Terenem naszych zmagań są znowu całe Stany Zjednoczone. Będziemy więc ścigać się na ulicach Nowego Jorku, latać nad Teksasem, czy ścigać się łódkami w okolicach San Francisco. Brzmi dobrze? Niestety rozmach gry przerósł trochę jej twórców. Co z tego, że mamy do dyspozycji całe USA, skoro miasta są oddane w sposób szczątkowy. Do tego nie czuć ogromu kraju, gdy trasę Nowy Jork – L.A możemy przejechać w kilka minut. Dużo lepszym rozwiązaniem, byłoby podejście takie, jakie zaprezentowali twórcy Forzy Horizon, którzy fragment Australii przerobili na gigantyczną mapę do jazdy.

Reklama

Szkoda, że twórcy gry z Ivory Tower nie dogadali się z wydawcą, Ubisoft, by wykorzystać doświadczenia firmy w przenoszeniu terenów miast do gry. Gdybyśmy dostali nawet jedno miasto, ale oddane tak, jak San Francisco w Watch Dogs 2, nie można by było narzekać.

Jeśli chodzi o same wyścigi, to najbardziej podobały mi się eventy związane z łódkami. Świetnie oddana jest woda – np., na oceanie trzeba uważać na fale, bo nieodpowiednie ustawienie się naszej motorówki powoduje uderzenie dziobem w falę i utratę prędkości. Równie fajne jest latanie samolotem. Model jest absolutnie uproszczony i fani symulacji powinni się od The Crew 2 trzymać z daleka. Ale jaka to frajda jest latać między markerami umieszczonymi np. w centrum Manhattanu czy po prostu ruszyć w drogę od Frisco do Miami (nawet, jeśli nie mamy do czynienia z fotorealistyczną grafiką).

Zapytacie pewnie, czy poprawiono sterowanie samochodami w porównaniu do pierwszej części? Zdecydowanie tak. Choć dalej czuje się auta bardziej, jak pojazdy z GTA niż z Project Cars 2, to jest dużo lepiej, model fizyki jest fajny (choć dalej nie ma porządnego modelu uszkodzeń). Naprawdę nie można narzekać. Na szczęście Ivory Tower nie popełniło też błędu z pierwszej części gry, gdzie większość samochodów trzeba było kupić za prawdziwe pieniądze. Tu park maszyn jest w miarę bogaty, tylko żeby poszczególne pojazdy odblokować, trzeba się trochę natrudzić.

Reklama

Jeśli chodzi o grafikę, to - poza brakiem dokładnego odwzorowania miast - jest naprawdę niezła. Zwłaszcza na Xbox One X, gdzie dostajemy rozdzielczość 1800p. Najlepiej wygląda woda i jej fizyka, ale nawet wyścigi po preriach czy w górach Kolorado wyglądają bardzo dobrze.

Pomijając duży grind przy odblokowywaniu samochodów i kolejnych części, brak dobrej linii fabularnej, to jednak The Crew 2 ma w sobie to coś, co sprawia, że nie patrzymy na jej wady, tylko chcemy ten jeszcze jeden szalony wyścig rozegrać, albo wykonać kolejną wariacką ewolucję, typu skok z Tamy Hoovera. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w trzeciej części wszystkie mankamenty zostaną już usunięte, bo potencjał ta gra ma ogromny.

Reklama