Starfield, mówiąc krótko, to Skyrim w kosmosie. Tym razem jednak nie jesteśmy byłym więźniem, walczącym ze smokami, a kosmicznym górnikiem, który na pierwszej zmianie trafia w sam środek poszukiwań fragmentów pewnego artefaktu, dostaje kluczyki do kosmicznego złomu i rusza w przestrzeń.

Reklama

Zadań pobocznych jest jednak tyle, że po kilku dniach grania rozwiązałem może dwa questy główne, a resztę czasu spędziłem na misjach pobocznych. Tym razem bowiem nie mamy do czynienia z tzw. "zabij 10 wilków, przynieś ich skóry, potem zabij 10 dorosłych wilków…". Zadania poboczne, jak przystało na Bethesdę są ciekawe. Jako nowy pracownik jednej z korporacji musiałem włamywać się do sejfów i podrzucać kompromaty, przekonywać pracowników konkurencji, by zerwali fuzję itp. A do tego mamy też takie zadania, jak przemycić kontrabandę, czyli środki medyczne na planetę, której przywódca żyje z handlu narkotykiem… te questy są ciekawe.

Starfield: Tworzenie i rozwój postaci

Jak wygląda mechanika rozgrywki? Zacznijmy od tworzenia postaci. Edytor jest potężny i można stworzyć taką postać, jaką się chce - choć, w przeciwieństwie do Elder Scrolls - tu można grać jedynie ludźmi. Potem wybieramy swoje pochodzenie - od którego zależą nie tylko startowe umiejętności, ale potem możemy do naszego życiorysu nawiązać w opcjach dialogowych w zadaniach. Potem możemy wybrać (albo nie) trzy dodatkowe cechy specjalne - np "wiarę w wielkiego węża", albo też umiejętność, która dodaje nam bonusy do walki na ubitej ziemi.

Reklama
Starfield / Media

Rozwój postaci jest prosty - nie mamy punktów cech, jak to było np. w Fallout, a jedynie umiejętności. Są one podzielone na kilka kategorii - od cech fizycznych, przez socjalne, walkę naziemną, geologię, aż do technologii. Po osiągnięciu poziomu doświadczenia, dostajemy jeden punkt umiejętności, który wydajemy jak chcemy. Awansowanie umiejętności nie jest jednak ograniczone tylko do przyznania punktu. Żeby podnieść cechę na wyższy poziom, trzeba jeszcze jej używać - np. perswazja wymaga kilku udanych wykorzystań tej opcji w dialogach, a pilotaż statku potrzebuje zniszczenia kilkudziesięciu wrogich jednostek.

Jako, że poziom naszej postaci nie jest niczym limitowany, będziemy mogli rozwijać każdą umiejętność. Warto jednak zaplanować naszą ścieżkę kariery - ja najpierw skoncentrowałem się na rozwoju perswazji, bo możemy się "wyłgać" potem z wielu przykrych sytuacji, jak też przekonać "zadaniodawców" do wyższych nagród.

Starfield: Walka na ziemi i w przestworzach

Reklama

Niezależnie jednak od tego, jak wysoką umiejętność perswazji mamy, jak mawiał don Corleone "z pewnymi ludźmi nie da się porozumować" i trzeba sięgnąć po narzędzia mordu. Jest ich dużo - kilkanaście rodzajów broni palnej, do tego miny, granaty, broń biała… dla każdego coś miłego. Każda broń wymaga różnej amunicji (nie ma co jej kupować, większość pocisków zdobędziemy na wrogach). Do tego możemy inwestować w zdolności, zwiększające obrażenia danego uzbrojenia.

Walka toczy się w czasie rzeczywistym, przeciwnik jest w miarę inteligentny, choć czasem wyzwaniem stanowi ilość, a nie jakość wrogów. W walce możemy wykorzystywać nie tylko broń, ale i otoczenie - warto bowiem patrzeć na dane planetarne, dotyczące grawitacji. Im niższa grawitacja, tym bardziej przydaje się nasz odrzutowy plecak i tym wyżej możemy skakać podczas ostrzeliwania wrogów.

Starfield / Media

A co z walką w kosmosie? Tu sprawa jest prosta - mamy trzy rodzaje uzbrojenia - lasery, do niszczenia tarcz, broń balistyczna do uszkodzeń kadłuba i rakiety. Systemy zużywają energię, musimy więc decydować - co ma dostać najwięcej energii i najszybciej się regenerować. Jest też specjalna umiejętność, pozwalająca zwolnić czas i niszczyć systemy statku wroga… da się więc odstrzelić mu silniki, wziąć abordażem i dostać nowy statek z całym ładunkiem.

Starfield: Eksploracja

Tu mam mieszane uczucia… Starfield nie okazał się bowiem tak otwartą grą jak No Man's Sky czy Elite. Tu nie możemy wystartować, polecieć sobie na wybraną planetę, tankując paliwo na orbicie gwiazdy i wylądować na dowolnie wybranym miejscu planety, a następnie zwiedzić ją sobie całą. To jest bardziej jak Mass Effect 1. Część planet nadaje się tylko do zbadania z orbity, część jest pusta, a te, na których możemy wylądować, mają jaso wyznaczoną strefę przyziemienia (samo lądowanie odbywa się automatycznie), a obszar zwiedzania jest dość ograniczony. Dostajemy do ręki skaner, który pozwala sprawdzić i odnaleźć zasoby, wskazać drogę do zadania itp.

Starfield / Media

W większości przypadków i tak dużo szybciej jest po prostu wybrać zadanie, nacisnąć X, by znaleźć się od razu na orbicie celu i wylądować… a sam przelot, skoki w hiperprzestrzeń itp. da się ominąć. Szkoda, bo jednak bardziej liczyłem na swobodę w kosmosie rodem z Privateera i Elite niż na Mass Effect na sterydach.

Starfield: Statki

A skoro o eksploracji kosmosu mowa, to słów kilka warto poświęcić statkom. Możemy je kupować, albo kraść w przestrzeni kosmicznej. A potem je modyfikować - jeśli mamy odpowiednie umiejętności. Można je konfigurować jak chcemy, dodając moduły mieszkalne dla załogi, nowe silniki, moduły badawcze, ładownie, uzbrojenie… tak jakbyśmy budowali jednostki z klocków. Nie ogranicza nas nic, poza wyobraźnią (i pojemnością portfela). W sieci już pojawiają się projekty jednostek, wzorowanych na serialach SF, więc jak ktoś chce latać Sokołem Millenium albo czymś z Firefly lub Babilonu 5, to wszystko w waszych rękach.

Starfield: Tworzenie przedmiotów

Jako, że to gra Bethesdy, to tworzenie przedmiotów stoi na wysokim poziomie - możemy budować elementy placówek kosmicznych, moduły statków, mody do broni itp. Wszystko to wymaga jednak odpowiednich umiejętności oraz dużej liczby surowców.

Starfield: Sprawy techniczne

Starfield działa zarówno na konsolach Xbox, jak i PC - jest też w programie Xbox Anywhere, czyli rozgrywkę możemy w każdej chwili przerwać na konsoli i zacząć od tego samego miejsca na PC. I nie trzeba do tego dwóch kopii gry.

Jeśli chodzi o silnik gry, to nie powala on jakością grafiki. Jest dobra, ale nie oszałamiająca. Planety są fajne, z dobrze oddanym klimatem - np. taki Mars wygląda prawie jak z Expanse. Mimika twarzy postaci to też nie Horizon Forbidden West, ale nie jest też tragiczna jak w takim Elex 2. Niestety silnik gry ma swoje limity - stąd częsty czas ładowania lokacji. Przejście z jednego końca stacji kosmicznej na drugi wymaga czasem 3-4 ekranów ładowania. Owszem, trwają one kilka sekund, ale to irytuje w czasach, gdy Ubisoft oddaje nam całą średniowieczną Anglię czy antyczną Grecję bez jednego ekranu ładowania.

Bardziej drażni tylko jedno - limit klatek na sekundę na konsolach - czyli 30 FPS. Tak, to jest zauważalne, może nie przy zwiedzaniu planety, ale w walce to "widać, słychać i czuć". O ile więc gra chodzi nawet na XSS (w 30 FPS w 1440p) i działa bez problemu na XSX (30 FPS w 1440p podrasowanym miejscami do 4K), to jedyną słuszną platformą sprzętową do grania w Starfield jest pecet. Na testowym laptopie Razera z tak złą kartą, jaką jest 4070 z 8GB VRAM, udało mi się w 1440p i wysokich ustawieniach osiągnąć 55 FPS. Tak więc te wszystkie piękne zdjęcia z gry, które widzicie w materiałach promocyjnych, nie były robione na Xboxach tylko na mocnych pecetach. Bo na nich ta gra wygląda jednak dużo, dużo lepiej (zwłaszcza, że już pojawiły się mody zamieniające FSR na DLSS 2).

Starfield: Wrażenia z rozgrywki i podsumowanie

Jak się w ogóle gra w Starfield? To jest dobra gra. Nie wybitna, jak nam to przedstawiano, ale dobra. To po prostu "Skyrim w kosmosie". Mamy wielką swobodę działania, czasem też jesteśmy w stanie coś pozwiedzać, choć w tej grze jest dużo więcej chodzenia po planetach niż latania w kosmosie. Na szczęście opcje szybkiej podróży i skoku bezpośrednio do celu misji łagodzi wszelakie dłużyzny. Zadania poboczne i wszelakie frakcje są ciekawie napisane i sprawiają, że ta gra zajmie nam dużo dłużej niż planowany wątek główny.

Starfield / Media

Pod względem technicznym Starfield jest zaskoczeniem - po kilku dniach grania w produkt Bethesdy nie spotkałem jeszcze - jak w poprzednich grach tej firmy - żadnego błędu, który by uniemożliwiał rozgrywkę. To pewna nowość, ale zaskakująco przyjemna. za dużo tylko jest ekranów ładowania i tracenia czasu na czekanie, aż pojawi się następna mapa.

Walka zarówno w kosmosie, jak i na powierzchniach planet jest satysfakcjonująca. Do tego dużą część zadań, jeśli mamy odpowiednie umiejętności, uda się rozwiązać bez walki.

To potężna gra, która zapewni nam długie godziny rozgrywki, jeśli będziemy chcieli zajrzeć pod każdy kamień i zająć się zadaniami wszystkich frakcji. I choć nie jest to najlepsza gra tego roku (ten tytuł należy do Baldur's Gate 3), to bawię się przy niej doskonale.