"Banishers: Ghosts of New Eden" opowiada o parze bohaterów, która przybywa do kolonii w Nowej Anglii na prośbę swojego przyjaciela, pastora, by powstrzymać koszmar, atakujący mieszkańców kolonii. Wszystko idzie jednak nie tak. Miejsce okazuje się prawie wymarłe, partnerka naszego pogromcy ginie i staje się duchem, a my - jako główny bohater - musimy teraz drugą rundę walki ze złem wygrać.

Reklama
Banishers: Ghosts of New Eden / dziennik.pl

Fabuła gry jest dobrze napisana. Nasz bohater spotyka - na drodze do źródła zła - postaci, któe są udręczone przez duchy. Duchy te trzeba wygnać. By jednak to osiągnąć należy zamienić się w detektywa i odkryć przyczyny nękania ludzi przez koszmary. Potem trzeba podjąć decyzję, co ze zjawą zrobić. Możemy ją bowiem przepędzić, jak to na pogromcę duchów przystało… ale jest pewien moralny kruczek. Jeśli bowiem ducha nie przepędzimy, a zabijemy jego ziemską ofiarę, to zbierzemy w ten sposób energię, wymaganą do wskrzeszenia naszej zmarłej partnerki. A Red, czyli główny bohater, tęskni za swoją żoną i oddałby wszystko, by ją odzyskać. Każde więc takie spotkanie, to dla nas wybór moralny, co zrobić. Zwłaszcza, że sytuacja każdej ofiary ducha nie jest czarnobiała. Każdy ma coś na sumieniu i musimy sprawę porządnie rozsądzić.

I tak, rozwiązując zagadki, podejmując decyzje i wędrując przez lasy, bagna i jaskinie Nowej Anglii zmierzamy do celu, odkrywając też po drodze, cóż takiego uczynili mieszkańcy, że w ich "Nowym Raju" zagnieździło się zło.

Banishers: Ghosts of New Eden / dziennik.pl

Banishers: Ghosts of New Eden - walka

Nie samym jednak detektywem jest się w tej grze. Na naszej drodze staną wilki i ludzie, a raczej ich duchy. Choć typów wrogów nie ma zbyt wiele, to jednak występują w grupach, a czasem i pojawiają się w potężniejszych wariantach i trzeba to wszystko pokonać.

Do dyspozycji mamy kordelas i muszkiet. Z pomocą przychodzi też duch naszej towarzyszki, bo w każdej chwili możemy postaci przełączyć, tworząc rozmaite kombosy. Walka jest fajna, na wyższych poziomach trudności nie jest łatwa i trzeba się nieźle napocić, by pokonać bossów. Na pewno jednak przydałoby się większe urozmaicenie bestiariusza.

Banishers: Ghosts of New Eden - rozwój postaci

Za pokonywanie wrogów i rozwikłanie zagadek dostajemy punkty doświadczenia, które potem przy specjalnych ogniskach wymieniamy na umiejętności, rozwijając naszego pogromcę. Do tego, jego partnerka uzyskuje podczas postępów w opowieści dostęp do nowych zdolności, które pozwalają choćby uzyskać dostęp do lokacji, które kiedyś były dla nas zamknięte. Warto więc będzie wrócić do miejsc, które teraz będzie można zwiedzić.

Ekwipunek też możemy rozwijać. Potrzebne nam są do tego wszelakie rośliny i skóry zwierząt, które znajdziemy po drodze. Jako, że te wszystkie roślinki i minerały przydadzą się też do rytuałów, które pozwolą odpędzać złe duchy, to w zasadzie należy zbierać wszystko, co spotkamy po drodze.

Reklama

Banishers: Ghosts of New Eden - grafika i muzyka

Grafika stoi na całkiem dobrym poziomie. Zarówno twarze postaci, jak i potwory oraz otoczenie wyglądają ładnie i klimatycznie. Zarówno jaskinie, jak i lasy są świetnie oddane. A do tego możemy przełączyć się na naszą partnerkę i widzieć te miejsca w "duchowej" wersji.

Banishers: Ghosts of New Eden / dziennik.pl

Do tego nastrój buduje znakomita ścieżka dźwiękowa, przyspieszająca w bitwach, brzmiąca niepokojąco w świecie duchów… Twórcy naprawdę się przyłożyli.

Banishers: Ghosts of New Eden / dziennik.pl

A jak z wymaganiami technicznymi? i7 13700K, 32 GB DDR5 6400 MHz i RTX 4080 przy włączonym DLSS i maksymalnej jakości rozgrywki pozwalają osiągać koło 150-160 FPS w rozdzielczości 3440x1440.

Banishers: Ghosts of New Eden - wrażenia z gry

Pomijając świetną muzykę i dobrą fabułę, to ta gra to nie sam miód i orzeszki. Nasz pogromca może chodzić tylko po wyznaczonych ścieżkach. I cóż z tego, że mamy otwarty świat, skoro nie da się wspiąć poza określonymi miejscami, nawet mała rzeczka to bariera nie do przeskoczenia, a krzaki to Wielki Mur.

Druga rzecz, która mi się nie podoba, to pustka. Dużo lokacji jest po prostu pustych i w zasadzie można by było je z gry wyciąć. Tak, wiem, nie można by wtedy reklamować produktu, że "30 godzin rozrywki", bo ciężko dodać, że tak z 15 godzin zajmuje nam bezsensowne bieganie po pustych, choć ładnych lokacjach. I tak w ¾ gry to zaczyna być już nużące. Nie pomaga fabuła, gdy cała reszta zmusza nas do grania z zaciśniętymi zębami, żeby te dłużyzny już się skończyły.

Podsumowując więc - o ile fabuła jest dobra, a zagadki ciekawe, to jednocześnie gra jest dość wtórna. Potworów jest mało rodzajów i szybko się nudzą, bo ile można walczyć z wilkami. Do tego dochodzi monotonne bieganie po lokacjach, w których nic się nie dzieje. A sam system decyzji, które podobno miały kształtować grę, sprowadza się tak naprawdę do wyboru dwóch ścieżek. I zrobiony jest tak, że w zasadzie jak już zdecydowaliśmy się na jedną opcję, to potem wybranie drugiej staje się niemożliwe. To mógł być prawdziwy hit, a jest tak naprawdę solidny średniak.