Każda firma stara się, by jej flagowy, najdroższy model miał jedną, niepowtarzalną cechę. Huawei ma sztuczną inteligencję i trzy aparaty, LG szerokokątny obiektyw, iPhone absurdalnie wysoką cenę, Samsung… Samsung musi chyba pomyśleć nad nowym flagowcem. Sony miało nagrania w zwolnionym tempie w 960 klatkach na sekundę i kreator 3D do tworzenia trójwymiarowych obrazów. Super slo-mo podchwycili inni, więc choć w Xperii XZ2 firma podniosła jakość z HD do FHD, to już nie jest to unikatowe rozwiązanie. Kreator to bezużyteczna ciekawostka, jest jeszcze system wibracji, który być może spodoba się graczom (ja nim jednak nie jestem). Czy znajdziemy w nim coś jeszcze, co może przyciągnąć klientów?
Budowa, wykonanie
Zacznijmy od tego, co najbardziej rzuca się w oczy. Od wyglądu. Ramki miały być mniejsze i co by o tym nie powiedzieć, są. Tyle, że niewiele. To znaczy te po bokach wyświetlacza są w zasadzie takiej samej wielkości co w poprzednich modelach, a te nad i pod ekranem, które złośliwi ochrzcili mianem „lotnisk”, zmieniły się z londyńskiego Heathrow w warszawskie Okęcie. A wskazany byłby raczej port lotniczy w Radomiu. Znalazło się więc miejsce i na napis Sony na dole (czy to było koniczne?) i, na szczęście, na głośniki stereo (choć rozwiązano to nieco inaczej niż w starszych modelach).
Sami przyznacie, że jak na szumnie zapowiadaną rewolucję, zaoszczędzenie kilku milimetrów na górze i na dole to raczej niewiele. Ekran zyskał proporcje 18:9 (IPS, 424 ppi, HDR, FHD +, przekątna 5,7 cala), więc powiew świeżości jest, tyle że Sony zapomniało o klawiszach funkcyjnych, które się na nim wyświetlają i nie ma możliwości ich ukrycia. Przekopałem ustawienia telefonu wzdłuż i wszerz, ale niestety takiej opcji nie znalazłem. Czyli przeglądając strony internetowe mamy ekran obcięty przez pasek z przyciskami… Dość to frustrujące niestety, Sony powinno popatrzeć, jak robi to Samsung czy choćby Alcatel w modelu 5, tańszym o jakieś 2,5 tys zł. Na pocieszenie – w YouTube czy przy oglądaniu filmów pasek znika, a ekran da się rozciągnąć do większych rozmiarów.
Tył telefonu także nie jest wolny od kontrowersyjnych rozwiązań. I nie, nie mam tu na myśli ulokowania czytnika linii papilarnych. To znaczy żałuję, że został on przeniesiony z prawego boku smartfona na jego plecy, bo było to rozwiązanie oryginalne, charakterystyczne dla Sony, a przede wszystkim bardzo wygodne. Teraz leży on mniej więcej w połowie wysokości Xperii XZ2, a tam, gdzie inne telefony mają czytnik linii papilarnych, tu jest szkiełko pojedynczego aparatu…
Chcąc więc Xperię odblokować, i biorąc ją normalnie do ręki, zazwyczaj trafiamy palcem w obiektyw. W moim przypadku frustracja z tego powodu trwała jakieś pół dnia, po czym podjąłem próbę zrozumienia o co chodziło twórcom tego modelu, bo podejrzewałem, że w tym szaleństwie jednak jest jakaś metoda. I rzeczywiście. Po prostu musimy chwytać telefon nieco niżej, tak, by kciuk lądował na wysokości przycisku do włączania, który jest dokładnie na środku prawego boku. Wtedy nagle wszystko zaczyna do siebie pasować, palec wskazujący ląduje idealnie na czytniku, i problem mamy z głowy. Przynajmniej do momentu, w którym będziemy chcieli włożyć naszą Xperię do uchwytu samochodowego. Jeśli będziemy mieli szczęście, jego ramie zmieści się między przyciskiem włączania a fizycznym przyciskiem migawki aparatu, który ulokowano w dolnej części prawego boku. Jeśli nie, czeka nas inwestycja w inny uchwyt…
Tym co najbardziej przeszkadza mi w pleckach XZ2 jest ich kształt. Telefon nie jest już bowiem prostokątem płaskim, ale bardzo na wszystkich bokach zaokrąglonym. Chodziło zapewne o to, by smartfon dobrze leżał w dłoni, i tak się też stało, za to telefon źle leży w zasadzie na wszystkim innym. Niewielka powierzchnia styku w połączeniu ze szkłem sprawiają, że telefonu nie da się położyć spokojnie na czymkolwiek, co jest twarde. Xperia zaczyna bowiem żyć własnym życiem i wykorzystuje najmniejszą nawet nierówność do tego, by się ześlizgnąć i spaść. Radzi też sobie z równymi powierzchniami, wystarczy, że zamiast dzwonka włączone będziemy mieć wibracje i nieszczęście gotowe. Doradzałbym kupno jakiegokolwiek etui jeszcze przed kupnem telefonu.
Na plus należy ocenić jakość wykonania i materiały, wszystko jest adekwatne do klasy i ceny urządzenia, czyli po prostu premium, telefon spełnia oczywiście normę IP 68 czyli jest wodo i pyło odporny. Na minus, i to duży, brak wejścia mini-jack na słuchawki.
Działanie, oprogramowanie
Jak flagowiec, to flagowiec. Sony nie oszczędza na procesorze – tu mamy najnowszego Snapdragona 845, który oczywiście zapewnia super płynne i super szybkie działanie (kosmiczne 263642 pkt. w AnTuTu Benchmark). Na papierze ubogo jak na tę półkę cenową wyglądają 4 GB pamięci RAM, na szczęście w codziennej pracy nie zauważyłem żadnej różnicy pomiędzy XZ2 a telefonami z 6 GB RAM. A jeżeli, to na korzyść Sony. Telefon śmiga jak szalony, strony odpalają się w mgnieniu oka, zakładki tkwią w pamięci i nie chcą z niej zniknąć, zastrzeżeń do pracy tego urządzenie nie można mieć żadnych. Pamięci wbudowanej mamy 64GB, jest też slot na kartę pamięci.
Podobnie jest z oprogramowaniem. Nakładka Sony na Androida (tu w wersji 8.0, poprawki bezpieczeństwa w chwili pisania tego tekstu, czyli koniec maja, są z kwietnia 2018 r.), jest absolutnie moją ulubioną. Ładna, przejrzysta, logicznie poukładana, przyjazna dla użytkownika. Co nie znaczy jednak, że idealna. Sony zrezygnowało np. od jakiegoś czasu z możliwości wybudzania i usypiania telefonu dwukrotnym uderzeniem w ekran. Tzn. taka możliwość, jest, ale służy jedynie do przejścia z poziomu informacji wyświetlanych na zablokowanym ekranie do ekranu blokady. Głębiej się już w ten sposób nie dostaniemy, trzeba wspomóc się czytnikiem, a by ekran wygasić, musimy użyć przycisku z boku telefonu. Sam czytnik, poza nietypowym położeniem, nie jest też super szybki. Jest ok, ale nic poza tym. W moim subiektywnym odczuciu to krok wstecz w porównaniu z czytnikami umieszczanymi z boku starszych Xperii.
Kilka słów o nakładce jeszcze. Pisałem to kilka razy i napiszę raz jeszcze – będąc klientem Sony, czuję się „zadbany”. System za pomocą aplikacji Xperia Lounge powiadamia nas o promocjach, nowych dostępnych motywach (które są zresztą w mojej opinii najładniejszymi i najbardziej dopracowanymi smartfonowymi motywami), promocjach czy informacjach jakie ukazały się w mediach na temat produktów Sony. Oczywiście komu takie powiadomienia przeszkadzają, może się do aplikacji nie logować i problem z głowy. W Aplikacji Xperia Assist znajdziemy zebrane w jednym miejscu wszystkie informacje i narzędzia mogące usprawnić pracę naszego telefonu – pomoc techniczną, czynności które smartfon może wykonywać automatycznie, optymalizację pamięci itp...
Są świetne autorskie programy: Album do oglądania zdjęć, Muzyka czy Wideo, jest też oczywiście coś dla graczy i użytkowników PSP czyli PlayStation App.
W urządzeniach Sony cały czas czuć „walkmanowe” DNA, bo jakość muzyki stoi na najwyższym poziomie. Nie inaczej jest w Xperii XZ2. Po pierwsze głośniki zewnętrzne są stereo – dźwięk z góry telefonu wydobywa się z głośnika do rozmów, z dołu wygospodarowano miejsce na cieniutką szparę tuż przed krawędzią. Skierowany jest więc w naszą stronę z frontu telefonu i jest to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Jego jakość też jest niezła, choć gdy ustawimy głośność na maksa, możemy usłyszeć lekkie charczenie. Perfekcyjnie jest za to na słuchawkach, choć, powtórzę to raz jeszcze, ogromny minus dla Sony za rezygnację z wejścia mini-jack. Musimy się posiłkować przejściówką (jest w pudełku), lub słuchawkami Bluetooth. Na szczęście XZ2 ma moduł 5.0, więc jakość przesyłanego dźwięku jest doskonała. Jest też mnóstwo ustawień – poprawa jakości skompresowanych plików, korektor graficzny, dźwięk przestrzenny – każdy znajdzie odpowiadające mu ustawienie.
W Xperii XZ2 jest oczywiście moduł NFC, GPS działa doskonale, a telefonu używa się bardzo przyjemnie. Muszę jednak zauważyć, że kilka razy zdarzyło się, że po zakończeniu rozmowy ekran pozostawał wygaszony i dopiero po dłuższej chwili wyświetlał się przycisk do jej rozłączenia. We flagowym produkcie takie rzeczy nie powinny się zdarzać.
Aparat, bateria
Sony tak bardzo skupiło się na nowym designie XZ2, że na zmiany w aparacie zabrakło już siły/pomysłu? To moje największe zastrzeżenie do tego telefonu, bo konkurencja staje na głowie, by wyciskać z kamer więcej i więcej, a Sony przeprowadza co najwyżej kosmetyczne zmiany, przez co jej fotograficzne możliwości wyglądają bardzo ubogo. Tryb automatyczny, tryb profesjonalny, efekt Bokeh, po który musimy sięgnąć do ostatniej karty wyciąganej z lewej strony aplikacji aparatu i to by było na tyle. Zdjęcia wykonywane 19 mpx matrycą z przesłoną 2.0 (nie ma optycznej stabilizacji obrazu) są ładne, ale w tej klasie urządzenia to trochę za mało. Podobne efekty można osiągnąć każdym innym flagowym smartfonem Sony z mniej więcej ostatnich dwóch lat. Przedni aparat też nie uratuje sytuacji, ma 5 mpx, przesłonę 2.2 i cudów nie należy się po nim spodziewać.
Nieco lepiej prezentuje się nagrywanie video. Przede wszystkim można to robić w trybie HDR, przez co kolory są mocniejsze i bardziej nasycone. Jest też super slo-mo w jakości FHD, jest możliwość nagrywania w 4K, jest świetnie działająca, elektroniczna stabilizacja obrazu, jest doskonałe zbieranie dźwięku.
Tyle, że aplikacja aparatu od czasu do czasu zawodzi i albo się zawiesza, powodując restart całego telefonu, albo wyświetla komunikat o zamknięciu programu. Dziwne to i moim zdaniem nie uchodzi, ale też jestem pewien, że Sony poprawi to aktualizacjami.
Bateria nie jest wielka, ma 3180 mAh, ale w przypadku tego producenta to nie jest problemem. Mój telefon działał od półtora do dwóch dni z dala od ładowarki, co przekładało się na czasy od 3 do 5 godzin pracy na włączonym ekranie, jest więc nieźle. Jest oczywiście szybkie ładowanie, więc w razie potrzeby możemy błyskawicznie napełnić ogniwo.
Czyli…
Oceny Xperii XZ2 są skrajne – od miłości do nienawiści. Moja będzie gdzieś pośrodku. To materiał wyjściowy do tego by popracować, pomyśleć, zlikwidować niedociągnięcia i stworzyć naprawdę dobry telefon z charakterem. Bo na razie Sony wie, że musi coś zmienić, tylko chyba jeszcze nie wie dokładnie co i po co. Pozytywną informacją (dla klientów) jest szybko spadająca cena tego urządzenia. Telefon startował z pułapu 3600 zł, teraz można go już kupić za 2700 zł. 900 złotych różnicy to dużo, ale gdybym ja był zainteresowany tym modelem, jeszcze bym poczekał. Cierpliwość powinna się opłacić.
PS.