Chiński producent przedstawił swoją nowość na polskim rynku - telefon ze średniej półki, ale z aspiracjami do ekstraklasy. Jego atutem, prócz doskonałej jakości wykonania (szkoło i metal) ,jest aparat fotograficzny, służący do robienia tak normalnych zdjęć, jak i selfie. Położenie obiektywu, pod którym znajduje się podwójna dioda doświetlająca, zmieniamy jednym prostym ruchem palca. Dzięki temu możemy cieszyć się zawsze taką samą jakością fotografii.

Reklama

Producent nie zapomniał też o czytniku linii papilarnych, który, jak zapewnia, ma bez problemów współpracować nawet z wilgotnym palcem. Umieścił go jednak w dość dziwnym miejscu - na lewym boku. Trzymając zaś telefon w ręce, idealnym miejscem na czytnik jest bok prawy, na którym opieramy kciuk. Zobaczymy więc, czy takie rozwiązanie będzie sprawdzać się w praktyce. Na prawym boku umieszczono też przycisk głośności i włączania telefonu. Pod nimi Huawei zdecydował się umieścić dwa sloty - jeden na kartę SIM i drugi, który można wykorzystać albo na kartę pamięci, albo na drugą kartę SIM. Tylko jeden z nich obsługuje jednak częstotliwość LTE, drugi - jedynie 2G.

Ekran ma wielkość 5,2 cala i przyzwoite 401 ppi. Bateria - sporą pojemność 3100 mAh, która powinna zapewnić bezproblemowe dwa dni użytkowania. Pamięć wbudowana to 16 GB (około 10 dla użytkownika), ale można w ustawieniach określić, czy pamięcią domyślną ma być pamięć wewnętrzna, czy karta. Pamięć RAM to 2 GB, a sercem Huawei ShotX jest tym razem nie autorski procesor Kirin, ale jednostka firmy Qualcomm - Snapdragon 616 (1,5 GHz). System to oczywiście Android w wersji 5.1 z autorską nakładką producenta.

Rzeczą najważniejszą jest oczywiście cena. Przez pierwsze trzy miesiące wyłączność na ten model ma Orange - gdzie będzie go można kupić w abonamencie - w najniższym (około 55 zł) ma kosztować niewiele ponad 700 zł. Jeśli będziemy chcieli go dostać za symboliczną złotówkę - co miesiąc trzeba będzie płacić 166 zł. Jego cena na wolnym rynku to w chwili obecnej 1549 zł.