Butch Wilmore i Suni Williams, czyli załoga Starlinera, mieli po drodze poważne problemy techniczne z nowym pojazdem Boeinga. Przez te usterki lot i cumowanie do ISS zajęło więcej, niż powinno - podaje CNN.

Podczas ostatniej fazy podejścia do ISS, załoga przeszła na ręczne sterowanie, by sprawdzić, jak ten system działa w przestrzeni kosmicznej. Okazało się, że pojawiły się problemy. Nie zadziałało bowiem 5 z 28 silników manewrowych. Astronauci musieli więc system naprawić. To opóźniło przylot o godzinę i 15 minut.

Nie wiemy, dlaczego silniki nie zadziałały - tłumaczy w CNN Steve Stich z NASA. Prawdopodobnie oprogramowanie widzi widocznie coś, czego nie lubi w ich pracy, a wtedy je całkowicie odcina - wyjaśnia. Boeing tymczasem zapewnia, że jego inżynierowie dokładnie sprawdzą, dlaczego tak się dzieje.

Reklama

Wykryto wycieki helu

To nie był jednak jedyny problem. Okazało się, że ze Starlinera wycieka hel. O ile podczas startu zauważono jeden drobny wyciek i uznano, że nie zagraża on bezpieczeństwu misji, to po drodze wykryto dwa następne, a potem jeszcze jeden. Jednak zdaniem specjalistów z NASA, dwa z nich udało się załatać.

Boeing i NASA zapewniają jednak, że na statku jest wystarczająco dużo helu, a sam gaz nie jest toksyczny i że nie wpłynie to na pracę silników manewrowych podczas powrotu Starlinera na Ziemię.