Na początek – pieniądze. S9+ w momencie debiutu (pierwszy kwartał zeszłego roku, pisałem o nim tu, porównując go z Huaweiem P20 Pro) kosztował cztery tysiące złotych. Dziś, w zależności od sklepu, możemy go dostać w okolicach 2700 – 3 tys zł. Jeśli poszukamy na różnych portalach aukcyjnych, uda nam się zejść o kolejne 200 – 300 zł. Cena jest więc bardzo atrakcyjna, zważywszy na to, co ten model jest nam w stanie zaoferować.

Reklama
dziennik.pl

Po pierwsze – budowa

Wszystko wskazuje na to, że Samsung skutecznie oparł się modzie na „notcha”, czyli wcięcie w górnej części ekranu. Podczas gdy cały smartfonowy świat przez parę ostatnich sezonów kopiował rozwiązanie wprowadzone jako pierwsze przez Essential Phone, a twórczo rozwinięte przez Apple, Koreańczycy twardo obstawiali przy wyświetlaczach z każdej strony równych, o proporcjach 18:9, (z minimalnymi modyfikacjami proporcji w zależności od modelu), które po prostu nad i pod nim miały trochę więcej przestrzeni niż konkurencja. Tyle że teraz w poszukiwaniu świętego Graala smartfonów, czyli jak najcieńszych ramek, miast „notcha” pomóc ma… dziura w ekranie, w której mieści się obiektyw frontowego aparatu. I tu już Samsung się nie oparł. Cała rodzina topowych modeli Galaxy S10, która zostanie pokazana już za chwilę, bo 20 lutego, ma mieć mniejsze bądź większe otwory. A wśród smartfonowych maniaków rozgorzał spór pt. „co jest lepsze – notch, czy dziura”. Oczywiście ile osób tyle poglądów, dla mnie dziura jest zaskakująco mało inwazyjna (wiem, bo używam Honora View 20, który jako pierwszy wprowadził to rozwiązanie na rynek), ale najzwyczajniej w świecie wolałbym nie mieć takich dylematów, nawet za cenę nieco grubszych ramek. Czyli dokładnie tak, jak to jest w przypadku S9 Plus.

Reklama
dziennik.pl

Po drugie – ekran

Super AMOLED QHD+ z rozdzielczością na poziomie 531 pixeli na cal wciąż robi piorunujące wrażenie. Piękne, głębokie i ostre kolory powodują, że ten smartfon idealnie nadaje się do korzystania z multimediów. Oczywiście nie można nie zauważyć awaryjności tego typu ekranów podatnych na wypalanie się pixeli. Tyle, że używając tego lub innego telefonu z takim wyświetlaczem normalnie, o awarię jest naprawdę trudno. Jeśli jesteście taksówkarzem i przez cały dzień macie włączoną nawigację, to w miejscach w których wyświetlany obraz się nie zmienia po jakimś czasie może coś się zadziać i rzeczywiście rozsądniej jest zainwestować w smartfon z wyświetlaczem typu IPS. W innym przypadku jednak moim zdaniem trudno jest spowodować nieszczęście, zresztą zawsze w zanadrzu mamy gwarancję i nie słyszałem, by Samsung ociągał się z wypełnianiem swoich obowiązków.

Po trzecie – działanie

Reklama

Exynos 9810 jest wciąż doskonałym procesorem, 6 GB RAM daje radę i wielozadaniowość jest na najwyższym poziomie, słabiej wygląda tylko 64 GB pamięci wbudowanej, ale możemy ją rozszerzyć kartą pamięci. Najważniejsza jednak jest zmiana wersji Androida i nakładki systemowej. Samsung wraz z wprowadzeniem Androida 9 zmienił nakładkę z Samsung Experience na One UI. I jest to zmiana, która dała temu smartfonowi drugie życie, pozwoliła nadrobić braki względem konkurencji i spowodowała, że wraz z upływem czasu S9+ miast się zestarzeć – odmłodniał. One UI jest nakładką lekką, która w przeciwieństwie do tej starej nie obciąża nadmiernie procesora i przez ostatnie dwa miesiące używania telefonu ani razu nic się nie zacięło, chrupnęło czy spowolniło.

dziennik.pl

W dodatku dostaliśmy do użytku gesty – coś co jest teraz w praktycznie każdym, nawet tańszym smartfonie. Możemy poruszać się po interfejsie urządzenia przeciągając palcem w górę od dolnej krawędzi – wywołując ostatnio używane aplikacje (lewa albo prawa strona – do wyboru), wracając do ekranu głównego bądź wywołując ruch wstecz. Przyciski funkcyjne nie zajmują nam już miejsca na ekranie, opcjonalnie możemy wyświetlić trzy malutkie beleczki, by wiedzieć, gdzie trafiać. Ja po dniu je wyłączyłem, gesty bardzo szybko wchodzą w palce i można używać ich bez pomyłki.

dziennik.pl

Poprawiono też sposób odblokowywania telefonu – teraz wystarczy go wziąć do ręki, by ekran się podświetlił i zeskanował naszą twarz bądź tęczówkę oka. Niestety nie poprawiono prędkości działania i czasem trzeba poczekać dłuższą chwilę, czasem też lepiej sięgnąć do czytnika linii papilarnych z tyłu telefonu. Generalnie jednak wszystko odbywa się już podobnie jak w Huaweiach, Honorach czy topowych Xiaomi – czyli smartfonach najlepszych pod tym względem. Dyskusyjna może być uroda nowej nakładki, ale zawsze można się wspomóc sklepem Samsunga i zmienić motyw bądź wygląd ikon.

Po czwarte...

Dodajmy do tego normę IP 68, czyli możliwość zanurzenia smartfona w wodzie (byle nie słonej) nawet na pół godziny, ładowanie indukcyjne, doskonale widoczną diodę powiadomień, bardzo konfigurowalne Always on Display, wejście na słuchawki, głośniki stereo a dostaniemy smartfon, w którym nie musimy w zasadzie iść na żadne kompromisy. W dodatku rozmiary, które rok temu wydawały się duże, dziś, przy wciąż zwiększających się telefonach, wydają się dość kompaktowe i poręczne, nawet zakrzywione boki przeszkadzają mi jakby nieco mniej. Takiego pakietu nie spotkamy w nowych urządzeniach za 3 czy 4 tys zł.

Żeby nie było jednak tak idealnie

Zdjęcia Jeszcze rok temu ze spokojnym sumieniem mogłem pisać, że topowe Samsungi robią najlepsze smartfonowe fotografie. Przez ten czas wiele się jednak zmieniło, zwłaszcza w zdjęciach nocnych. Huawei w serii P20 zapoczątkował rewolucję, a w jego ślady poszli inni producenci – tryb nocny znajdziemy w wielu smartfonach, nawet tych tańszych, Huaweia, Honora, w Pixelach Googla, w Oppo albo Xiaomi. I tak jak w dzień S9+ zrobi olśniewające zdjęcia, tak w nocy odstaje. Nie sądzę też, by taki tryb zawitał do 9-tek, myślę, że zobaczymy go jedynie w serii Galaxy S10. Samsung jednak i tak się stara, dodał rozpoznawanie scenerii (co konkurencja nazywa sztuczną inteligencją), gdzie smartfon automatycznie dobiera najkorzystniejsze ustawienia, a wideo dzięki optycznej stabilizacji obrazu wciąż jest chyba najlepsze na rynku.

dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl
dziennik.pl

Bateria 3500 mAh to nie jest imponująca wielkość. Ogniwo radzi sobie z telefonem nieźle, ja osiągałem zazwyczaj około półtora dnia pracy z dala od ładowarki, ale konkurencja z bateriami na poziomie 4000 mAh po prostu może więcej.

W sumie jednak, po odjęciu „podatku od nowości” czyi spadku ceny i zmianie systemu z Androida 8 na Androida 9 okazuje się, że Samsung Galaxy S9+ jest jak wino – im starszy, tym lepszy. To rzecz w smartfonowym świecie dość rzadko spotykana, więc jeżeli ktoś patrzy na złotówkę z każdej strony, a ma apetyty na doskonałe urządzenie, powinien poważnie rozważyć S9+.