Age of Empires IV to klasyczna, najbardziej typowa strategia czasu rzeczywistego. Nie przerobiono ją na modłę taktyczną, dając nam bardzo ograniczoną liczbę jednostek na misję (owszem, są limity, ale pozwalają nam stworzyć potężną armię, a nie parę oddziałów). Rozbudowujemy bazę, dbając o stały dopływ surowców i obronę, a potem napadamy na przeciwnika. Słowem, rewolucji nie ma. I dobrze, bo klasycznych RTSów to ostatnio jak na lekarstwo, a człowiek się stęsknił za taką grą.

Reklama
Age of Empires IV / dziennik.pl

Microsoft bardzo mocno rozbudował otoczkę historyczną wokół gry.. Przed misją dostajemy wprowadzenie z tłem historycznym - np. pokazującym, jak wyglądało tło bitwy pod Hastings, a po misjach mamy fragmenty średniowiecznych dokumentów, czy też filmiki, na których historycy tłumaczą, jak budowano zamek, jak działała kusza itp. Warto je obejrzeć. Jest tylko jeden problem, Microsoft nie zadbał nawet o kinowe spolszczenie. Jeśli więc ktoś nie zna angielskiego, to ma poważny problem. Szkoda, że firma nie dała nawet napisów w naszym języku.

Mechanika rozgrywki

Reklama

Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, to gra opiera się na klasycznej formule - wieśniacy zbierają żywność, kamienie, złoto i drewno, za które rozbudowujemy bazę, stawiamy kolejne budynki produkcyjne, ulepszamy technologie itp. Po zebraniu odpowiedniej liczby surowców i postawieniu wymaganych budynków, możemy zbudować "cud", który pozwoli na przejście do następnego etapu cywilizacji, dającego nam dostęp do nowych technologii i oddziałów. Nic rewolucyjnego.

Age of Empires IV / dziennik.pl

Jeśli chodzi o armię, to - w defensywie - budujemy mury, wieżyczki, bramy itp., zamieniając naszą wiejską osadę w drugi Malbork albo inną fortecę. Ofensywa zaś opiera się na klasycznej triadzie - łucznicy zabijają piechotę, piechota zabija konnicę, konnica zabija łuczników. Do tego dochodzą machiny oblężnicze, bez których nie zniszczymy wroga, jeśli ten dysponuje czymś lepszym od palisady. Ilość jednostek w armii zależy od ilości domów, które postawimy dla wojska i zasobów, które mamy (w niektórych misjach kampanii narzucony jest limit 200 oddziałów).

Jest tylko jeden problem. AI radzi sobie równie dobrze, jak Francuzi pod Agincourt. Nawet na średnim poziomie trudności ogranicza się do sporadycznych ataków w te same miejsca, do tego koncentruje się na zabiciu pojedynczej, najsilniejszej jednostki w naszej armii - wystawcie więc na wabia machinę oblężniczą, obudujcie ją wieżyczkami i obstawcie strażą, a wróg nawet nie pomyśli o ataku na osadę. Zresztą tak samo zachowują się nasze jednostki, a zarówno one, jak i wraże siły mają też problemy ze znajdowaniem drogi do wyznaczonego miejsca. Jak Microsoft chciał przenieść wszystkie elementy z dawnych gier RTS, to mu się udało. AI, mimo szumnych zapowiedzi, że będzie się uczyło i zaskakiwało gracza jest najsłabszą stroną gry. Miejmy nadzieję, że jakieś łatki naprawią ten problem i usprawnią sztuczną inteligencję wroga.

<p>Age of Empires IV</p> / dziennik.pl
Reklama

Grafika i audio

Jeśli chodzi o grafikę i efekty audio, to audio jest bardzo fajne. Klimatyczna muzyka, do tego jednostki odzywające się w języku nacji, którą gramy, potrafi wciągnąć. Grafika wygląda nieźle - każda cywilizacja ma własne budynki i jednostki, po przejściu do kolejnej epoki zmienia się wygląd budowli... ale coś jest nie tak ze skalowaniem jednostek, które czasem są wyższe od budowli. Nie mówiąc o tym, że nasze jednostki potrafią czasem przenikać mury itp.

Wymagania? Na moim laptopie Razer Blade (2020) z i7 i 1650 Ti na pokładzie, AoE IV chodzi płynnie w FullHD, nawet jeśli na ekranie pojawia się ponad 200 jednostek. Nie są więc straszne i da się grać nawet na niezbyt mocnych maszynach.

Podsumowanie

Czy warto AoE IV kupić, zwłaszcza, że kosztuje sporo - w przedsprzedaży w sklepie Microsoft można ją dostać za 214 złotych (jest też wersja Steam). Za te pieniądze mam wątpliwości. Owszem, to powrót klasyki gatunku, ale to ewolucja nie rewolucja, zawierająca wszystkie wady i zalety typowego RTS, a do tego z AI na fatalnym poziomie. Na szczęście jest inna opcja - gra, w dniu premiery, trafi do abonamentu Game Pass na PC. I, jeśli korzystacie z tej usługi, albo zamierzacie wykupić do niej dostęp na miesiąc czy dwa, żeby sprawdzić Age of Empires IV, to wtedy warto. Zwłaszcza, jeśli znacie angielski i zrozumiecie bez problemu filmy i resztę historycznej narracji, bo dla mnie to właśnie te rzeczy są jednym z największych plusów tej strategii. Nie mówiąc już o trybie multiplayer, w którym zapominamy o AI, a mierzymy się z innymi graczami i wtedy wiele błędów komputerowych przeciwników znika i przestaje irytować.