Zapomnijcie o Vaasie, Pagan Minie, wielebnym, czy szalonych siostrzyczkach... na scenę wchodzi Anton Castillo. Brutalny dyktator rajskiej wyspy Yara. Jest bardziej brutalny i bezwzględny niż wszyscy główni wrogowie poprzedniej części, a to dużo o nim mówi. Na wyspie produkowany jest jeden z najlepszych leków na raka na świecie, więc świata nie obchodzi, jak Castillo go zdobywa, ważne, żeby trwały dostawy. A sam dyktator, mając wolną rękę, zapędza do pracy na plantacjach tytoniu, pokrytego trucizną, z którego potem powstaje lek, biedaków z całej wyspy. Kto stawia opór, ginie.
Oczywiście wszystko dla dobra wyspy i prawdziwych obywateli. Egzekucji i prześladowań jesteśmy zresztą świadkami na każdym kroku, w każdym regionie wyspy. Z jednej strony widzimy plażowe bary, tropikalne laguny, słowem karaibski raj... ale na plaży właśnie żołnierze zabijają złapaną aktywistkę, albo przeczesują wioskę, w poszukiwaniu partyzantów. Tak brutalnego oddania rzeczywistości znanej z Chile Pinocheta, Kuby Castro, Dominikany Trujillo i innych takich "rajów" jeszcze w żadnej grze nie pokazano. Far Cry 6 naprawdę jest od 18 lat i dzieci poniżej tego wieku nie powinny tej gry dotykać. Przerażające są też sceny, gdy Castillo próbuje wyprać mózg swemu młodemu synkowi i stworzyć z niego potwora, namawiając go do mordowania cywilów. Zresztą w tej grze pojawiają się inne, przerażające motywy - koniecznie zajrzyjcie do odlewni żelaza w Madrugadze, albo do rezydencji Jose Castillo pod latarnią morską i przeczytajcie tam notatki oraz obejrzyjcie, co dzieje się z jeńcami. Podczas gry widziałem też fragment meczu bejsbola strażników ze złapanymi opozycjonistami. Kto z więźniów próbował grać według zasad i zdobywał punkt, ginął na miejscu. Tak mrocznej części FC i w ogóle gier to dawno nie było. Wielebny Seed to przy sługusach Castillo św. Franciszek.
Naszą bohaterką, lub bohaterem jest Dani Rojas, której marzeniem było uciec z wyspy razem z przyjaciółmi i dostać się do USA. Splot nieszczęśliwych przypadków sprawił jednak, że Dani dołącza, choć nie za bardzo chce, do resztek partyzantów, prowadzonych przez charyzmatyczną Clarę i zapijaczonego geniusza mechaniki, byłego agenta i partyzanta, Juana. Zresztą cyniczne teksty Juana pokazują, że sami partyzanci są niewiele lepsi od Castillo. I tak Dani musi zjednoczyć i odbudować siły guerrillas, odciąć finansowanie i wsparcie Castillo, a następnie zaatakować go w samym centrum jego władzy. A wszystko w rytm klekotu Ak-47 i innych broni. Słowem, dzień jak co dzień w serii Far Cry. Same misje, choć zwykle sprowadzają się do tego, by coś ukraść, zabić wroga itp, to jednak są fajnie zrobione, a fabuła bywa przewrotna i wcale nie musi nas prowadzić do tego, jak myślimy, że się skończy.
Mechanika gry
Mechanika gry uległa znacznej poprawie. Moim zdaniem Far Cry 6 jest dla tej serii tym, czym Assassin's Creed: Origin było dla AC. To nowy początek, który odchodzi od wielu znanych patentów z poprzedniej części. Od teraz koniec z polowaniem na różne gatunki zwierząt, by z ich skór zrobić choćby nowe futerały na broń, by nosić więcej giwer, koniec z wspinaniem się na wieże, koniec z ciułaniem punktów doświadczenia, by odblokować np ciche zabijanie wrogów. To wszystko dostępne jest od samego początku. Nie musimy niczego zbierać, by od razu nosić maksymalną liczbę broni (trzy + broń krótka), albo by po cichu zabijać wroga jednym ciosem maczety. Dani umie to od razu. Zmiany drobne, ale zupełnie inaczej się gra - rozgrywka jest bardziej płynna i nie zmusza nas do szukania głupiego szopa, żeby go zabić, oskórować i dzięki temu móc ze sobą nosić trzeci rodzaj broni. A jeśli już się zdecydujemy na łowy, to zdobyte mięso i skóry możemy wymienić w bazie rebeliantów na surowce do modyfikacji broni. Ale, jako że surowców jest pełno po drodze, to polowanie stanowi wreszcie miłą rozrywkę i przerywnik w zabijaniu ludzi Castillo. I - co ważne - wreszcie z gry zniknęły węże. Nic nie pełza, nic nas nie ukąsi w trawie czy w jaskiniach. Zmiana na duży plus, bo te gady były najbardziej irytującą przeszkadzajką w poprzednich częściach.
Koniec też z bieganiem po kryjówkach, żeby zdecydować się, jakie giwery ze sobą nosimy. Mamy zawsze dostęp do całego naszego arsenału i - nawet w czasie walki - możemy szybko zmienić konfigurację sprzętu, żeby snajperkę wymienić na miotacz ognia, czy karabin maszynowy. Zresztą zdobywanie broni jest dużo łatwiejsze. Część jest w sklepach, ale więcej znajdziemy w obozach wroga i to na samym początku gry. Do tego mamy też dostęp do specjalnych, legendarnych wersji różnorakiej broni, która zabija celniej i szybciej. Wystarczy tylko znaleźć odpowiednie skrzynki. A te znaleźć jest prosto - wystarczy przekupić żołnierza czy uratować partyzanta z rąk wrogów, by ci z radością podzielili się lokacjami ukrytego dobra.
Do tego broni jest pełno - podzielono ją na kategorie, od strzelb, przez broń maszynową do ciężkiej, a w każdej kategorii jest kilka lub kilkanaście produktów. Do tego każdą giwerę możemy modyfikować za pomocą złupionych surowców - tłumiki, różne rodzaje amunicji, celowniki itp. To wszystko można bez problemu stworzyć w warsztacie i zamontować na naszym sprzęcie. A potem jeszcze da się go pomalować i ozdobić gadżetami.
Rewolucja wymaga też stylu, stąd Dani znajduje różne zestawy ciuchów. Po zebraniu wszystkich elementów dostajemy bonusy do walki, czy skradania, a przy tym nasza postać wygląda inaczej w przerywnikach. Warto więc znowu wziąć się za szukanie skrzynek.
Jeśli zaś chodzi o poziomy, to za misje główne, poboczne i dodatkowe aktywności dostajemy punkty doświadczenia, które zwiększają nasz poziom. To zaś otwiera nam dostęp do lepszej jakości sprzętu w sklepach i pozwala się zmierzyć z coraz silniejszymi żołnierzami Castillo - a żeby nie było tak, że nasza postać jest jak Arnie w Commando, to po każdym udanym wyzwoleniu terenu rośnie poziom żołnierzy w pozostałych prowincjach pod kontrolą El Presidente.
Grać można w dwóch trybach - opowieści albo akcji. Tryb fabularny jest dużo bardziej wybaczający - można bez problemu zaatakować bazę wroga w stylu Rambo, a potem jeszcze wystrzelać posiłki i nawet się nie spocimy. W trybie akcji, takie podejście kończy się szybkim zgonem. Trzeba się skradać, zabijać po cichu, ukrywać zwłoki i zachowywać się ja prawdziwy partyzant.
Oczywiście Far Cry 6 daje nam też dostęp do pojazdów. Możemy wreszcie jeździć konno, mamy też motocykle, łodzie, helikoptery bojowe, samolotyjeepy, ciągniki rolnicze oraz - pierwszy raz w tej serii - czołgi. Po przejęciu takiego potwora praktycznie jesteśmy nie do zatrzymania, chyba że pojawią się śmigłowce i wrogowie z bronią rakietową. A oni zawsze się pojawiają, gdy wsiadamy do czołgu. Mamy też własne samochody, które możemy wezwać w każdej chwili. Co powiecie na starego cadillaca, uzbrojonego w broń maszynową i wzmocnione zderzaki do taranowania? Pierwszy pojazd dostajemy praktycznie bez żadnego wysiłku na samym początku gry. Do tego pojawiają się dwa rodzaje pojazdów - cztery osobiste, które możemy w każdej chwili wezwać i je dowolnie modyfikować oraz te, które "wyzwolimy" - te wzywamy specjalnych budkach telefonicznych.
W FC6 są też nasi zwierzęcy kumple, których trzeba odnaleźć i oswoić. Zaczynamy od tresowanego krokodyla, a potem dostajemy szalonego koguta i inne takie. Potrafią one zabijać wroga, oznaczać alarmy, znajdować skrzynki itp. Bardzo przydatne i widowiskowe, gdy wpuszczamy gada w środek bazy, a on zabija wszystko, co się rusza.
Sami wrogowie nie są głupi, używają granatów, z daleka sięgają po broń ciężką, szybko wszczynają alarm i ściągają pomoc. A jak damy się zaskoczyć i dopadną nas helikoptery szturmowe i specoddziały armii Castillo, a jeszcze wróg ściąga kolejne posiłki, to misja z prostego zabicia kilku żołnierzy zamienia się w regularną wojnę, którą ciężko będzie przetrwać.
Dodatkowe misje
Choć zadań głównych jest naprawdę cała masa, to Far Cry nie byłby przedstawicielem swojej serii, gdyby ie szukanie skarbów, specjalnych broni, wyzwalanie punktów kontrolnych i baz wroga, wyścigi czy inne takie. Niektóre wiążą się z głównymi zadaniami - bo np. wymagane jest zniszczenie wszystkich działek przeciwlotniczych w okolicy. Moja ulubioną misją poboczną jest rajd samochodem przez bramki po poligonie czołgów. Tak, są na nim wrogie czołgi i tak, strzelają do nas. A my musimy je mijać, czasem bardzo blisko, by zdążyć do kolejnej bramki na czas... albo pędzimy skuterem wodnym przez zaminowaną zatokę, gdzie każdy błąd kończy się wjazdem w minę.
Grafika i dźwięk
FC6 testowałem w wersji na PS5. Gra wygląda obłędnie, mimo że pozbawiono ją Ray Tracingu. Kolorowa, tropikalna wyspa wygląda wspaniale. Zachód słońca odbijający się w wodzie, plaża, palmy... i krew na piasku po strzelaninie. WIdać, co potrafi nowy silnik Ubisoft. Pecety mogą się schować, bo tekstury wysokiej rozdzielczości zapewniają grę w jakości 4K i 60 klatkach na sekundę. Zarówno woda, roślinność, pojazdy czy budynki wyglądają wspaniale - od skromnych chatek w slumsach po najbardziej wypasione miejsca stolicy. Znakomicie oddano klimat karaibskiej wyspy. Widać też, co potrafi PS5, wykorzystana do maksimum swojego potencjału graficznego. Równie świetny jest dźwięk. Wyobraźcie sobie nocna misję, w rytm hiszpańskiej wersji Bella ciao, przerywanej odgłosami miotacza ognia i karabinów. A gdy sobie spokojnie podróżujemy, wtedy muzyka zamienia się w lekkie, karaibskie i latynoskie rytmy. Oczywiście gra wykorzystuje 3D Audio, co zapewnia doskonały dźwięk przestrzenny - słychać bez problemów skąd nadchodzą i atakują przeciwnicy.
Do tego FC6 wykorzystuje funkcje haptyczne i adaptacyjne spusty Dual Shocka, zarówno przy korzystaniu z broni, jeździe autem itp. A - upgrade z PS4 do PS5 (jeśli ktoś jeszcze nie kupił nowej konsoli) jest darmowy, się nie ma problemu, że trzeba będzie dopłacić za przeniesienie się na nową konsolę.
Wielkość gry
FC6 jest grą gigantyczną. Wyspa, podzielona na 4 regiony jest naprawdę duża - znacznie większa od map z poprzednich części. A jeśli zaczniecie robić dodatkowe misje, to wsiąkniecie. Wystarczy powiedzieć, że samo ukończenie jednego z regionów (misje główne i nie wszystkie poboczne, bez znalezienia wszystkich "znajdziek") zajęło mi 30 godzin. Zabawy wystarczy więc na długie dni, a Ubisoft szykuje już dodatki.
Podsumowanie
Podsumowując - FC6 wreszcie wprowadza zmiany, których my, fani tej serii, się domagaliśmy. Ubisoft skasował bądź całkowicie odmienił wiele drażniących mechanik rozwoju postaci czy wymuszone dodatkowe aktywności. Dzięki temu gra stała się szybsza, bardziej płynna i mniej irytująca. Dodatkowo jest świetnie zrobiona graficznie, ma dobrą fabułę i rewelacyjnego głównego przeciwnika a sama fabuła jest mroczna, obfitująca w nieoczekiwane zwroty akcji i pełna elementów, które mogą odrzucić bardziej wrażliwych graczy. Jak dla mnie, to najlepsza część w serii. A od następnej części oczekuję, że Ubisoft pozwoli nam zagrać po "złej stronie" i stać się najemnikiem czy żołnierzem w służbie "tego złego".