"Kena: Bridge of Spirits" opowiada o przygodach młodej przewodniczki duchów - jej zadanie jest pomóc duszom zmarłych porzucić świat i odnaleźć spokój. Nie jest to jednak takie proste, bo niektóre duchy trzeba najpierw uspokoić i przywrócić im pamięć, by zdecydowały się przekroczyć granicę między światami. Kena, starając się odbyć pielgrzymkę do będzie musiała po drodze takim duszom pomóc.

Reklama

Fabuła gry jest wciągająca. Omijając wszelkie "psujki", napiszę tylko, że pomagając kolejnym duszom dowiemy się, czym jest prawdziwe poświęcenie, miłość, strach czy przywiązanie do rodziny. Opowieść, choć miejscami trochę mroczna, nie jest na tyle straszna, by przerazić dzieci - więcej agresji znajdziemy w telewizyjnych kreskówkach niż w tej ciepłej grze, która może być dobrą lekcją czym jest życie i śmierć. Ember Lab naprawdę umie stworzyć porywającą opowieść.

Kena: Bridge of Spirits / dziennik.pl

W pierwszej części gry zadaniem Keny będzie pomóc dwójce małych dzieci uwolnić duszę ich brata od klątwy. Kena rusza więc w mroczny las - będzie walczyć, wspinać się, skakać, naprawiać świątynie i usuwać klątwy. A to dopiero początek jej wędrówki.

Reklama

Mechanika gry

Gra to trójwymiarowa platformówka, która nie jest jednak zbyt trudna. Owszem, czasem trzeba będzie jakiś skok powtórzyć, albo na nowo zmierzyć się z potworem. Na poziomie trudności "opowieść", gra nie będzie jednak zbyt trudna nawet dla dzieci. Zwłaszcza, że zarówno zagadki, jak i sama walka nie są zbyt trudne. Czasem trzeba zdążyć strzelać do specjalnych punktów na czas lub w odpowiedniej kolejności, wysłać nasze "minionki", by ustawiły kamienie w odpowiednim miejscu, czy kazać im przenieść jakiś podest, by ułatwić sobie skok.

Tak, "minionki", bo Kena może wydawać proste polecenia stworzonkom, zwanym Zgniłkami. To przemiłe, czarne potworki z wielkie oczkami, które możemy przebierać, kupując im śmieszne kapelusze. Im więcej ich znajdziemy, tym bardziej rośnie nasza moc i tym potężniejszych umiejętności w walce możemy użyć (np. rośnie siła naszej tarczy czy możemy wystrzelić więcej strzał), warto więc zaglądać w każdy zakamarek planszy, bo minionki czają się wszędzie. Zgniłki mogą też przenosić przedmioty, leczyć nas w walce, pomagać w starciach itp. Mogą też, gdy przybiorą swoją prawdziwą postać wielkiego ślimaka, niszczyć blokady, które zatrzymują naszą dalszą drogę albo ukrywają różne "znajdźki".

Kena: Bridge of Spirits / dziennik.pl
Reklama

Sama walka jest prosta - mamy do dyspozycji dwa ciosy, a "karmę" za pokonanych wrogów możemy wydać na różnego typu umiejętności specjalne, typu dodatkowe kombi, czy mocne ataki. Jedynie pojedynki z bossami bywają wymagające, przynajmniej dopóki nie rozgryziemy wzorów kolejnych ataków i jak ich unikać.

Grafika i dźwięk

Grafika i dźwięk są zachwycające - przypominają najlepsze animacje Disneya. Kena, Zgniłki, same lokacje wyglądają fantastycznie. Z jednej strony mamy bajkowy las, z drugiej zaś ukrytą w nim złość, zanieczyszczenia i inne takie. W opcji grafiki stawiającej na jakość (4k) kosztem płynności (30 FPS zamiast 60), to wygląda jak grywalna animacja. po prostu gra zachwyca jakością tekstur, ruchów, postaci. To samo z dźwiękiem, dzięki 3D Audio od Sony czujemy się tak, jak byśmy byli w samym centrum lasu, tuż obok naszej bohaterki.

Kena: Bridge of Spirits / dziennik.pl

Gra wykorzystuje też adaptacyjne spusty DualShocka - przy strzelaniu czy atakach czujemy, jak triggery pada stawiają opór. Dobrze widzieć, że Ember Lab wykorzystało wszystkie możliwości PS5

Kena: Bridge of Spirits / dziennik.pl

Podsumowując, Kena to jedna z najfajniejszych gier, w jakie grałem na PS5. Szkoda, że Sony nie zdecydowało się mocno reklamować takiej perełki na swoje konsole. Tak, mechanika bywa powtarzalna, tak, walki nie są byt wymagające... ale za to sama fabuła i grafika sprawiają, że z tą grą przyjemnie spędza się czas i wciąga nas ona bardziej niż gry typu AAA