Awarię czytnika kart SIM w moim prywatnym telefonie kilka miesięcy temu potraktowałem jako znak. To już czas, by kupić już coś nowego. Tylko co? Zapewniam Was, że jeśli przez wasze ręce przechodzi miesięcznie kilka smartfonów, i to z różnych półek cenowych, wybór nie jest prosty. Oczywiście mam swoje ulubione modele, problem jednak w tym, że kosztują one 2, 3 tys. zł, a ja nie uważam wcale, że wydawanie takich pieniędzy na telefon ma sens. Z drugiej jednak strony chciałbym mieć urządzenie funkcjonalne i sprawnie działające, na którym mógłbym polegać.
Postanowiłem więc podejść do wyboru metodycznie. Najpierw wypisałem rzeczy, na których zależało mi najbardziej. To dobre zdjęcia, płynność działania, pojemna bateria, dioda powiadomień, przyzwoity ekran, sprawny GPS, możliwość zamontowania karty pamięci i dual SIM, czyli korzystanie z dwóch numerów, bo noszenie przy sobie dwóch aparatów czasem bywa kłopotliwe. Ustaliłem też cenę – możliwie jak najniższą, nie wyższą niż 800 zł. Te kryteria, oraz szybki rzut okiem na konto w banku, pozwoliły mi wyrzucić z głowy kuszące lecz niemądre pomysły w rodzaju Samsungów oraz iPhonów z serii 6. I zostawiły na parę dni z nie lada kłopotem. Bo choć telefonów mamy w Polsce za trzęsienie, to jednak spełniających takie warunki już nie. A ja wciąż mam opory przed kupowaniem smartfonów przez internet. Z pomocą przyszła mi... 11-letnia koleżanka mojej córki. - A wiesz, że tata jedzie do Chin leczyć dzieci – rzuciła mi, gdy mijałem ją w szkole odprowadzając własne latorośle. W tym momencie otworzyła mi nowe, niemal nieograniczone możliwości. Większość smartfonów tamtejszych producentów to przecież dual simy, ich ceny nie są wygórowane, a niezawodność z modelu na model rośnie. W dodatku ktoś mógłby ten telefon dotknąć i zobaczyć, że rzeczywiście istnieje, nie musiałbym także czekać miesiącami na przesyłkę. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i postawić na chińskiego Appla, czyli firmę Xiaomi. Jej telefony zbierają świetne recenzje, a najbardziej chwalony jest model Note 2 – za doskonały stosunek jakości do ceny.
Kolegi w Polsce już nie było, szczęśliwie jednak odbierał SMS-y, i potraktował moją prośbę o kupno Xiaomi Note 2 (koniecznie kolor żółty), jako swego rodzaju przygodę i wyzwanie. Korzystając z wolnego dnia, oraz pomocy opiekującej się nim na miejscu osoby, wybrał się razem z żoną do Szanghajskiego supermarketu z elektroniką. Tam, w promocji (zakup przez internet), nabył Note 2 w wersji Prime, czyli z 32 a nie 16 GB pamięci wbudowanej i minimalnie szybszym zegarem procesora – w cenie zwykłego Note 2. Po bankowym przeliczeniu kursu na złotówki - nieco ponad 600 zł.
Przy okazji opowiedział mi też kilka smartfonowych chińskich historii. Na przykład taką, że każdy obywatel tego kraju musi mieć iPhona. Jak najnowszego i jak największego, więc królują iPhony 6s i 6s plus. Absolutnie żadne podróbki. Schowanie iPhona do kieszeni czy torebki traktowane jest najprawdopodobniej jako hańba, są więc one przyrośnięte do rąk właścicieli. Schować można za to drugi telefon, najczęściej chińskiego producenta. Iphony na wierzchu, prócz pokazania prestiżu i pozycji właściciela, mają jeszcze jedno, bardzo praktyczne uzasadnienie. Likwidują barierę językową. Wystarczy podejść do dowolnie wybranego chińczyka i zapytać go o cokolwiek. Ten uśmiechnie się i podsunie nam do twarzy swój telefon. Należy wtedy jeszcze raz powtórzyć pytanie. Telefon przetłumaczy je na chiński. Następnie chińczyk poda odpowiedź iPhonowi i posunie nam smartfon, byśmy mogli przeczytać na wyświetlaczu odpowiedź przetłumaczoną na angielski. Genialne w swej prostocie.
Mój Xiaomi Note 2 Prime przyjechał do mnie w tekturowym pudełku, z chińską, bezużyteczną ładowarką i bez gwarancji. Trudno. Za to kosztował mniej, niż zakładany przeze mnie budżet. Nakładka systemowa na Androida 5.0 – MIUI – prócz języka chińskiego miała też język angielski. By z urządzenia zniknęły krzaczki, trzeba ściągnąć na komputer polską wersję oprogramowania w pliku ZIP ze strony MIUI polska, przerzucić ją na telefon i rozpocząć aktualizację. Po tej prostej czynności możemy się cieszyć w stu procentach polską wersją językową. Sama nakładka przypomina tą stosowaną przez Huaweia, ale oczywistym pierwowzorem jest tu Applowski IOS. Ma bardzo dużo (czasami aż za bardzo) możliwości personalizacji. Możemy określić status i nadawać uprawnienia w zasadzie każdej aplikacji, decydować jakie informacje ma o nas zbierać, lub w jakich sytuacjach pracować. Pod tym względem jest bardzo zbliżona do najnowszej wersji Androida 6.0. Możemy też zmieniać motywy, wygląd samych ikon – miłośnicy takiej zabawy będą mogli spędzić przed smartfonem długie godziny. Szkoda tylko, że nie możemy wybudzić czy uśpić urządzenia podwójnym tapnięciem w ekran. Trudno, nie można mieć wszystkiego. Co więcej, w każdy piątek na forum MIUI polska pojawia się najnowsza aktualizacja systemu, która teoretycznie ma wprowadzać poprawki i ulepszenia. Teoretycznie, gdyż mniej więcej kilka godzin po pojawieniu się nowości można przeczytać posty zaczynające się od słów: czy Wam też nie działa... Ale jeśli ktoś nie lubi grzebać w telefonie, to po prostu nie musi. Wystarczy raz zainstalować polski system i po sprawie.
Do napędzania telefonu Xiaomi zastosowało 8-rdzeniowy procesor MediaTek Helio x10. W AnTuTu Benchmark osiąga bardzo dobre 4900 punktów i ten wynik przekłada się na osiągi w codziennej pracy. Telefon nie zacina się, nie zawiesza, pracuje płynnie i stabilnie (2 GB pamięci RAM). Nie jestem zwolennikiem gier mobilnych, ale zainstalowałem kilka tytułów (FIFA 16, Asphalt 8, Castle of Illusion) i dałem synowi do sprawdzenia. Werdykt – wszystko jest OK. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie aplikacja muzyczna, wyświetlająca okładki płyt, z możliwością korekty dźwięku, czy dostosowywaniem go do rodzaju aktualnie używanych słuchawek. Dźwięk jest czysty, mocny i wyraźny, ale uwaga – tylko na słuchawkach. Tu pojawia się minus Note - głośnik zewnętrzny. Po pierwsze nie jest specjalnie głośny, ale to pewnie można by mu wybaczyć, gdyby nie to, że został umieszczony z tyłu telefonu. Dlatego kładąc smartfon na stole czy łóżku, tłumimy dźwięk i mamy duże szanse, że nie usłyszymy, gdy ktoś do nas dzwoni. Podobnie trzymając telefon w kieszeni spodni np. podczas zakupów w sklepie.
Rzeczą, o którą obawiałem się najbardziej, był aparat fotograficzny. Będąc ojcem dwójki dzieci lubię mieć poczucie, że w każdej chwili jestem w stanie zrobić im dobre zdjęcie. Na szczęście przyjemnie się rozczarowałem. Nie ma co zaklinać rzeczywistości i oczywiście od aparatu Samsunga Galaxy s6 Note 2 dzielą lata świetlne, sporo brakuje mu także do Huaweia P8, Xperii Z3 plus czy HTC A9, ale przy dobrych warunkach możemy 13 mpx kamerą zrobić bardzo sympatyczne zdjęcia. HDR działa, jest tryb ręczny, panorama, nie ma problemów z szybkim łapaniem ostrości. 5 mpx aparat przedni do selfie także jest godny pochwały.
Bardzo dobry, 5,5 calowy wyświetlacz (401 ppi) oferuje nam możliwość ustawienia temperatury kolorów czy kontrastu, jeśli miałbym się czegoś czepiać, to trochę wolnej pracy automatycznej regulacji jasności. Ale to czepianie się na siłę. Bateria o pojemności 3060 mAh zapewnia półtora dnia pracy, co jest przyzwoitym wynikiem. W telefonie mamy także diodę podczerwieni, więc możemy go zamienić w pilota. Sprawdziłem, a nawet używam – bez problemów sparował się tak z dekoderem, jak i z telewizorem. Jest także dioda powiadomień, w dodatku możemy przypisać jej kolory do różnych czynności. Przejechałem niemal 1000 km używając telefonu jako nawigacji (w połączeniu z Yanosikiem). Sygnał GPS był stabilny i dokładny. Świetna jest aplikacja do oglądania Video, jest też radio. Pamięć wbudowana to 32 GB, jest oczywiście slot na kartę pamięci, na której możemy zapisywać wszystkie zdjęcia i multimedia.
Na koniec coś, co okazało się dla mnie największą zaletą smartfona. To jego możliwości telefoniczne, czyli dual SIM. Po pierwsze, oba gniazda obsługują LTE, a połączenie z internetem jest stabilne. Po drugie – wygoda. Gdy chcemy zadzwonić, pojawia się standardowa klawiatura, z zieloną słuchawką podzieloną na pół. Możemy wtedy wybrać, z której karty wykonać połączenie. Telefon zapamiętuje też, z której karty ostatnio dzwoniliśmy do konkretnej osoby i z niej wykonuje połączenie automatycznie po 10 sekundach, chyba, że przyciśniemy drugi numer. Jeden telefon, dwa numery, bajka.
Od czasu, gdy kupowałem ten telefon, jego ceny jeszcze spadły, gdyż Xiaomi wprowadziło kolejną, 3 wersję Note. Dwójkę możemy sprowadzić z Chin za mniej więcej 480 zł (wersja z 16 GB pamięci wbudowanej) lub 680 zł (32 GB). Możemy ją też kupić trochę drożej w Polsce, gdyż kilka firm zajmuje się sprowadzaniem tych urządzeń do kraju. Oficjalnego przedstawicielstwa jednak nie ma. O tym, czy ryzykować wysyłkę z Chin, czy dopłacić, ale za to dotknąć swojego egzemplarza, każdy musi zadecydować sam. Ale na pytanie czy warto go kupić – po mniej więcej trzech miesiącach używania tego telefonu odpowiem – zdecydowanie tak.