Czy telefon którego głównym atutem ma być robienie selfie ma sens? Huawei uznał że tak, i właśnie dla osób które lubią się fotografować w różnych sytuacjach stworzył ShotX. Podszedł jednak do sprawy dość nietypowo. Zamiast upychać z przodu obiektyw z dużą ilością pikseli, postanowił załatwić sprawę jednym aparatem. Zamontował ruchomy obiektyw, tzw. flip-up, który na co dzień chowa się w tylnej obudowie smartfona, a gdy chcemy zrobić selfie - musimy go lekko podważyć i unieść w górę. ShotX wygląda wtedy dość dziwnie - jakby z krawędzi wystawał mu peryskop. Za to do dyspozycji, niezależnie od tego, jaki rodzaj zdjęcia wykonujemy, mamy wciąż 13 mpx.
Adresatem selfie-phonów są młodzi ludzie, myślałem więc, że telefon wzbudzi największy entuzjazm u moich dzieci. Jakże się myliłem. Wszystko za sprawą kolegów z pracy. Obserwując ich zabawy z ShotX zrozumiałem, co oznacza powiedzenie, że mężczyźni są jak dzieci i nigdy nie dorastają. Tak drogie panie - macie rację. Historia rozpoczęła się, gdy jeden z nich po uaktywnieniu peryskopu odkrył w telefonie tryb makijażu. Mamy w nim kilka opcji do wyboru, m.in. słodki, różowy, klub albo przyjęcie. W zależności od tego, na którą się zdecydujemy, telefon maluje nam usta na różowo lub czerwono, poprawia rzęsy, brwi albo robi cienie na policzkach. Już wiecie, co działo się dalej?
Wyobraźcie sobie, jak dwa stare łyse konie wdzięczą się do telefonu, robią dziubki, mrugają oczętami albo (o zgrozo) udają, że się całują. Śmiech i piski jak u nastolatek. A ja biedny, nie dość, że musiałem na to patrzeć, to jeszcze zostałem z ich zdjęciami w telefonie! Oczywiście szybko je z niego wyrzuciłem, ale przezornie zarchiwizowałem na domowym komputerze. Nigdy nie wiadomo, kiedy jeszcze mogą się przydać. W dzisiejszych czasach dobrze mieć haki na każdego.
Na ich tle moje dzieci okazały się statecznymi, dojrzałymi i, co najważniejsze, zdrowymi psychicznie obywatelami. Syn stwierdził jedynie, że telefon wygląda trochę dziwnie, córka zaś pobawiła się nim dłuższą chwilę, testując kolejne wersje makijażu, po czym postanowiła upiększyć niczego nieświadomego dziadka, który akurat nie miał na nosie okularów i dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że pod siwymi wąsami ma krwistoczerwone usta, a rzęsy ma długie i czarne niczym młoda sarenka.
Co jednak, gdy ktoś, tak jak ja, nie jest miłośnikiem selfie? Moim zdaniem może spokojnie zainteresować się tym telefonem i też będzie zadowolony. Po pierwsze - ShotX jest bardzo ładny. Ma 5.2 calowy ekran IPS full HD (424 ppi), i bardzo solidną konstrukcję. Nie usłyszycie tu żadnych trzasków czy skrzypień. Nie jest to może najcieńszy smartfon, jaki miałem w rękach, ale dzięki temu w środku zmieściła się solidna bateria (3100 mAh), która zapewnia od jednego do dwóch dni pracy na jednym ładowaniu, w zależności od intensywności użytkowania.
Mamy 2 GB pamięci RAM, 16 GB pamięci wbudowanej, którą możemy rozszerzyć kartą pamięci. Ale uwaga. Producent zastosował tzw. slot hybrydowy, czyli jeśli zdecydujemy się na większą pamięć, nie będziemy mogli skorzystać z drugiej karty SIM. Całość napędza procesor ze średniej półki - ośmiordzeniowy Snapdragon 616. Telefon działa stabilnie, ale nie jest demonem prędkości - zdarzają mu się chwile zamyślenia. Jest to spowodowane dość ciężką nakładką producenta – EMUI 3.1. HTC A9 - telefon z porównywalnym procesorem, ale niemal czystym androidem - był zdecydowanie bardziej żwawy. Dla lubiących cyferki - wynik ShotX w AnTuTu Benchmark to przyzwoite 35728 pkt. Oczywiście mamy LTE, bardzo dobrze działa też GPS.
Podążając za obowiązującymi smartfonowymi trendami Huawei zamontował w telefonie czytnik linii papilarnych. Chwali się tym, że jest on bardzo czuły i można go używać mając nawet mokre ręce. Umieścił go jednak nie pod kciukiem na prawym boku, ale na lewej krawędzi. Delikatnie mówiąc, to nie najlepsze rozwiązanie. Gdy weźmiemy telefon do ręki, znajdzie się on pod palcem wskazującym, ale ja, by go zeskanować, musiałem się za każdym razem sporo nagimnastykować. Być może osoba o mniejszych dłoniach nie miałaby takich kłopotów, jednak dla mnie było to na tyle niekomfortowe, że po dwóch dniach po prostu zrezygnowałem z tej formy zabezpieczania telefonu.
Jeśli miałbym się jeszcze do czegoś w ShotX przyczepić, to paradoksalnie jego cecha charakterystyczna, czyli obiektyw flip-up. Wysuwanie go za każdym razem gdy chcemy zrobić selfie, jest zdecydowanie bardziej uciążliwe, niż przełączanie się z kamery tylnej na przednią jednym przyciskiem. Po drugie - jakość zdjęć. Fotografie nie są złe, ale też nie powalają. Telefon nie zawsze łapie ostrość, rejestrowana ilość szczegółów też mogłaby być na wyższym poziomie. Zdecydowanie lepsze zdjęcia robi Huawei P8. Gdy decydujemy się na selfie, polecam też obniżyć do zera tzw. poziom piękna (automatycznie ustawiony na 5). Inaczej wasza twarz będzie gładka niczym pupa niemowlaka.
Na koniec cena. Decydując się na zakup w sklepie, musimy wydać 1399 zł. Możemy go także dostać wraz z abonamentem w Orange, dzięki czemu nowe egzemplarze pojawiają się na portalach za około 1100 zł. To dobra oferta, choć gdybym był miłośnikiem selfie, poszukałbym HTC Desire Eye. Po prostu robi lepsze zdjęcia.