"World of Warships: Legends" to symulator bojowy okrętów nawodnych z lat I i II wojny światowej. W przeciwieństwie do wersji na pecety nie znajdziemy tu okrętów podwodnych (jeszcze), a same drzewka rozwoju niszczycieli, krążowników, pancerników i lotniskowców kończą się na VII, a nie na X poziomie. Sama mechanika rozgrywki, monetyzacja itp. zostały jednak takie same. W związku z różnicami nie da się więc grać z pecetowcami - można jedynie zmierzyć się z właścicielami Xboxów i PlayStation (zarówno obecnych, jak i poprzednich generacji).

Reklama
World of Warships: Legends / dziennik.pl

Grafika i technologie z PS5

Grafika na PS5 może być wyświetlana w dwóch wersjach - jedna, to ta z PS4, czyli gorsze tekstury, ale wyższa płynność oraz w rozdzielczości 4K. PS5 nie ma żadnego problemu z utrzymaniem wydajności na tym wyższym poziomie, a gra wygląda dużo lepiej. Płynność, nawet przy zatłoczonej mapie na początku bitwy nie stanowi żadnego wyzwania dla konsoli Sony.

Jakość grafiki jest bardzo dobra - okręty świetnie odpowiadają tym prawdziwym. Widać rdzę na kadłubach, wszystkie elementy typu wieżyczki i wyrzutnie torped ustawiają się tak, jak na prawdziwych jednostkach. Świetnie oddano także stan morza - choć jednocześnie brakuje dynamicznej pogody, walki przy dużych, sztormowych falach itp.

Niestety szkoda, że Wargaming nie zdecydował się ani na wprowadzenie 3D Audio, ani na wykorzystanie genialnego kontrolera z PS5. Nie ma więc efektów adaptacyjnych spustów przy strzelaniu z artylerii głównej, nie da się kontrolować żyroskopem eskadr z lotniskowców, nie działa gładzik... A szkoda

Mechanika rozgrywki

Tu wszystko jest proste - okrętem sterujemy padem, przyciski kontrolera pozwalają nam łatwo wybrać rodzaj amunicji, przełączyć działa na torpedy, przybliżyć celownik itp. Pad jest na tyle precyzyjny, że nie ma problemu z celowaniem we wroga (jeśli tylko przyjmiemy poprawki na kurs i prędkość). Każda jednostka ma też własne narzędzia pozwalające naprawiać uszkodzenia, wykrywać wroga, uruchomić samolot pokładowy czy zwiększyć celność dodatkowych baterii artyleryjskich (zwłaszcza przydatne, jak jakiś niszczyciel zapędzi się koło naszego pancernika, wtedy dodatkowe wieżyczki przerabiają go szybko na żyletki).

Do wyboru mamy dwa rodzaje starć - albo z botami albo z żywymi przeciwnikami. Boty są łatwiejsze do pokonania, co oznacza, że i dają mniej punktów doświadczenia i kredytów. I to dużo mniej. Gdy przegrany pojedynek z innymi graczami może nam dać około 2 tyś. XP, to wygrana walka z botami daje nie wiele więcej niż kilkaset XP - szkoda więc czasu. Do tego boty uczą złych zachowań taktycznych, które potem bardzo się mszczą w rozgrywkach grupowych. A i satysfakcja z zatopienia komputerowego przeciwnika jest mniejsza.

Reklama

Jak dla mnie, brakuje starć historycznych - pogoni za Bismarckiem, bitw w Cieśninie Żelaznego Dnia, walki z Tokio Express, Jutlandii, Leyte i podobnych. Nie ma też scenariuszy "co by było gdyby" - czyli np. starć Yamato z Iową.

Do dyspozycji mamy najważniejsze floty - włoską, francuską, niemiecka, japońską, amerykańską, rosyjską czy angielską. Okręty każdej z nich wymagają innego podejścia. O ile krążowniki japońskie potrzebują wejścia na krótki dystans, by użyć torped, to niemieckie okręty tego typu bardziej przydadzą się w artyleryjskich pojedynkach na dalekim zasięgu, a wtedy są w stanie zagrozić nawet pancernikom.

World of Warships: Legends / dziennik.pl

Monetyzacja

Jako, że "World of Warships: Legends" to gra o modelu freemium - to trzeba się przygotować na dodatkowe opłaty. Sama gra jest bowiem za darmo, wszystkie podstawowe okręty da się też odblokować za darmo, trzeba tylko poświęcić odpowiednią ilość czasu. To jednak wszystkie dodatkowe rzeczy kosztują. Chcecie mieć specjalne jednostki, flagi zwiększające ilość zdobytego doświadczenia czy waluty, albo kamuflaże lepiej chroniące okręt? To dostępne jest tylko w skrzyneczkach, a te kosztują.

Do tego w zasadzie konto premium jest niezbędne, by w jakimś sensownym czasie odblokować okręty wyższych poziomów - bez niego bowiem dostajemy dużo mniej doświadczenia. Trzeba też pamiętać, że by przekonwertować doświadczenie zdobyte okrętami o maksymalnym stopniu rozwoju na EXP, które możemy wydać na rozwój innych okrętów, trzeba wydać dublony, czyli specjalną walutę, którą musimy kupić za prawdziwe pieniądze. Taki model rozgrywki nie każdemu przypada do gustu i po osiągnięciu pewnego poziomu rozwoju musimy zdecydować, czy nam to wystarczy, czy chcemy płacić i dalej rozwijać naszą flotę

Podsumowanie

World of Warships: Legends w wersji na PS5 wiele się od oryginalnej gry na pecety nie różni. Niektórych może odepchnąć od gry monetyzacja, zwłaszcza, jeśli chcą się poświęcić rankingowym rozgrywkom klanowym. Dla mnie z kolei ta gra to doskonała odskocznia po męczącym dniu, która pozwala "odreagować" stres, gdy nasza salwa torped trafi w okręt przeciwnika. Jeśli potraktujemy to jako zabawę, za którą niekoniecznie musimy płacić pieniędzmi, a czasem na "grindowanie" okrętów, to to całkiem fajna zabawa jest.