Plecak Thule Covert dostępny jest w dwóch rozmiarach - 32 i 24 litry. Obie te wersje mają te same kolory - możemy kupić je albo czarne, albo szare. Innych kolorów niestety nie ma, choć kryje się za tym pewna logika - jeśli zabieramy aparat w teren, to chcemy raczej wtopić się w otoczenie niż wyróżniać jaskrawymi barwami.

Reklama
plecak fotograficzny Thule Covert / dziennik.pl
plecak fotograficzny Thule Covert / Materiały prasowe

Thule Covert - pełno kieszeni i schowków

Wersja 32-litrowa, którą testowałem ma pełno kieszeni. Z przodu mamy dwie duże kieszenie, pełne mniejszych schowków np na dokumenty, ładowarki itp oraz jedną mniejszą. Z tyłu dostajemy specjalną odchylaną klapkę, w którą wsadzimy laptop, tablet i jeszcze coś. A po bokach znajdziemy kolejne dwie kieszenie, wsuwki na butelki/statywy oraz suwaki, które umożliwiają nam łatwy dostęp do torby z aparatem.

plecak fotograficzny Thule Covert / Materiały prasowe

Wewnętrzna torba z aparatem

Tak, torby z aparatem, bo Thule wymyśliło sposób, by nie dźwigać osobnej torby na aparat, ale jednocześnie nie musieć targać ze sobą całego plecaka (Bagaż Rincewinda jednak ma pewną przewagę, bo sam chodził za właścicielem). Na dole plecaka mamy specjalną komorę, do której wkładamy torbę na aparat i trzy obiektywy (z możliwością własnego przeorganizowania wszelakich przegród). Możemy ją nieść w ręku, albo przewiesić przez ramię. Mieści się do niej spokojnie coś wielkości Fuji XT-5, obiektyw 70-300 i obiektyw 18-55. A jeszcze by pewnie weszła jakaś nieduża "stałka". Niestety w torbie brakuje ekstra kieszeni na drugą baterię czy dodatkowe karty pamięci. Jest wygodna do noszenia, łatwo z niej wyjąć aparat i nie trzeba do tego nawet ściągać jej z ramienia.

plecak fotograficzny Thule Covert / dziennik.pl

Thule Covert - wrażenia z użytkowania

Sam plecak jest wygodny… chyba, że źle włożymy aparat - bo wtedy czuć, jak obiektyw przebija się przez tylną ściankę i gniecie nas w plecy. Więc przed dłuższą wyprawą lepiej trochę poeksperymentować z odpowiednim ułożeniem sprzętu. Paski są szerokie, nie gniotą w plecy, a do plecaka da się zmieścić wszystko. Nawet, jeśli mamy włożoną w niego torbę na aparat. Spokojnie spakowałem się na tygodniowy wyjazd. Plecak jest też odporny na złe warunki atmosferyczne - nic nie przemaka.

Co mi się nie podobało? Nie jestem fanem zapinek Thule. Zdecydowanie wolałbym suwaki czy rzepy, a nie klamerki, zabezpieczające niektóre klapki (oraz główną klapę), które ciężko i niewygodnie się zapina. Ten system stosowany jest praktycznie w każdym produkcie tej firmy i naprawdę powinno się już od tego odejść. Są lepsze metody zabezpieczania.

plecak fotograficzny Thule Covert / dziennik.pl
Reklama

Niestety, jako że to plecak Thule, to oprócz wykonania premium dostajemy też cenę premium. Testowany sprzęt kosztuje bowiem 1279 PLN, a jego mniejszy "brat" to wydatek 1139 PLN.

Thule Covert - podsumowanie

Podsumowując - plecak Thule Covert jest naprawdę dobrą rzeczą. Solidnie go wykonano, nie boi się żadnej pogody, ma pełno kieszeni i schowków. Zmieszczą się w nim też wszystkie dodatkowe rzeczy, potrzebne fotografom, jak choćby statyw. A pomysł z wyciąganą torbą jest wprost nieoceniony - możemy np plecak zostawić w hotelu czy w samochodzie, a na zwiedzanie zabrać sam aparat. Do tego ma takie wymiary, że można go zabrać jako bagaż kabinowy. Thule mogłoby tylko wreszcie zmienić swoje niewygodne zapinki.