120 Hz wyświetlacz, specjalna kamera do rozszerzonej rzeczywistości, modem 5G czy składane smartfony? Na to poczekamy przynajmniej rok. Tegoroczny iPhone będzie jedynie ewolucją sersii XS i XR. Tym razem Apple - jak twierdzą wszelkie przecieki - zrezygnuje z "X" w nazwie. Ciężko by było bowiem wymówić XI Max. Dlatego koncern wraca do sprawdzonej, liczbowej formuły i czekają nas iPhone 11. Prawdopodobnie urządzenie będzie sprzedawane - tak jak rok temu - w trzech wariantach. Będzie więc "budżetowa" wersja iPhone'a (11 R), wersja klasyczna (11) i większy (11 Max). Ceny? Według przewidywań analityków będą podobne jak w zeszłym roku. Nie ma więc mowy o żadnych obniżkach.
Co pod maską? Sercem będzie najnowszy procesor Apple Bionix A13 zarządzający iOS 13. Jeśli chodzi o ekran, to znowu dostaniemy OLED-y w najlepszych wersjach i LCD w tańszych. Nie wiadomo też, czy Apple w końcu zdecyduje się na gniazdo USB-C. Do tego bezprzewodowe ładowanie - może wreszcie zwrotne, które pozwoli nam naładować bezprzewodowe słuchawki i zegarek. Podobno zwiększona zostanie też pojemność baterii. Pojawiają się też pogłoski, że - wzorem Note 10 - iPhone będzie współpracował z rysikiem Apple.
Aparat? Według pierwszych przecieków dostaniemy "płytę grzewczą" z tyłu czyli kwadratowy moduł z lampą błyskową i czterema obiektywami (zwykłym, tele i szerokokątnym), jednak o tak dalekim zoomie jak w P30 Pro możemy na razie zapomnieć.
Nowe iPhone'y powinniśmy zobaczyć w pierwszej połowie września. Do sprzedaży trafią więc prawdopodobnie na koniec października.