Chińczycy bez dostępu do usług Google są cieniem samych siebie, a ich udziały w rynku szybko spadają. Kosztem Xiaomi, OPPO, VIVO, Motoroli, realme i oczywiście Samsunga. I choć ponoć Koreańczycy też tracą na rzecz konkurentów, to jednak ich pozycja wciąż jest mocna i inni, może prócz Xiaomi, mogą co najwyżej marzyć o podgryzaniu ich w poszczególnych segmentach. A w klasie flagowców póki co, czyli przed debiutem w Polsce Mi 11, konkurencji nie mają praktycznie żadnej.

Reklama

Samsung Galaxy S21 5G

Zacznijmy od tańszego S21. Kosztuje on 3899 zł za wersję 8/128, wersja 8/256 to wydatek 4099 zł.

Samsung S21 / dziennik.pl

Należy traktować go jak ewolucję i naprawianie błędów S20, a nie rewolucję. I po dwóch tygodniach z tym telefonem muszę stwierdzić, że jest to ewolucja udana i w ogólnym rozrachunku używa się go bardzo dobrze, ale też do paru rzeczy można się przyczepić.

Np. do pudełka, które jest ogołocone ze wszystkich dodatków i znajdziemy w nim tylko telefon, kabelek zakończony z dwóch stron USB-C i szpileczkę do tacki SIM. Gdzie ładowarka, gdzie słuchawki, gdzie jakieś etui? Małych pudełek da się przetransportować więcej, więc spadają koszty, ale Samsung oczywiście mówi o ekologii i środowisku. A jeszcze nie tak dawno Koreańczycy dworowali sobie z Apple, które jako pierwsze odchudziło zestawy sprzedażowe.

Idąc dalej. Do budowy także można mieć zastrzeżenia, bo plecki telefonu wykonane są z plastiku a nie szkła. Osobiście to akurat dla mnie nie jest wadą, bo w ten sposób są one bardziej odporne na upadki, w dodatku materiał jest ładnie zmatowiony i nie zbiera odcisków palców. Niższa też jest waga całego urządzenia. Ale w zestawieniu z ceną taki materiał nieco razi.

Za to ładnie, oryginalnie i bardzo solidnie wygląda wyspa z aparatami połączona z aluminiowym bokiem telefonu.

Samsung S21 / dziennik.pl
Reklama

Z przodu także zmiany – bo ekran nie ma już rozdzielczości QHD. To świetny Dynamic AMOLED o przekątnej 6.2 cala i rozdzielczości FHD+ 1080 x 2400 pikseli, 424 ppi. Może być odświeżany do 120 Hz, mamy AoD. Trudno mu coś zarzucić prócz tego, że w S20 mieliśmy wyższą rozdzielczość … Czyli mamy kolejną oszczędność, moim zdaniem rozsądną i zupełnie niezauważalną, ale jednak. Kąty widzenia, kolory, jasność minimalna i maksymalna – tu wszystko stoi na doskonałym poziomie.

Kolejną oszczędnością jest rezygnacja ze slotu na kartę pamięci. Mamy tylko slot na dwie karty SIM. Osobiście żałuję, zwłaszcza że podstawowa wersja pamięciowa telefonu to 128 GB. Przy 256 GB podstawy mój żal byłby zdecydowanie mniejszy.

Za działanie odpowiada Exyos 2100, który jest zdecydowanie lepszą jednostką od zeszłorocznego Exynosa 990. Telefon mocno obciążony wymagającymi grami bądź kręceniem filmów czy robieniem zdjęć robi się wyraźnie cieplejszy, ale do temperatur z zeszłorocznego modelu bardzo mu daleko. Bardziej przypomina model S10 sprzed dwóch sezonów. Tyle, że i tak jest za co Samsunga krytykować, bo po raz kolejny dzieli on świat na dwie części – jedną z Exynosami, i drugą z procesorami firmy Qualcomm. Co prawda tegoroczny topowy Snapdragon ponoć ma problemy z utrzymaniem temperatur, ale jednak…

Odchodząc od tego – telefon działa bardzo dobrze, super płynnie, wielozadaniowość jest doskonała, a oprogramowanie jak to w Samsungach bywa – jest na najwyższym poziomie. Z DEX-em, czyli zamianą smartfonu w komputer po podłączeniu do telewizora czy ekranu i pełną integracją z windowsem.

Zdjęcia i wideo także stoją na flagowym poziomie. Zestaw kamer nie różni się od tego z S20. To 12 MP obiektyw główny z OIS, 64 MP tele również z OIS i 12 MP szeroki kąt. Z przodu mamy 10 MP. Fotografie są szczegółowe, mają rewelacyjne kolory, rozpiętość tonalną i nie ma się absolutnie do czego przyczepić. Podobnie jest z wideo które nagramy w 8K i niższych rozdzielczościach.

Zdjęcie wykonane smartfonem ​Samsung Galaxy S21 / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane smartfonem ​Samsung Galaxy S21 / dziennik.pl

Bateria o pojemności 4000mAh zapewnia nam dzień pracy, chyba że będziemy robić dużo zdjęć i kręcic filmy, wtedy trzeba będzie ładować ją wcześniej. O ładowarkę musimy zatroszczyć się sami, telefon naładujemy też indukcyjnie, obsługiwane jest ładowanie zwrotne.

Samsung Galaxy S21 Ultra 5G

Kto chce kupić najdroższy nie składany telefon Samsunga, sięgnie po model S21 Ultra. Producent daje w nim wszystko to, co ma najlepszego. 5749 zł – tyle trzeba zapłacić za najsłabszą wersję 12/128. Wersja 16/512 to wydatek 6549 zł.

Samsung Galaxy S21 Ultra / dziennik.pl

Telefon jest duży – ale tego właśnie należy się spodziewać po linii Ultra. Wymiary to 165.1 x 75.6 x 8.9 mm, waga – 227 g. Ramki z każdej strony są bardzo cienkie, a ekran nie jest płaski ale delikatnie zakrzywiony, dzięki temu telefon bardzo dobrze leży w dłoni.

Fantastyczne jest wykonanie. Czarne szkło z tyłu jest zmatowione więc telefon nie zbiera odcisków palców i wygląda obłędnie. Wielka wyspa z oczkami aparatów jest połączona z ramą, więc telefon wygląda oryginalnie. Tu również, jak w przypadku S21, producent dość brutalnie rozwiązuje dylemat czy wkładać go w jakieś ochronne etui czy nie. W pudełku bowiem nie ma nic prócz kabelka, szpileczki i kilku dokumentów. Jeśli zdecydujemy się na case, musimy zatroszczyć się o niego sami. Szkoda też, że podobnie jak w mniejszych braciach, nie mamy slotu na kartę pamięci.

Samsung Galaxy S21 Ultra / dziennik.pl

Wielki wyświetlacz o przekątnej 6.8 cala wykonano w technologii Dynamic AMOLED 2X. Ma odświeżanie do 120Hz, obsługuje HDR10+, a jego jasność może osiągnąć nawet 1500 nitów. Rozdzielczość to WQHD 1440 x 3200, 515 PPI. Od początku mamy jednak ustawione FHD i jeśli chcemy mieć WQHD, musimy zrobić to ręcznie. W S21 i S21 Plus najwyższa rozdzielczość to FHD.

Ekran jest przepiękny, z idealną widocznością w każdych warunkach. Kolory są mocne i nasycone, kąty widzenia doskonałe. To jeden z lepszych o ile nie najlepszy ekran, jaki możemy dostać w smartfonie. Nie ma diody powiadomień ale Samsung oferuje Always On Display który pokazuje informację ze wszystkich aplikacji. Jak w tańszym modelu – czytnik linii papilarnych jest doskonały (w końcu, brawo Samsung), a rozpoznawanie twarzy bezbłędne.

Również działanie jest identyczne, bo procesor mamy ten sam co w mniejszych braciach – Exynos 2100. Tu do pomocy ma 12 bądź 16 GB RAM. Telefon nie ma problemów z przegrzewaniem i do tzw. kultury pracy nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Również oprogramowanie jest identyczne.

Zestaw kamer jest już inny, tu dużo bogatszy. Obiektyw główny ma 108 MP, f/1.8; dwa obiektywy Tele mają po 10 MP, f/4.9 i f/2.4; szeroki kąt ma 12 MP, f/2.2 a oczko do selfie 40 MP, f/2.2.

W dzień zdjęcia są fantastyczne z każdego obiektywu. Kolory są mocne i nieco po samsungowemu, czyli w dobrym guście, podkręcone, doskonała jest rozpiętość tonalna oraz szczegółowość. Bardzo dobre są też zdjęcia nocne. Zaskakująco słabo wypadają za to fotografie wykonywane przy słabszym oświetleniu, gdy nie aktywuje się jeszcze tryb nocny. Spada wtedy ilość szczegółów, ostrość też nie powala na kolana. Być może jednak Samsung poprawi to jakąś aktualizacją.

Zdjęcie wykonane telefonem Samsung Galaxy S21 Ultra / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane telefonem Samsung Galaxy S21 Ultra / dziennik.pl
Zdjęcie wykonane telefonem Samsung Galaxy S21 Ultra / dziennik.pl

Filmy za to są fantastyczne. Można je nagrać nawet w 8K i niższych rozdzielczościach, stabilizacja jest doskonała, mamy tryb profesjonalny przy filmowaniu. Jest też opcja wyboru źródła dźwięku (np. mikrofon zewnętrzny bądź słuchawki). Możemy też nagrywać film jednocześnie z przedniej i tylnej kamery z wyborem który obraz ma być główny a który widoczny w mniejszym okienku.

Bateria ma 5000 mAh. Przy rozdzielczości FHD i adaptacyjnym odświeżaniu starczała mi na dzień do półtora przy czasie 4 do 5 h. pracy na włączonym ekranie. Ładowarkę musimy sobie znaleźć sami. Telefon naładujemy bezprzewodowo, obsługuje też ładowanie zwrotne.

Linia S21 jest zdecydowanie bardziej udana od S20. Nie ma problemów z przegrzewaniem się, ma niewielkie tzw. błędy młodości, ale te z pewnością zostaną wyeliminowane aktualizacjami. Mamy też gwarancję aktualizacji do 3 kolejnych wersji Androida. Pozostaje więc kwestia ceny. Kogo na te urządzenia stać, może je kupować, powinien być z nich zadowolony.