Design produktów, przygotowanych przez Razera i Humanscale całkowicie zrywa z dotychczasowym wyglądem urzadzeń dla graczy singapurskiej firmy. Nie ma podświetlenia RGB, nie ma trójgłowego węża w logo, nie ma też czerni. Tu wszystko jest biało-szare, przypominające raczej oprzyrządowanie medyczne. To, jak tłumaczą prducenci, ma sprawić, że po pierwsze, sprzęt będzie komponował się z wystrojem biura, a po drugie nie będzie męczący dla oczu, jak kolorowe peryferia.

Reklama

Zarówno mysz jak i klawiatura pracują pod kontrolą Razer Synapse. Możemy tam ustawić m.in. moc podświetlenia, funkcje oszczędzania energii, DPI myszy czy sprawdzić poziom baterii.

Zacznijmy jednak od podkładki. Pro Glide, to nic zaskakującego - duża, szara powierzchnia, z wszytym logo Razera w rogu.Cóż można o niej powiedzieć? Mysz ślizga się na niej poprawnie, bez oporów. Jedyną jej wadą jest to, że nie ma zszytych brzegów, przez co nie wiadomo, jak długo nie odklei się od gumowego spodu (po trzech tygodniach testów do tego nie doszło, ale trudno wieszczyć, jak to będzie wyglądało po roku). Na szczęście, kosztuje w granicach 10 euro, więc koszt wymiany duży nie będzie.

Reklama
Mysz Razer Pro Click / Materiały prasowe

Kolejnym elementem zestawu jest mysz Pro Click. Dla mnie, to najjaśniejszy punkt ego zestawu. Bezprzewodowy gryzoń świetnie leży w dłoni - dawno tak wygodnej myszy w ręku nie miałem. Nawet po ośmiu godzinach pracy, a potem kilku godzinach grania dłoń ani się nie pociła, ani nie bolały nadgarstki. Od razu widać, że współpraca z Humanscale wyszła Razerowi na dobre. Niestety, przeznaczona jest tylko dla praworęcznych użytkowników. Mysz jest biała, z szarymi bokami i metaliczną osłoną rolki. Na górze znajdziemy przycisk do zmiany DPI, a po lewej stronie gryzonia są dwa przyciski, którymi możemy w oprogramowaniu Synapse przypisać dowolne funkcje. Gryzoń może kontaktować się z komputerem za pomocą specjalnego protokołu łączności Razera, który ma zredukować opóźnienie, albo za pomocą zwykłego połączenia BlueTooth (nie zauważyłem różnic w szybkości działania między tymi dwoma sposobami). Dzięki DPI 16000 i dobremu sensorowi mysz może służyć grafikom... lub graczom. Bo bez problemu sprawdziła się w The Division 2 czy Iron Harvest. Nie ma też co obawiać się o szybkie rozładowanie gryzonia - w trybie połączenia 2,4 GHz, bateria wystarczy na około 190 godzin (czas ładowania to 2 godziny), a w trybie BT, około 380.

Razer Pro Click / Media
Reklama

Wady gryzonia? Po pierwsze ładowanie kablem MicroUSB - już najwyższy czas, by Razer w swoich bezprzewodowych myszach zastosował port USB-C. Do tego, mimo że port jest standardowy, to mysz ma taki kształt, że pasuje do niej tylko kabel, który z nią przyszedł. Nie można zastosować innych przewodów, nawet tych od innych bezogonowych gryzoni Razera (np od Nagi Pro). Po drugie, transmiter myszy, który musimy włożyć do portu USB, by korzystać z trybu łączności 2,4 GHz, pasuje tylko do niej. Jeśli go zgubimy, to pozostanie nam tylko Bluetooth. To jest antykonsumencki i Razer powinien koniecznie to zmienić tak, by po utracie kabla czy transmitera nie trzeba było kupować nowego gryzonia za 160 euro.

Trzecim elementem zestawu jest bezprzewodowa klawiatura Razer Pro Click. I tu mam mieszane opinie. Owszem, zastosowane przełączniki sprawiają, że pisze się na niej wygodnie i chicho. "POomarańczowe" przełączniki to odpowiedź Razera na MX Brown, więc stawiają lekki opór, a aktywacja klawisza następuje na krótką chwilę przed dotknięciem go do spodu klawiatury. Są one też cichsze niż MX Blue (czyliRazer Green), co sprawia, że palce się nie męczą, ale domownicy czy koledzy z pracy nie słyszą naszego pisania, jak stukotu karabinu maszynowego. Klawiatura jednocześnie nie jest też płaska, a lekko pochylona w górę, dzięki temu, zapewnia bardzo dobre ułożenie rąk, nawet przy całkowicie schowanych podpórkach (brakuje jednak podkładki na nadgarstki). Świetne jest też podświetlenie - białe światło, padające na podstawę z szarego aluminium wygląda zabójczo - brakuje jednak podświetlenia znaków specjalnych przy klawiszach funkcyjnych czy bloku numerycznym. przydałyby się też dedykowane przyciski do sterowania multimediami.

Klawiatura Razer Pro Type / Materiały prasowe

Największym jednak moim zarzutem wobec Pro Type jest czas życia na baterii. Razer chwali się, że w swoim trybie łączności dostajemy 12 godzin pracy na jednym ładowaniu... ale zapomina dodać, że przy minimalnym podświetleniu. Jeśli jasność klawiszy ustawimy na około 80 proc, to po sześciu godzinach znów trzeba klawiaturę ładować. To jest mało wygodne i tu Razer powinien dać większą baterię. Dostaliśmy w zamian za nią ładny, opleciony biały kabel, jakby Razer wiedział, że Pro Type zostanie na stałe podpięte do komputera.

Zresztą do całego zestawu mam jeden zarzut - jeśli korzystamy z myszy i klawiatury jednocześnie, to - w przypadku łączności 2,4 GHz - musimy mieć wpięte dwa klucze USB do portów komputera. Klawiatura i mysz nie są bowiem w stanie pracować na jednym. Szkoda bo w przypadku wielu laptopów zajęcie dwóch portów oznacza, że nic innego do komputera nie podłączymy i trzeba dodatkowo kupić hub USB.

Razer Pro Type / Media

Podsumowując - wspólny debiut Razera i Humanscale w segmencie peryferiów biurowych jest ciekawy. Na pewno najlepszym elementem zestawu jest mysz Pro Click. Świetnie leży w dłoni, ma potężną baterię i bardzo dobry sensor. To jeden z najlepszych gryzoni, jaki możecie kupić do domowego biura. Podkładka? To standardowy gadżet... Natomiast najwięcej zastrzeżeń mam do klawiatury. Owszem, jest wygodna i nie męczy dłoni... ale jak szukacie prawdziwie bezprzewodowego urządzenia z dużą baterią, to jednak konkurencja robi lepsze produkty, których nie trzeba ładować co kilka godzin. Jeśli jednak chcecie dobrego mechanika, na którym pisze się wygodnie, czasem można go odłączyć od kabla, a przy tym naturalne podświetlenie nie męczy oczu, to tak, Pro Type jest tym, czego szukacie. Oby tylko w kolejnej odsłonie biurowego sprzętu udało się wyeliminować kilka antykonsumenckich rozwiązań i poprawić najbardziej irytujące wady klawiatury.