Na czym polega magia tego urządzenia? Na niesłychanie równym poziomie. Najnowsze flagowe dziecko Xiaomi ma oczywiście kilka braków, ale wszystkie one bledną w obliczu ceny. 1899 zł za wersję z 64 GB pamięci i 1999 zł za wersję z 128 GB pamięci to prawdziwa okazja, bo choć oczywiście urządzenia za 4 tys. zł i więcej są od niego lepsze, to żadne z nich nie jest lepsze dwa razy. Smartfon chińczyków jest zdecydowanym liderem w kategorii cena – jakość, choć praktycznie w żadnej dziedzinie, prócz wydajności, nie jest najlepszy na rynku. Wszystko ma jednak tak dobre, że „więcej” będą potrzebować jedynie smartfonowi maniacy. A producent, nawet jeżeli oszczędza (bo niska cena nie bierze się przecież z powietrza), to robi to z głową, tak, że przeciętny zjadacz chleba nawet tego nie zauważy.
Budowa, wykonanie
Mi9-ka choć duża – ekran ma przekątną 6.39 cala – to jednak doskonale leży w dłoni. Smartfon jest smukły, ramki cieniutkie niemal z każdej strony (bródka na dole jest nieco większa), a tył zaoblony tak, by chwyt był wygodny i pewny. Plecki wykonane są ze szkła, szkoda jedynie, że potrójny obiektyw bardzo wystaje nad powierzchnię i nawet gdy założymy na telefon silikonowe etui, i tak kładąc go na stół usłyszymy uderzenie aparatu. Xiaomi chroni go szkłem szafirowym, odpornym na zarysowania, miejmy więc nadzieję, że uda się uniknąć przypadkowych uszkodzeń na dłuższym dystansie.
Na lewym boku znajdziemy przycisk do uruchamiania asystenta Googla, na lewym dwa – do włączania telefonu i regulacji głośności. Na dole mamy wejście USB-C i pojedynczy głośnik, na górze miłym dodatkiem jest port podczerwieni, dzięki któremu zmienimy Mi9 w pilota do telewizora czy innych domowych urządzeń.
Niestety Xiaomi w swoich najlepszych modelach zrezygnowało jakiś czas temu z wejścia mini-jack na słuchawki i tak też jest i tu. Podobnie z wodoodpornością, czyli normami IP 67 bądź 68 – tu takich nie znajdziemy. Na szczęście udało się zachować diodę powiadomień, którą wciśnięto w okolice głośnika do rozmów.
Wyświetlacz wykonano w technologii AMOLED, ma ostrość na poziomie 403 pixeli na cal, kolory są żywe, czerń głęboka, jasność minimalna i maksymalna bardzo dobra i nawet w pełnym słońcu, którego mamy ostatnio bardzo dużo, nie ma najmniejszych problemów z korzystaniem ze smartfona. Oczywiście jest też „tryb czytania”, tak by nasze oczy nie męczyły się w ciemnościach. Pod ekranem ukryty jest czytnik linii papilarnych.
Xiaomi w porównaniu do modelu Mi 8 zdecydowało się na zmniejszenie notcha, czyli wcięcia w ekranie, do absolutnego minimum, mamy więc teraz na górze malutką „łezkę”. To skutkuje potencjalnie dużą przestrzenią na powiadomienia (którego to potencjału Xiaomi na razie nie wykorzystuje, o czym jeszcze za chwilę) i użyciem do odblokowania telefonu tylko przedniej kamerki, a nie jakichś zaawansowanych czujników.
Specyfikacja, działanie
Zacznijmy od odblokowywania właśnie, skoro już przy face unlock jesteśmy. Ta metoda na dostanie się do naszej Mi9-ki działa bardzo szybko, ale tylko gdy jest jasno. W sprzyjających okolicznościach wystarczy podnieść telefon, ekran się wybudzi, a kamerka w ułamku sekundy nas rozpozna i zostaniemy przeniesieni do głównego pulpitu.
Gdy jednak jest ciemno, albo gdy nosimy okulary przeciwsłoneczne, nie jest już tak różowo i najczęściej musimy się wspomagać czytnikiem linii papilarnych w ekranie. Xiaomi poprawiło jego działanie w stosunku np. do modelu Mi 8 Pro, odczyt jest praktycznie bezbłędny i bardzo szybki, a zostawiając na nim palec dłużej dostajemy dostęp do: wyszukiwarki, skanera kodów i kalendarza.
Specyfikacja to w Mi9-ce zdecydowanie najmocniejszy punkt programu. Snapdragon 855 jest w tej chwili najwydajniejszym procesorem firmy Qualcomm i w telefonie za mniej niż 2 tysiące jest prawdziwym ewenementem. Do pomocy ma 6 GB RAM, co w sumie skutkuje rewelacyjną płynnością, szybkością działania i mocą obliczeniową której nie straszne są nawet najbardziej wymagające gry. Tu właśnie widać rewelacyjny stosunek ceny tego smartfona w porównaniu do jakości – by mieć taką wydajność w telefonie innej marki, musimy wydać mniej więcej dwa razy więcej pieniędzy.
W AnTuTu Benchmark Mi9 wyciąga 350439 pkt i zajmuje 1 miejsce, w pokonanym polu zostawiając najnowsze urządzenia Samsunga, Huaweia czy Honora.
Szkoda, że nie mamy możliwości rozbudowania pamięci kartą – i o ile w przypadku wersji z 128 GB nie jest to wielkim problemem, to już przy wersji z 64 GB czułbym się dość niekomfortowo, bo taką ilość pamięci stosunkowo łatwo zapełnimy aplikacjami, zdjęciami, filmami czy muzyką.
Mi 9 doskonale sprawdzi się w roli nawigacji – GPS jest bezbłędny i pewny; karty płatniczej – moduł NFC działa bardzo szybko i nie ma najmniejszego problemu z płatnościami zbliżeniowymi, trzeba tylko pamiętać, by w ustawieniach wybrać opcję „użyj mobilnego portfela z HCE”.
Muzyka na słuchawkach jest na dobrym poziomie, dźwięk mono (szkoda, że nie wykorzystano do multimediów głośnika do rozmów) płynący z głośnika na dolnej krawędzi jest donośny, czysty i dość głęboki.
Oprogramowanie
Android 9 i MIUI 10.2 w wersji Global – takie oprogramowanie znalazłem w swoim modelu. Logicznym byłoby, by nakładka chińskiego producenta dawała nam takie same możliwości na urządzeniach o podobnych parametrach technicznych. I generalnie tak jest, ale jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Mi9-ka ma na przykład możliwość wyświetlania powiadomień z aplikacji, bo notch jest malutki i miejsca na górze ekranu, inaczej niż np. w Mi 8 – sporo. W starszym Mi Mix 3 (także MIUI 10.2 Global), który notcha nie ma w ogóle, powiadomienia wyświetlają się bez problemu i nie widzę żadnych logicznych przeciwwskazań, by tak było też i tu. Tymczasem… w Mi9 powiadomienia pojawiają się na krótką chwilę, po czym znikają bezpowrotnie, więc musimy ściągać górną belkę by je odszukać. Ponoć Xiaomi pracuje nad poprawką oprogramowania która nadrobi te braki, ale z jakiego powodu one w ogóle powstały – nie mam pojęcia.
W Mi9 mamy też możliwość włączenia w ustawieniach „Trybu ciemnego” w interfejsie (tego z kolei nie ma w Mi Mix 3 ani Mi 8 i MI 8 Pro).
Inny niż w pozostałych smartfonach Xiaomi jest także tryb Always on Display, tu zwany „Ekranem zgodnym z otoczeniem”. Niestety zmiana jest jedynie graficzna, bo możemy teraz miast prostej godziny i daty wyświetlać dodatkowo zielonego kaktusa, kosmonautę, czy jeden z kilku fikuśnych wzorów. Niestety nadal nie ujrzymy na wygaszonym ekranie powiadomień z aplikacji trzecich, czyli innych niż systemowe. Mówiąc brutalnie – dostajemy jedynie ładniejszą wersję wciąż ułomnej funkcji. Szczęśliwie, jak już pisałem, mamy diodę powiadomień.
Cała reszta systemu jest już taka sama jak w innych topowych smartfonach Xiaomi. Mamy więc możliwość wyboru motywów, tapet, klonowania aplikacji, zabezpieczania dostępu do nich odciskiem palca bądź naszą twarzą, rewelacyjne gesty, które pozwalają poruszać się po interfejsie bez korzystania z przycisków wyświetlanych na ekranie, drugą przestrzeń, czyli de facto drugi, w pełni prywatny smartfon z osobną galerią, kontaktami i aplikacjami.
W sumie nakładkę MIUI lubię, ale coraz bardziej zaczynają mnie drażnić różnice pomiędzy poszczególnymi, porównywalnymi do siebie pod względem specyfikacji modelami.
Zdjęcia, bateria
Trzy aparaty z tyłu – 48 mpx matryca główna firmy Sony (znana m.in. z flagowego i sporo droższego Honora View 20) z przysłoną 1.75, druga to 12 mpx zoom optyczny z przysłoną 2.2 i trzecia – 16 mpx szeroki kąt z przysłoną 2.2. Z przodu 20 mpx kamerka do selfie z przysłoną 2.0. Niestety, nigdzie nie znajdziemy optycznej stabilizacji obrazu, co jest regresem w stosunku do Mi 8. OIS jest jedną z droższych części w smartfonie i najwidoczniej Xiaomi postanowiło oszczędzić właśnie na niej. Tyle, że zrobiło to w zadziwiająco dobrym stylu. Teoretycznie aparat bez OIS powinien wolniej łapać ostrość, a filmy bez stabilizacji powinny wyglądać gorzej. Tyle, że miast optycznej, mamy tu elektroniczną stabilizację i o wideo nie ma się co martwić, bo wygląda bardzo dobrze nawet w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę. Używając zaś jednocześnie z Mi 9 modelu Mi 8 Pro z OIS, nie zauważyłem żadnej różnicy w ostrzeniu podczas robienia zdjęć.
A fotografie wychodzą bardzo ładnie. Aparat jest wspomagany przez algorytmy rozpoznające scenerię i dobierające najlepsze ustawienia (można AI wyłączyć jednym kliknięciem, ale ja tego nie zrobiłem, bo działa w bardzo naturalny, przyjemny dla oka sposób). Szeroki kąt przydaje się przy krajobrazach czy architekturze, bezstratny zoom przy zbliżeniach, tryb portretowy też jest niezły. Mamy tryb nocny, czyli zdjęcia wykonywane z ręki przy dłuższym czasie naświetlania, który potrafi wydobyć zaskakująco dużo szczegółów i detali, nie rozjaśniając przy tym fotografii w nienaturalny sposób.
Wideo nagramy nawet w rozdzielczości 4K 60 FPS, zwolnione tempo w 960 FPS i generalnie w cenie do 2 tys. zł trudno znaleźć konkurencję, zagrozić Mi 9 mogą co najwyżej starsze flagowe Samsungi.
Z baterią jest nieco gorzej, choć trudno też na nią narzekać. 3300 mAh daje nam od dnia do dwóch pracy z dala od ładowarki, w zależności od tego, jak wykorzystujemy naszego smartfona. Świetnym dodatkiem jest ładowanie indukcyjne, jest też szybkie ładowanie – od 0 do 100 proc. w około godzinę, powinniśmy się więc wyrobić rano przed wyjściem do pracy, bez potrzeby pozostawiania telefonu na całą noc w ładowarce.
Czyli…
Mi 9 jest świetnym telefonem w świetnej cenie. Ot, tak, po prostu. To doskonała alternatywa dla dużo droższych smartfonów konkurencji. Wcale się nie dziwię, że wyprzedał się na pniu, a osobom, które go zamówiły i zniecierpliwione wciąż na niego czekają napiszę jedno: warto.