziemy na ulicy. To prowadzi do zniszczenia ich paska pancerza, a wtedy możemy przypuścić potężny atak, który zwykłego potwora zamienia w marmoladę (bossów trzeba tak z 3-4 razy potraktować).
Nie ma żadnych QTE, skomplikowanych combosów itp. W zasadzie używamy 3 przycisków. Nie jest to więc skomplikowany system. Do tego, jeśli mamy ze sobą drużynę, to możemy wykorzystać zdolności naszych współtowarzyszy - obronne, atakujące albo rozwiewające iluzję wroga. Wraz z rozwojem naszej postaci możemy włączyć kilka zdolności na raz, co znacząco przyspiesza eksterminację wrogów. Oczywiście walka toczy się w czasie rzeczywistym.
Rozwój postaci jest prosty. Dostajemy punkty umysłu, którymi rozwijamy drzewko umiejętności, dające nam lepsze statystyki postaci, dodatkowe funkcje (jak choćby użycie czterech zdolności towarzyszy na raz), regenerację zdrowia (od tego najlepiej zacząć) itp.
Grafika i dźwięk
Grafika gry jest dziwna i początkowo trudno mi się było do niej przyzwyczaić, jednak szybko wciągnąłem się w konwencję gry. Postaci są bowiem rysowane ręcznie i wpleciono je w - bardzo dobrej jakości - tekstury tła. Na Samsungu Q950R kolory były odpowiednio nasycone, nie mogłem też narzekać na kontrast. Grafika na Xbox Series X naprawdę wygląda dobrze, do tego gra chodzi płynnie, a czas ładowania lokacji jest minimalny. Świetnie zrobiono też dźwięk przestrzenny - rozmowy, odgłosy walki, to wszystko na moim soundbarze Samsung Q950T brzmiało wyśmienicie. A - pamiętajcie, żeby wszystkie dialogi ustawić na japońskiego lektora. Brzmi lepiej niż angielski no i gra jest wtedy bardziej klimatyczna
Podsumowanie
Podsumowując - Scarlet Nexus nie jest rewolucją w japońskich RPG, ma jednak wciągającą historię, fajną grafikę oraz ciekawy system walki. Dla fanów gatunku to pozycja obowiązkowa, a dla tych, którzy z jRPG do czynienia nie mieli może być dobrą pozycją na wejście w gatunek.