Druga część "Watch Dogs" dzieje się po wydarzeniach z pierwszej części. Jedynym elementem, łączącym jednak oba tytuły jest złowroga korporacja Blume i jej ulepszona wersja systemu ctOS, pozwalającego śledzić i zbierać informacje o każdym obywatelu. Główny bohater, razem ze swymi kolegami postanawia zniszczyć ten system. Tym razem jednak nie wystarczy przejąć kontroli nad wieżami systemu - Blume bowiem mocno go zmieniło - teraz "wielki brat" korzysta też z informacji pobranych ze smartfonów zwykłych ludzi, by śledzić wszystko i wszystkich.

Reklama

Główny bohater - czarnoskóry haker - musi więc najpierw zdobyć wystarczającą ilość "followersów", by przy pomocy ich telefonów przeprowadzić atak hakerski na Blume. To zaś wymaga wykonywania rozlicznych zadań na terenie San Francisco i okolic. Na szczęście, Ubisoft odszedł od większości praktyk znanych ze swoich gier, dziejących się na otwartym terenie. Tym razem nie ma już standardowego scenariusza w stylu - shakuj wieżę, uzyskaj dostęp do zadań pobocznych i mapy terenu, wykonaj questy i ruszaj do następnego sektora mapy. Teraz dostajemy dostęp do całego miasta i to my decydujemy, co robić, by pchnąć intrygę naprzód. Zadań pobocznych jest jak zwykle dużo, na szczęście jednak, by zdobyć odpowiednią liczbę followersów, nie musimy ich wszystkich wykonywać.

Wiele mechanizmów rozgrywki zostało przeniesionych z pierwszej części - sam system walki, hakowania, przejmowania kontroli nad światłami drogowymi, czy miejską infrastrukturą został ten sam. Podobnie jak hakowanie telefonów przechodniów, by zdobyć pieniądze. Na szczęście Ubisoft zauważył, że technologia poszła do przodu - broń "drukujemy" w drukarce 3D, wykorzystując kupione schematy, nasz telefon ma wbudowane mapy przypominające do złudzenia Google Maps, są też na nim aplikacje społecznościowe, czy programy które pozwalają "złapać" usłyszane piosenki i wrzucić je na naszą listę odtwarzania.

Samo miasto wygląda genialnie. Po sieci krążą zdjęcia, wrzucone przez mieszkańców San Francisco, którzy porównują fragmenty rozgrywki z rzeczywistym wyglądem metropolii - różnic prawie nie ma. Możemy więc, ignorując wszystkie misje wybrać się na przejażdżkę samochodem czy motocyklem (a model jazdy jest dużo lepszy niż w poprzednich częściach) i po prostu pozwiedzać.

Niestety ten poziom grafiki i szczegółowości San Francisco sprawia, że gra ma koszmarne wymagania sprzętowe. Dość powiedzieć, że 980 Ti i 4790K oraz 16GB RAM w rozdzielczości 2560x1440 i ustawieniach "ultra" zapewnia jedynie od 35 do 27 FPS. "Watch Dogs 2" w pełnej krasie wymaga przynajmniej 1080 GTX i to tylko w rozdzielczości FHD. Powyżej bez Titan X w SLI się nie obędzie (na szczęście premiery kart Vega i 1080 Ti są tuż za rogiem).

Podsumowując - Watch Dogs 2 zrywa częściowo z utartymi schematami Ubisoft. Gra nie jest już monotonna, jak pierwsza część, wygląda dużo lepiej i sprawia znacznie więcej frajdy. TO pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów gier, dziejących się w otwartym świecie. Szkoda tylko, że ma problemy z optymalizacją i wymaga naprawdę mocnego komputera.

*Grę do testów otrzymaliśmy od firmy Kinguin

Reklama