Bez dwóch zdań jest to teraz najbardziej kompletny smartfon na rynku i dokładnie tak powinien być wyposażony każdy nowy flagowiec. W dodatku Samsung jako jeden z nielicznych potrafił się oprzeć modzie na „notcha”, czyli charakterystyczne wcięcie w ekranie, zapoczątkowane przez Essential Phone, twórczo rozwiniętej przez Appla i kopiowanej praktycznie przez wszystkich producentów (wyjątkiem są jeszcze póki co HTC i Sony).
Jakby tego było mało, linia Note ma coś, czego nie ma żaden inny smartfon na rynku – rysik. To czyni go urządzeniem wyjątkowym, choć prawda jest też taka, że nie jest to smartfon dla każdego, bo też i nie każdy będzie potrafił wykorzystać pełnię jego możliwości. Ale po kolei.
Budowa, wykonanie
Galaxy Note 9 jest smartfonem dużym – 161.90 mm wysokości; 76.40 mm szerokości i 8.80 mm grubości to niemało, choć z drugiej strony czapki z głów za to, że Samsungowi udało się w takich wymiarach zamknąć aż 6,4 calowy wyświetlacz Super AMOLED (514 ppi – rewelacyjna jakość). Tak czy owak, dodając do tego solidne 201 g wagi, nie da się powiedzieć, że można go komfortowo obsłużyć jedną ręką. Nawet ja, mając spore dłonie, musiałem się nieźle nagimnastykować. Sytuacji nie poprawiają ani szklane plecki (tak, zbierają odciski palców jak szalone), przez co telefon jest bardzo śliski, ani zakrzywione boki ekranu (odbijają światło), przez co chwyt nie jest tak pewny jak być powinien. Cóż – nigdy nie byłem ich zwolennikiem, bo nad bez dwóch zdań efektowny wygląd osobiście przedkładam praktyczność, ale jest jak jest i tyle. Ramki nad i pod wyświetlaczem są minimalne, po bokach nie ma ich praktycznie wcale i Note 9 z przodu prezentuje się nad wyraz okazale.
Z tyłu nieco mniej, bo poziomo umiejscowione podwójne obiektywy są różnej wielkości i w ramce mamy niewielki bałagan. Pod nią umieszczono czytnik linii papilarnych, który działa bardzo dobrze, ale który jest odrobinę za wysoko, i trzeba albo zmieniać chwyt albo sporo naciągać palec, by do niego dosięgnąć.
Szkoda też, że Samsung upiera się przy rozdzieleniu przycisków – ten do włączania telefonu jest na prawym, a te do regulacji głośności i uruchamiania asystenta Bixby na lewym. Osobiście wolałbym mieć wszystko pod kciukiem.
Na dolnej krawędzi umieszczono wyjście mini-jack na słuchawki, USB-C, głośnik i rysik. Telefon jest ładny i może się podobać, choć od swojego poprzednika, czyli Note 8 różni się niewiele. Z jednej strony – jeśli coś jest dobre, to po co to zmieniać, z drugiej – kto nie idzie do przodu, ten się cofa, a w smartfonowym świecie to powiedzenie jest szczególnie aktualne.
Specyfikacja, działanie
Exynos 9810 to procesor sprawdzony już w modelach Galaxy S9 i S9 Plus, do pomocy ma 6 lub 8 GB RAM (w zależności od wersji). Pamięć wbudowana to 128 lub 512 GB, w dodatku z możliwością rozszerzenia kartą pamięci, za co Note 9 zbiera kolejnego plusa. W AnTuTu Benchmark osiąga 243907 pkt. i zapewnia „notesowi” bardzo płynne i bezproblemowe działanie.
Świetnie spisuje się wielozadaniowość, programy są bardzo długo trzymane w pamięci i nie ma problemu, by wrócić do nich w dowolnym momencie. Telefon dzielnie walczy też z opinią o „lagujących Samsungach”, choć mi kilka razy zdarzyło się go przyłapać na lekkich ścięciach animacji – głównie przy wychodzeniu z folderów. Tyle, że po paru dniach to zjawisko zniknęło i w zasadzie nie mam pojęcia, czym mogło być spowodowane. Jest oczywiście moduł NFC, GPS działa bezbłędnie, a urządzenie spełnia normę IP68 czyli jest wodo i pyło odporne (sprawdzone na basenach w węgierskim Sarospatak – miny miejscowych i słowackich emerytów bezcenne). Telefon może obsłużyć dwie karty SIM i, co zasługuje na szczególne uznanie, jest to Dual SIM aktywny, czyli można się przełączać pomiędzy połączeniami.
O nieodebranych telefonach czy nieprzeczytanych mailach dowiemy się dzięki diodzie powiadomień, do dyspozycji mamy również bardzo bogato konfigurowalne Always on Display. Ja jednak po kilku dniach je wyłączyłem, a bateria przyjęła to z wyraźną ulgą, znacznie wydłużając swój czas pracy. Zastąpiłem je „łatwym włączaniem ekranu” – do znalezienia w ustawieniach w „Dostępności”. Gdy przesuniemy ręką nad przednią kamerką – wygaszony ekran na chwilę się wybudza i możemy wtedy zobaczyć godzinę czy wszystkie wiadomości na nim wyświetlone.
Czytnik linii papilarnych działa bez zarzutu, ale równie dobrze – rozpoznawanie twarzy czy bardziej bezpieczne – skanowanie tęczówki oka. Ja korzystałem z tej pierwszej opcji. Wygodne jest też wybudzanie ekranu – nawet gdy nie mamy włączonego AoN wystarczy mocniej przycisnąć ekran w miejscu w którym zazwyczaj jest kwadracik, i wyświetlacz natychmiast się podświetla. Szkoda jednak, że nie ma możliwości automatycznego wybudzenia po wzięciu telefonu do ręki – tak jak jest to w urządzeniach konkurencji. Wtedy nie trzeba już nic wciskać.
Samsungowy odtwarzacz muzyki musimy sobie zainstalować z firmowego sklepu (chyba że wolimy aplikację Googla). W kwestii jakości – jest doskonale. Po pierwsze – po raz pierwszy mamy głośniki stereo. Co prawda jest to takie „pseudo stereo”, znane chociażby z urządzeń Huaweia, gdzie dźwięk rozchodzi się z głośnika z dolnej krawędzi i tego do rozmów – położonego nad ekranem, i nie jest on równomierny. Ale to i tak bardzo wygodne, zwłaszcza podczas oglądania YouTube czy filmów, rozwiązanie, a przecież dzięki doskonałemu ekranowi Note 9 jest do takich zastosowań wręcz stworzony. Po drugie – dźwięk na słuchawkach jest jeszcze lepszy. Mamy korektor, mamy Dolby Atmos, mamy skanowanie naszego ucha i dobieranie pod nie najlepszych ustawień, mamy ustawienia imitujące dźwięk z wzmacniacza lampowego czy sali koncertowej – nic tylko podłączyć swoje ulubione słuchawki (i to nie przez jakąś przejściówkę, tylko wejście mini-jack) i cieszyć się doskonałą jakością muzyki.
Możemy także podłączyć Note 9 do monitora i pracować na nim jak na komputerze. Nie jest nam do tego już potrzebna stacja dokująca DeX, jak w Galaxy Note 8 – wystarczy przewód HDMI – USB-C. Do prostych zastosowań biurowych, np. w podróży w hotelowym pokoju – jak znalazł.
Oprogramowanie, rysik
Nakładka Samsung Experience (wersja 9.5) na Androida (wersja 8.1) daje nam mnóstwo możliwości ustawień i personifikacji. Od ustawień kolorów i rozdzielczości wyświetlacza zaczynając (jest też filtr światłą niebieskiego, czyli tryb nocny), przez wybór tapet, ikon czy motywów (do ściągnięcia ze sklepu Samsunga) do kontrolowania powiadomień, stanu pamięci czy sprawdzania bezpieczeństwa połączenia WiFi. Jest tego ogrom, ale ogrom zazwyczaj sensowny, pożyteczny i co najważniejsze nie nachalny.
Przydatnym, choć znanym już z wielu poprzednich modeli Samsunga rozwiązaniem, jest też ekran krawędziowy, z którego osobiście chętnie korzystam, i do którego możemy przypisać całą gamę ustawień – kontakty, aplikacje, pogodę, kalendarz z przypomnieniami i wiele, wiele innych.
Użyteczny jest też Game Launcher, czyli tryb gier, zwłaszcza, że Samsung oferuje, na razie na wyłączność, szalenie obecnie popularną grę Fortnite – niedostępną do tej pory na Androida. Możemy nagrać naszą rozgrywkę, zablokować przyciski funkcyjne, by nic przez przypadek nam się nie kliknęło, czy zrobić zrzut ekranu. Oczywiście dzięki wydajnemu procesorowi przyjemność podczas grania (jak na telefon rzecz jasna), stoi na najwyższym poziomie.
Kompletnie za to nie przemawia do mnie asystent Bixby, z którym ciężko się dogadać nawet po angielsku, nie mówiąc o języku polskim, w dodatku uruchamiający go przycisk na lewym boku nie da się w żaden sposób przeprogramować.
Klu programu jest jednak w przypadku tego telefonu rysik. To właśnie z jego powodu zapaleńcy są w stanie wyłożyć ogromne pieniądze na serię Note.
Tym razem wyposażono go w moduł bluetooth i wbudowany kondensator, dzięki czemu łączy się on z telefonem i możemy zdalnie sterować kilkoma funkcjami. Np. przesuwać zdjęcia w galerii (jedno naciśnięcie przycisku to ruch do przodu, dwa – wstecz), zrobić zdjęcie lub przełączać się pomiędzy aparatami, wybierać kolejne utwory czy przechodzić do kolejnych slajdów w PowerPoincie. Wg. zapewnień producenta działa 30 minut lub do 200 kliknięć, po czym należy go naładować, wkładając na chwilę do smartfona (wystarczy kilkanaście sekund). Oczywiście są wszystkie usprawnienia znane ze starszych modeli – rozbudowane notatki, zaznaczanie i kopiowanie tekstu, tłumacz, lupa. Wykorzystanie potencjału rysika wydaje się tu kluczowe. Moim zdaniem sens ma on wtedy, gdy wyciągniemy go częściej niż raz, dwa razy na tydzień. I bynajmniej nie chodzi mi o oddanie Note 9 w ręce dziecka, by bawił się kolorowankami.
Zdjęcia, bateria
Zestaw kamer wykorzystany w Note 9 znamy z Galaxy S9 Plus. Dwie kamery z tyłu (po 12 mpx każda, przysłony 1.5 i 2.4, które telefon zmienia w trybie automatycznym w zależności od warunków, teleobiektyw, optyczna stabilizacja obrazu) i 8 mpx z przodu (przysłona 1.7). Jest więc i możliwość bezstratnego zoomu i robienia zdjęć w trybie portretowym (Live Focus). Dodatkowo Samsung pokusił się o dołożenie „Optymalizatora scenerii” – w którym telefon rozpoznaje fotografowany przedmiot i dobiera do niego najlepsze ustawienia. Zwrócę też uwagę, że producent uczciwie nie nazywa tego AI, czyli sztuczną inteligencją – telefon bowiem niczego się nie uczy, wykorzystuje tylko wgrane algorytmy. Zasada działania jest zaś identyczna jak w smartfonach chwalących się AI. Dobór ustawień mi osobiście bardzo odpowiada, nie jest agresywny i przerysowany, jak bywa to u innych producentów.
Małe zastrzeżenia miałbym za to do wyboru przysłony w trybie automatycznym. Czasem po zrobieniu zdjęcia w słabszych warunkach oświetleniowych okazuje się, że telefon wybrał tą ciemniejszą zamiast jaśniejszej. Można oczywiście zmieniać je samemu w trybie Pro, który jest niesłychanie rozbudowany, i kilka razy żałowałem, że tego nie zrobiłem. Generalnie jednak jakość zdjęć jest doskonała – na stabilnym dla Samsunga, najwyższym poziomie. Nie można jednak nie zwrócić uwagi, że w zasadzie od 8 wersji Galaktyk, niewiele się tu zmienia, konkurencja zaś wciąż idzie do przodu i Huawei czy HTC są na niemal identycznym, a w niektórych dziedzinach nawet wyższym poziomie.
O wideo także nie można powiedzieć złego słowa – 4K w 60 klatkach na sekundę robi wrażenie, podobnie jak perfekcyjna stabilizacja obrazu, zbieranie głosu czy zwolnione tempo. Po prostu najwyższa półka.
Bateria ma pojemność 4000 mAh i urosła w porównaniu do poprzednika o 700 mAh. Na papierze wygląda to bardzo dobrze, w rzeczywistości też jest nieźle, ale cudów nie ma się co spodziewać. Ogniwo było moim zdaniem najsłabszym elementem Note 8 i w porównaniu do tego modelu widać znaczną poprawę. Czas pracy jest teraz taki, jak większości topowych smartfonów – dzień, do półtora (przy wyłączonym AoN), 4 do 5 godzin na włączonym ekranie. U mnie jednak Samsung i tak ma szacunek za zwrócenie uwagi na swój najsłabszy punkt i jego poprawę, biorąc pod uwagę przygody z „wybuchowym” Note 7, o których w zasadzie już nikt nie pamięta.
Czyli…
Czas przejść do ceny. 4299 zł za wersję z 6 GB RAM i 128 pamięci wbudowanej, 5399 za wersję z 8 GB RAM i 512 pamięci wbudowanej. Z jednej strony to sumy wręcz astronomiczne. Z drugiej – Note 9 jest urządzeniem kompletnym i unikatowym, więc rozumiem, że Samsung wycenia go tak a nie inaczej. I mówiąc szczerze, nie mam z tym większego problemu. Osobiście odradzam sprzedaż nerki w celu zakupu smartfona, ale jeżeli kogoś na Samsunga Galaxy Note 9 stać, niech śmiało go kupuje. Będzie bardzo zadowolony.