To „coś” to efekt świeżości. Telefon Samsunga jest bowiem jedynie „ewolucją” bardzo udanego modelu S8+. Jego poprawioną wersją. I choć Koreańczycy zadbali o to, by wyeliminować w nim najbardziej oczywiste błędy (czyli przenieśli miejsce położenia czytnika linii papilarnych), i dołożyli kilka nowości (drugi obiektyw aparatu, podwójna przesłona), to jednak używając go wciąż miałem wrażenie, że gdzieś już to widziałem.
Chińczycy oczywiście nie są święci i „inspirowanie” się wzornictwem iPhona X w modelu P20 Pro aż bije po oczach, jednak dołożyli do tego rewelacyjny aparat, doskonałe działanie i osiągnęli to, o co im chodziło. O tym telefonie się mówi i to głównie w pozytywnym kontekście. Całkiem zresztą zasłużenie.
Budowa, wykonanie
Samsung konsekwentnie stawia na zakrzywiony ekran z minimalnymi ramkami, co cały czas wygląda doskonale, i cały czas nie jest najpraktyczniejszym rozwiązaniem. Trzymając telefon w dłoni (a trzeba to robić mocno, bo dość łatwo może się nam wyślizgnąć) mamy dużą szansę na przypadkowe naciśnięcie czegoś, czego naciskać nie mieliśmy zamiaru.
Tradycyjnie też plecki są magnesem przyciągającym nasze odciski palców, co nie wygląda zbyt estetycznie. Matowe, metalowe ramki są bardzo solidne, ekran Super AMOLED o proporcjach 18,5: 9 i przekątnej 6,2 cala – rewelacyjnej jakości (QHD+, 531 ppi, wspierający HDR) ze świetną jasnością maksymalną, możliwością włączenia filtra światła niebieskiego, dzięki czemu podczas czytania mniej męczą się nasze oczy, możliwością zmiany natężenia wyświetlanych kolorów (tryb adaptacyjny, kino AMOLED, zdjęcie AMOLED lub podstawowy) czy obniżenia rozdzielczości, na czym skorzysta bateria. W Samsungu nie znajdziemy też kontrowersyjnego „notcha”, czyli charakterystycznego wcięcia w ekranie na aparat i diodę, którego prekursorem był iPhone X i co zaczęły kopiować inne firmy.
Czytnik linii papilarnych jest z tyłu, na szczęście już nie obok, ale pod ekranem. Dzięki tej zmianie nie trafiamy w końcu palcem w szkiełko aparatu – tak jak działo się to w modelach Galaxy S8 i S8+.
Irytującym dodatkiem jest przycisk uruchamiania Samsungowego asystenta głosowego Bixby, ulokowany pod przyciskiem do regulacji głośności na lewym boku, który dość często przez przypadek wciskałem. Irytujący jak Bixby, który wciąż nie rozumie języka polskiego. Na dolnej krawędzi mamy USB C, głośnik i wejście na słuchawki, na górnej – hybrydowy dual SIM (czyli albo dwa numery, albo jeden plus karta pamięci). W sumie wykonanie S9+ stoi na najwyższym poziomie. Telefon spełnia normę IP 68 czyli jest wodo i pyło odporny.
Odblokowywanie
W Samsungu możemy to zrobić na kilka sposobów. Po pierwsze – czytnikiem linii papilarnych, umieszczonym z tyłu telefonu pod obiektywem aparatu. Jest OK., ale do szybkości czytników Huaweia sporo mu brakuje. Za to dość prosto skanuje nasz palec – wystarczy jedno przeciągnięcie. Po drugie – owalem twarzy lub tęczówką oka (najlepiej połączyć oba te rozwiązania czyli uruchomić tzw. inteligentne skanowanie). Działa to dość dobrze – ale też nie jest błyskawiczne. Wcześniej musimy wybudzić ekran i to też możemy zrobić na kilka sposobów. Oczywiście przyciskiem włączania, ale też dwukrotnym tapnięciem lub dłuższym przyciśnięciem kwadratu który wyświetla się na ekranie, jeśli mamy włączoną opcję Always on Display. Jeśli jej zaś nie mamy – wystarczy dłużej przytrzymać miejsce, w którym ten kwadrat powinien być i ekran także się wybudzi. Jest też opcja łatwego włączania ekranu – wystarczy przeciągnąć ręką nad czujnikiem światła, ale tu i tak musimy skorzystać z czytnika linii papilarnych, aby dostać się do środka. Niestety nie ma możliwości wyłączenia ekranu dwukrotnym w niego uderzeniem. Wszystkie te metody odblokowywania telefonu z pewnością są bardzo bezpieczne, ale…
System, działanie
W Samsungu odpowiada za to procesor Exynos 9810 z grafiką Mali-G72 MP18 i 6 GB pamięci RAM (tej wbudowanej mamy 64 GB z możliwością rozszerzenia kartą). W AnTuTu Benchmark telefon wyciska 254710 pkt. a do jego pracy nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Rewelacyjne jest też trzymanie zakładek w pamięci (byłem w stanie wrócić bez przeładowywania do 36, ostatniej jaką miałem). Płynność, szybkość i zapas mocy, który wystarczy na długie lata. Wersja Androida to 8.0, nakładka – Samsung Experience 9.0 a poziom poprawek bezpieczeństwa z 1 marca (na 24.04 – czyli dzień pisania tej recenzji). Oprogramowanie jest niezwykle bogate i trzeba mu poświęcić parę chwil, by oswoić S9+. Z rzeczy ciekawszych (by nie zanudzać) – jest sejf z dostępem do plików i aplikacji tylko dla użytkownika, jest możliwość z korzystania z dwóch kont dla tej samej aplikacji, jest możliwość wyboru motywów, tapet, pełna kontrola nad uprawnieniami wszystkich aplikacji, możliwość konserwacji urządzenia, monitoringu użycia baterii, zmiana kolejności przycisków funkcyjnych i ich ukrywanie i wiele, wiele innych. Na pokładzie mamy oczywiście NFC, a do pracy GPS nie mam żadnych zastrzeżeń. Na rewelacyjnym poziomie stoi też jakość połączeń głosowych.
Zdjęcia i filmy
Flagowa linia Samsungów od lat cieszy się doskonałą fotograficzną renomą, a ten model tylko ją potwierdza. S9+ szczyci się podwójnym aparatem ze zmienną przesłoną 1.5 lub 2.4, którą smartfon sam wybiera w trybie automatycznym, lub którą można zmienić ręcznie w trybie profesjonalnym. Oba – ten ze zmienną przesłoną i drugi, z podwójnym zoomem optycznym, mają po 12 mpx i optyczną stabilizację obrazu. Aparat do selfie ma 8 mpx i przesłonę 1.7. Jakość zdjęć jest rewelacyjna zarówno w dobrych jak i słabszych warunkach oświetleniowych. Jest tryb profesjonalny, jest też Live Focus, w którym ręcznie możemy wybrać poziom rozmycia tła.
Teraz oczywiście można zacząć długą dyskusję o tym, który smartfon robi lepsze zdjęcia, a ile osób tyle będzie opinii. Dlatego poniżej kilka zestawionych ze sobą fotografii z obu telefonów, tak by każdy mógł wyrobić sobie własne zdanie.
Huawei tak bardzo skupił się na fotografii, że sił nie starczyło mu już na wideo. Tu dominacja Samsunga jest niepodważalna, a Chińczycy mają coś do poprawy w kolejnym modelu. Optyczna stabilizacja obrazu dostępna jest w rozdzielczości FHD w 30 klatkach na sekundę, w 60 i w 4K już nie. W Galaxy S9+ jakość jest lepsza, telefon lepiej też zbiera głos.
Audio
Samsung Galaxy S9+ jest pierwszym flagowcem tej firmy z głośnikami stereo. Co prawda jest to stereo udawane, bo jako jeden głośnik wykorzystywany jest głośnik do rozmów i dźwięk z niego płynący jest słabszy niż ten z głośnika z dolnej krawędzi, ale i tak jakość dźwięku jest świetna. Głęboko, z wyraźnymi basami, głośno i bez żadnych przesterów. Do tego Samsung wygrywa wejściem na słuchawki, którego w P20 Pro po prostu nie ma, a dźwięk na słuchawkach jest bardzo dobrej jakości.
Bateria
Ogniwo w Samsungu ma 3500 mAh. Wielki ekran o dużej rozdzielczości ewidentnie dają mu w kość. Bateria starczała mi na dzień, do półtora, co przekładało się na jakieś 3, 3,5 h włączonego ekranu. Na szczęście dzięki szybkiemu ładowaniu możemy go w nieco ponad godzinę przywrócić do życia.
Czyli…
Oba telefony są świetne. Oba drogie – Samsung kosztuje 4 tys. zł (bez złotówki), Huawei zaś 3,5 tys. zł (bez złotówki). Oba mają swoje plusy i minusy i w zależności od dziedziny raz lepszy jest produkt Chińczyków, a raz Koreańczyków. Wybór nie jest łatwy i zależy od indywidualnych preferencji, gustów i zasobności portfela. A ja… najlepiej czułbym się z obydwoma telefonami w kieszeniach.