Podczas testowania telefonów BlackBerry bardzo często spotykam się z taką oto sytuacją – ktoś bierze mój smartfon do ręki z zaciekawieniem przyglądając się fizycznej klawiaturze, chwilę się nim bawi z rozrzewnieniem wspominając czasy, gdy miała je większość telefonów, pyta się o cenę po czym szybciutko odkłada go na stolik. BlackBerry po prostu sporo kosztują i jeżeli ktoś chciałby sobie zafundować sentymentalny powrót do przeszłości, musi wydać np. 2999 zł na model KEY2 (o którym pisałem tu). By więc zwiększyć „pole rażenia” i poszerzyć potencjalne grono odbiorców TCL, czyli chińska firma dysponująca prawami do marki BlackBerry postanowiła zafundować KEY2 kurację odchudzającą. Zmniejszyła baterię, zamontowała uboższą optykę, wyjęła gładzik z klawiatury, co spowodowało, że cena modelu LE czyli Light Edition, spadła w okolice 2000 zł. Wciąż więc jest drogo, ale już nie tak drogo, a szansa że nowy BB trafi „pod strzechy” – rośnie.
Zanim jednak zagłębimy się w szczegóły tego modelu, muszę napisać jeszcze jedno. Telefony BlackBerry nie są dla każdego. Jeśli ktoś myśli, że będzie ich używał tak jak każdego innego smartfona – jest w błędzie i szybko się do niego zniechęci. BB nie są bowiem urządzeniami do „konsumpcji mediów”. Oczywiście – możemy na nich przeglądać internet, możemy oglądać filmy, ale to dodatek, a nie główne zadanie tego telefonu. Tym co przyświecało twórcom BB jest szeroko pojęta komunikacja i właśnie na taką miarę to urządzenie zostało skrojone. Jeśli więc ktoś poszukuje czegoś do pracy a nie zabawy – to właśnie jest coś dla niego.
Budowa, wykonanie
KEY2 LE w stosunku do KEY2 zmienił się niewiele. Tworzywo na pleckach ma nieco inną fakturę, ale wciąż jest przyjemne w dotyku, nie rysuje się, nie zbiera odcisków palców, nie jest śliskie więc telefon nie zjedzie nam niespodziewanie z płaskiej powierzchni ani nie wyślizgnie z dłoni – jak dla mnie same plusy.
W dodatku firma pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa i prócz modelu czarnego (taki miałem do testów) oferowane są także telefony w kolorach czerwonym i szampańskim. Jeśli jednak będziemy mieli model czarny, praktycznie nie będziemy go w stanie odróżnić od normalnego KEY2. Identycznie bowiem umieszczono podwójne oczko aparatu, przyciski na prawym boku, złącze USB-C, głośnik na dolnej krawędzi i wejście mini-jack na słuchawki na krawędzi górnej.
Bez zmian pozostawiono też przód smartfona – tak samo wyglądają: klawiatura (choć działa inaczej i jest minimalnie węższa) i ekran (IPS-TFT o przekątnej 4,5 cala, FHD, 433 ppi). Do budowy i wykonania trudno się w tym telefonie przyczepić i tu oszczędności udało się uniknąć.
Specyfikacja, działanie
Tutaj już tak dobrze nie jest. Procesor to średniopółkowy Snapdragon 636, któremu do pomocy dano 4 GB RAM. W KEY2 mamy Snapdragona 660 i 6 GB RAM. I tak jak w tamtym modelu do pracy urządzenia nie miałem najmniejszych zastrzeżeń, tak w jego odchudzonej wersji widzę źródło potencjalnych zagrożeń. Od czasu do czasu na wyświetlaczu pojawiał się bowiem komunikat o małej ilości pamięci RAM. Oczywiście system Android jest tak skonstruowany, by korzystać z niej do oporu, jednak najbardziej zasobożerne: Facebook plus Messenger, w połączeniu z aplikacjami BlackBerry: interfejsem systemu, aparatem, DETEK czy kartą produktywności powodowały, że telefon dostawał minimalnej zadyszki. Nakładka tej firmy wraz z oprogramowaniem należą do najbezpieczniejszych, ale ewidentnie też do najbardziej wymagających. 6 GB RAM dają sobie radę bez problemu, 4 – po prostu dają sobie radę. Generalnie jednak telefon działa na dobrym poziomie, strony wczytują się sprawnie, przełączanie między zakładkami też jest sprawne i praca na tym urządzeniu nie sprawiała mi żadnych problemów. Dla miłośników cyferek – wynik w AnTuTu Benchmark to 115869 pkt.
Tradycyjnie już, jak do każdego BB, tak i tu włożyłem kartę służbową. Dzięki skrótom, czyli możliwości przypisania do każdego przycisku na klawiaturze dwóch czynności, wywoływanych długim i krótkim wciśnięciem, możemy wszystko zrobić w bardzo prosty sposób. Krótkie przyciśnięcie – połączenie, długie – SMS – w momencie, gdy muszę każdego dnia wykonać kilkadziesiąt telefonów do współpracowników – nie ma wygodniejszego sposobu. Do tego BB Hub do którego wpadają powiadomienia z każdego komunikatora – SMS-y, Messenger, Instagram – wszystko w jednym miejscu, z którego można też odpowiedzieć – doskonała sprawa. Są też oczywiście znane z telefonów BlackBerry aplikacje – menadżer telefonu DETEK, Password Keeper, Privacy Shade, czy skrytka zabezpieczona hasłem bądź odciskiem palca. Ręka księgowego nie dotknęła więc oprogramowania i w tym zakresie udało się uniknąć oszczędności.
O możliwościach klawiatury pisałem już np. tu, ale niestety w KEY2 LE zaszła jedna, bardzo poważna zmiana. Straciła ona możliwość używania jej jako gładzika – nie możemy więc ani przesuwać nią stron wyświetlanych na ekranie, co w sumie jest jeszcze do przeżycia, ani wykorzystywać jej do szybszego pisania, co jest dla mnie dużą stratą. Już wyjaśniam. Gdy coś piszemy, BlackBerry bardzo szybko i trafnie odgaduje, jakiego słowa chcemy użyć. Po wciśnięciu dwóch, trzech literek zazwyczaj na pasku pojawia się właściwy wyraz, który wysyłamy na ekran prostym i intuicyjnym przeciągnięciem kciuka. Działa to doskonale, dzięki temu pisanie jest bardzo szybkie. Ale w KEY2 LE niestety to niemożliwe, musimy podnosić kciuk by wybrać wyraz i choć z pozoru różnica nie jest wielka, to jednak w codziennym użytkowaniu bardzo odczuwalna.
Pamięci wbudowanej mamy 32 GB, czyli o połowę mniej w porównaniu do KEY2, jest też możliwość rozszerzenia jej kartą pamięci. Telefon nie jest wodo ani pyło odporny. Czytnik linii papilarnych wbudowano w spację, jest bardzo szybki, mamy też możliwość odblokowywania smartfona naszą twarzą (wykorzystywana jest do tego przednia kamera). GPS działa doskonale i nie ma najmniejszych problemów z połączeniem z satelitami i utrzymywaniem sygnału. Dźwięk z głośnika zewnętrznego jest płaski ale bardzo donośny – w sam raz do tego, byśmy usłyszeli dzwonek w każdej sytuacji, a gdy pozwolimy sobie na luksus wetknięcia do telefonu słuchawek dzięki wejściu mini-jack, do naszych uszu popłynie muzyka przyzwoitej jakości. Oczywiście jak na telefon biznesowy przystało, nie zapomniano o module NFC, więc bez problemu zmienimy KEY2 LE w kartę płatniczą. Jakość rozmów stoi na bardzo wysokim poziomie i ani ja, ani moi rozmówcy nigdy nie mieli do niej najmniejszych zastrzeżeń.
Zdjęcia, bateria
W tych dziedzinach mamy kolejne oszczędności. Zmieniono obiektywy i zamiast optycznego zoomu druga kamera służy tylko do rozpoznawania tła i odpowiada za efekt bokeh, który zresztą prezentuje się całkiem efektownie. Oczka mają 13 mpx ze światłem 2,2 i 5 mpx ze światłem 2,4. Kamerka do selfie ma 8 mpx. Nie ma optycznej stabilizacji obrazu.
Zdjęcia są niezłej jakości, z ładnie odwzorowanymi, naturalnymi kolorami. Gdy światła jest mniej nie jest już tak dobrze i oczywiście można znaleźć w tej cenie smartfony robiące dużo lepsze zdjęcia.
W nagraniach wideo, które możemy nakręcić nawet w 4K, pomaga elektroniczna stabilizacja obrazu.
Odchudzona została też bateria, zamiast 3500 mamy 3000 mAh. Mi energii starczało na cały dzień pracy, najczęściej musiałem sięgać po ładowarkę w połowie dnia kolejnego. Są więc to wartości do zaakceptowania, pozwalające na w miarę komfortowe działanie. Jest szybkie ładowanie, nie ma ładowania indukcyjnego.
Czyli...
BB KEY2 LE to dobry ruch producenta, dzięki któremu więcej osób będzie miało szansę powrócić do marki BlackBerry. Jeśli jednak ktoś może sobie pozwolić na dołożenie tysiąca złotych do modelu KEY2, to powinien to zrobić, moim zdaniem różnica pomiędzy tymi modelami jest tego warta. A jeżeli ktoś zastanawia się, czy kupić starszy i tańszy BB KEY One, czy BB KEY2 LE – polecam raczej ten drugi telefon – działa lepiej, a na większej klawiaturze pisze się o wiele wygodniej, nawet jeżeli zniknął z niej gładzik.